Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

?Zimna wojna? Pawła Pawlikowskiego

Zimna wojna to „umowna nazwa trwającego w latach 1947-1991 stanu napięcia oraz rywalizacji ideologicznej, politycznej i militarnej pomiędzy ZSRR i jego państwami satelickimi a państwami niekomunistycznymi, skupionymi od 1949 r. w NATO i paralelnych blokach obronnych (SEATO, CENTO) – pod politycznym przywództwem Stanów Zjednoczonych” – taką definicję podaje Wikipedia. A jak wpływała ona na ludzkie losy, próbuje pokazać Paweł Pawlikowski w filmie „Zimna wojna”. Robi to, ukazując losy Zuli (Joanna Kulig) i Wiktora (Tomasz Kot).

Ona jest wiejską dziewczyną wyłowioną przez poszukiwaczy talentów (Kulesza i Kot), którzy jeżdżą po kraju, nagrywając ludowe piosenki i wybierając uzdolnioną młodzież, aby stworzyć zespół pieśni i tańca „Mazurek”. Towarzyszy im ubek Kaczmarek (Borys Szyc), bo tacy jak on pilnowali wtedy wszystkiego i wszystkich. Prawomyślność i ukochanie panującego ustroju obowiązywało bezwarunkowo.

Zula jest po przejściach i z przeszłością, o Wiktorze wiemy tylko, że jest kompozytorem. Ich związek pełen jest pasji, zarówno tej dobrej, jak i złej. Żyć bez siebie nie mogą, ale ze sobą także nie. Miotają się tak przez cały film. Polityczne układy utrudniają im życie, ale, według mnie, ich los determinują głównie ich własne charaktery i brak konsekwencji. Miłość może i wszystko wybacza, ale nie zawsze potrafi dokonywać mądrych wyborów.

Akcja tego czarno-białego filmu toczy się nie tylko w Polsce, ale i w Berlinie, Jugosławii oraz Paryżu. Bohaterowie nie uciekną jednak od siebie samych i siebie nawzajem. Wszędzie im będzie źle i jakiej by decyzji nie podjęli, nic nie zmienia się na lepsze.

To gorąca wojna między dwojgiem ludzi, którzy nie radzą sobie z ograniczeniami wewnętrznymi i zewnętrznymi. To miłość tragiczna i  właściwie niezależna od tego, co się dzieje wokół. Z góry skazana na przegraną.

Przez film przewija się wykonana przez Joannę Kulig ludowa piosenka „Dwa serduszka” w wersji polskiej i francuskiej. W części paryskiej słyszymy muzykę francuskich klubów. Romantyczną aurę podbija także piosenka „Serce” z radzieckiego filmu „Świat się śmieje”.

Według mnie największą zaletą tego filmu są aktorzy grający role główne. Miłosna szarpanina jakoś do mnie nie przemawia.

Bohaterowie filmu noszą imiona rodziców reżysera, którym „Zimna wojna” jest dedykowana.

Trzeba przyznać, że Pawlikowski sprytnie nawiązuje także do problemu związanego z akcją „metoo” oraz do losu uchodźców, co zapewne spodobało się w Cannes, gdzie nagrodzono go Złotą Palmą za reżyserię.

 
Gdybym jednak miała wybierać między tym filmem a „Rewersem” Lankosza, wybrałabym „Rewers”.
Irena Brojek

Kłopotliwe kobiety

O autorce:

Paula Hawkins urodziła się 26 sierpnia 1972 w Harare w Zimbabwe i tam się wychowała. Jej ojciec był profesorem ekonomii i dziennikarzem ekonomicznym. W 1989 roku przeprowadziła się do Londynu, gdzie studiowała filozofię, nauki polityczne i ekonomię na Uniwersytecie Oksfordzkim. Pracowała jako dziennikarka gazety The Times w dziale biznesu. Napisała ekonomiczny poradnik dla kobiet „The Money Goddes”. Jako powieściopisarka zadebiutowała w 2015 roku thrillerem „Dziewczyna z pociągu”, który szybko znalazł się na listach bestsellerów. Książka odniosła olbrzymi sukces również poza granicami Wielkiej Brytanii. Prawa do jej wydania sprzedano do 47 krajów, na podstawie książki powstał film pod tym samym tytułem. Mieszka w południowym Londynie.
(za „Wikipedią”)

O książce:

„Wszystkim tym, którzy lubią sprawiać kłopoty”.
 
Polski tytuł książki bardzo dobrze oddaje całą jej treść. Bo czytając miałam wrażenie, że wszystkie pomysły i wątki autorka wrzuciła do wirującej wody, która wszystko pomieszała, poplątała.

 Widocznie Hawkins uwierzyła, że jest to bardzo nowoczesny i trendy sposób pisania, który zachwyci czytelników. Mnie jakoś nie uwiódł.

A przecież porusza nośny temat, czyli nieustanną dominację mężczyzn, którzy ciągle uważają, że mogą karać kobiety, posuwając się do przemocy, w odwecie za ich niezależność i niezgodę na to, co się dzieje wokół nich.

Autorka dedykuje powieść wszystkim tym, którzy lubią sprawiać kłopoty. Te kłopoty sprawiają przede wszystkim kobiety – Nel, która drąży przeszłość miasteczka, próbuje dociec prawdy o Topielisku. Czy kobiety, które tam utonęły, popełniły samobójstwo, czy może je zamordowano.

Historia utonięć zaczyna się od pławienia Libby posądzonej o czary w 1679 roku. Potem są następne ofiary. Mieszkańcy żyją po złej stronie prawdy, a kto chce ją ujawnić, ginie.

Książka składa się z krótkich rozdziałów zatytułowanych imionami jej bohaterów i pisana jest raz w pierwszej osobie, a raz w trzeciej.

Akcja toczy się w Anglii, czasie teraźniejszym (2015 rok), z powrotami do przeszłości (1993 rok), mającymi wyjaśnić zagadki, ale jeszcze bardziej je gmatwa.

Osoby występujące w powieści reprezentują rożne pokolenia – mamy więc nastolatki, ich rodziców, nauczycieli oraz starszą generację. I nikt tu jest bez winy.

 

Nie zabrakło parapsychologii – pojawia się np. miejscowa wróżka, niekiedy jasnowidząca – przemocy domowej (także wobec zwierząt), zakazanych romansów i zdrady małżeńskiej. Jest też subtelnie poprowadzony wątek miłości lesbijskiej i... porwanie.


Dla mnie to za dużo, dlatego nie polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Dialog miłosny w listach

O autorach:

Wisława Szymborska urodziła się 2 lipca 1923 na Prowencie, obecnie część Kórnika. Była poetką, eseistką, krytyczką, tłumaczką, felietonistką. Od 1929 Wisława Szymborska mieszkała w Krakowie, gdzie debiutowała w 1945 roku na łamach „Dziennika Polskiego” wierszem Szukam słowa. W 1952 w Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik” wydała pierwszy tom poetycki Dlatego żyjemy, w tym samym roku została członkiem Związku Literatów Polskich. W latach 1953–1966 była kierownikiem działu poezji tygodnika „Życie Literackie”, następnie w latach 1967–1981 publikowała w nim felietony Lektury nadobowiązkowe[, które pisała do roku 2002. W 1983 nawiązała współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od 1988 była członkiem PEN Clubu. Otrzymała Nagrodę  Nobla w dziedzinie literatury w 1996 roku. W 2011 roku odznaczono Szymborską Orderem Orła Białego. Zmarła 1 lutego 2012 w Krakowie.

Kornel Filipowicz  urodził się  27 października 1913 w Tarnopolu –  powieściopisarz, nowelista, scenarzysta, poeta. Autor 37 książek, znany głównie z krótkich form literackich. Dzieciństwo i młodość spędził w Cieszynie (1923–1932), gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej, a później gimnazjum. Przed II wojną światową studiował biologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i współredagował miesięcznik Nasz Wyraz (1936–1939). Wtedy też debiutował opublikowanym w „Zaraniu Śląskim” opowiadaniem Zapalniczka i wierszem, który ukazał się w „Gazecie Artystów”. Po wybuchu wojny brał udział w kampanii wrześniowej, po ucieczce z niewoli zaangażował się w działalność konspiracyjną. Po aresztowaniu był więźniem obozów koncentracyjnych Gross-Rosen i Sachsenhausen. Po wojnie zamieszkał w Krakowie i tam zmarł 28 lutego 1990 roku.
(za „Wikipedią”)

O książce:

 
„Byliśmy końmi, które cwałują obok siebie”.
Wisława Szymborska
 
Przekazana nam za pośrednictwem książki korespondencja zaczyna się w 1966 roku dwoma listami lub pocztówkami (ostatnie są z października 1985 r.).  Szymborska ma wtedy 43 lata, a Filipowicz o dziesięć lat więcej. W 1967 roku  mamy już siedem listów.  Najwięcej ich jest w 1968, gdy przez pół roku poetka leczy się w sanatorium w Zakopanem.

Czytając te listy i pocztówki wchodzimy bardzo w sferę prywatną obojga. Lecz nie ma tam gorących wyznań miłosnych – uczucie przejawia się w drobiazgach, w zainteresowaniu zdrowiem lub codziennymi potrzebami.

„Myślę tu o Tobie ciągle i kocham Cię bezustannie (tylko z przerwą obiadową)” – pisze Wisława do Kornela, a w innym miejscu: „Najlepiej w życiu ma Twój kot, bo jest przy Tobie”. Ten kot to Kizia.
Wiele listów zawiera rysunki Filipowicza lub zabawne wyklejanki Szymborskiej. Obojgu nie brakowało poczucia humoru, którym okraszają swoją korespondencję.

Dowiadujemy się z nich o wspólnej pasji obojga czyli zbieraniu pocztówek i o tym,  jak Filipowicz lubił spędzać wolny czas. Bardzo rzadko natomiast opisują wydarzenia kulturalne, a już prawie wcale zdarzenia polityczne tamtego czasu.

Pod listami wydawca zamieszcza krótkie notki biograficzne wspominanych w listach osób. A te, które są oznaczone inicjałami nazwisk czy imion, rozszyfrowuje.

Zabrakło mi w książce biografii obojga, bo jeśli o Szymborskiej wiele powiedziano i napisano, to  Filipowicz jest pisarzem zapomnianym, więc warto by było przybliżyć jego sylwetkę.

Myślę, że dla pełnego obrazu należałoby przeczytać biografię „Pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i sny Wisławy Szymborskiej”, biografię Filipowicza „Ku wielkiej opowieści” i dopiero te listy.

A oto mój ulubiony cytat z listu Szymborskiej: „Zdumiewają mnie ludzie, którzy nie tylko muszą ze sobą zbiorowo jeść, spać i chorować, ale jeszcze chcą się razem bawić i nie czują potrzeby chwilowej izolacji”.

IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Zło czai się we Wrocławiu

O autorze:

Jarosław Rybski urodził się w 1966 roku.  Jest  Wrocławianinem. Ukończył anglistykę. Jest tłumaczem i  dziennikarzem  muzycznym. Jego zainteresowania to: muzyka, fotografia, kultura celtycka, historia, językoznawstwo.  Dawniej współpracował z rozgłośniami radiowymi i podróżował po Europie, jednocześnie  fotografując. Przetłumaczył prawie sto książek i komiksów. Komiksy tłumaczone dla wydawnictwa Mandragora podpisywał pseudonimem „Orkanaugorze”. „Warkot” to jego debiut powieściowy.
(za „Esensjopedią”)

O książce:

„Kto mniej wie, ten krócej będzie przesłuchiwany”.
 
„Warkot”  to retroktyminał z akcją w powojennym Wrocławiu i nawiązaniem do czasów piastowskich tego miasta. Wszystko zaczyna się w 1946 roku, gdy dwaj szabrownicy kradną zawartość schowka w pustym domu. Ale jest też powrót do marca i kwietnia 1945 roku.

Opowieść zawiera  elementy ezoteryczne, a nawet momenty pełne grozy. Czyli  jest to powieść historyczna, kryminalna, ezoteryczna i wampiryczna, w której znaleźć można i teorię spiskową, i walkę dobra ze złem, sektę, zabytkowe przedmioty o cudownej mocy, a wszystko to podawane z poczuciem humoru. Jakby autor się bał, że już nie napisze żadnej powieści i musi wykorzystać wszystkie pomysły. Naprawdę można dostać zawrotu głowy.

Właściwy tytuł powieści to „Bractwo Wrocławskie. Warkot”, ale trzeci wyraz uznano za bardziej przyciągający czytelnika.

Warkot to nazwisko  głównego bohatera powieści, Jana, studenta Politechniki Wrocławskiej i pracownika drukarni. Pochodzi on ze wsi Czorty  na Warmii. Wierzy propagandzie nowego ustroju.

Autor stosuje nomen omen, czyli nazwiska określające bohaterów powieści. Widać, że się tym pomysłem bawi: sierżant MO Ryszard ZNÓJ; porucznik MO Stefan Gromił; pułkownik UB – Stanisław PODATNY; porucznik UB – KOROMYSŁO; sierżant FAJANS, szwaczka Zofia CUDNA; majster drukarski KAPUSTA; księgowy Tadeusz SKRUPULATNY, Eulalia WNYK. A biedna studentka ma na imię Marlena od połączenia nazwisk Marksa i Lenina.

Towarzyszące tekstowi rysunki pełnią różne  funkcje. Każdy rozdział  zaczyna się podobizną czarnego auta. Do dzielenia tekstu służy rysunek miecza, a na końcu każdego rozdziału widnieją, a to tarcza herbowa z łabędziem (nie bez powodu, bo autor opisuje postać Piotra Włostowica, a od niego pochodzą rodziny pieczętujące się herbem Łabędź), a to osinowe kolki z ząbkiem czosnku, a to lew, pierścień, owad i tak dalej. Lew i miecz w połączeniu z Piotrem Włostowicem grają dużą rolę w tej opowieści.

Po powojennym Wrocławiu jeździ auto marki pobieda (to rosyjskie słowo znaczy „zwycięstwo”), którego pasażerowie porywają ludzi, a potem porzucają w mieście ich trupy. Blady strach pada na mieszkańców i krążą w mieście makabryczne opowieści.

Wyjaśnianiem sprawy zajmuje się Gromił z Warkotem i Kapustą, a pomaga im duch  średniowiecznego złoczyńcy, który teraz dobrymi uczynkami odkupuje swoje winy.

W tle obserwujemy ówczesny Wrocław, m.in. kina, których już nie ma. „Z filmami radzieckimi było zupełnie jak z kawiorem z siei zamiast z jesiotra”.

Dla oddania atmosfery tamtych lat, autor cytuje ówczesne piosenki („O północy się zjawili jacyś dwaj cywili…)” i powiedzonka („Nic tak nie cieszy jak seria z pepeszy”).

Opisuje porządkowanie i odbudowę zniszczonego miasta, a zarazem wywożenie cegieł ze zniszczonych domów do Warszawy. Żartowano, że wiele budynków w stolicy szprecha jak w Berlinie.

To dobra lektura dla tych, którzy lubią takie pomieszanie gatunków.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

O filmie Wojciecha Smarzowskiego ?Kler?

„Samotność jest okrutną siostrą śmierci”
 
Smarzowski nie jest specjalistą od komedii romantycznych czy choćby obyczajowych, nie należy więc spodziewać się, że oglądanie tego filmu będzie jedną wielką przyjemnością.

Jest reżyserem podejmującym trudne tematy, ostro widzącym zło, jakie jest w wielu ludziach i środowiskach. Sądzę, że opisanie ludzi Kościoła było najtrudniejsze w dotychczasowym dorobku Smarzowskiego.

Przedstawione przez niego zdarzenia są oparte na faktach. „Nic na temat pedofilii w tym filmie nie jest wymyślone” – powiedział portalowi „Wirtualna Polska” Marek Lisiński, prezes Fundacji „Nie lękajcie się”, opiekującej się ofiarami tego procederu.

Jednak „Kler” opowiada o różnych problemach, które wiążą się z zachowaniem i postawami duchownych, nie tylko o gwałceniu i molestowaniu nieletnich.

To historia trzech księży, kolegów z internatu prowadzonego przez siostry zakonne. Ostro pijąc, świętują każdą rocznicę uratowania się z pożaru. Wódka niszczy hamulce i księża skandują: „Złoto i dolary, oto akty wiary”.

Każda z tych postaci opisuje inną postawę – jedna z nich to bezwzględny karierowicz i manipulant pracujący w kurii i marzący o Watykanie Lisowski (Jacek Braciak), druga to borykający się z nałogiem i miłością do kobiety wiejski proboszcz Trybus (Robert Więckiewicz) oraz trzecia – szlachetny ksiądz Kukuła (Arkadiusz Jakubik).

W retrospekcjach poznajemy przeszłość księży, która drastycznie wpłynęła na ich charaktery i obecne zachowania.

Problemem jest nie tylko zakłamanie i zamiatanie pod dywan problemów, jakie się pojawiają, lecz również brak oparcia w przełożonych. Księża w parafiach muszą sami sobie radzić z wątpliwościami, skłonnościami i złymi doświadczeniami z przeszłości. Brak wsparcia psychologicznego, za to jest ogromne wyparcie ze świadomości zła, jakiego dopuszczają się urzędnicy Pana Boga. To film o ludzkich tragediach po obu stronach.

Pokazano też, jak bardzo hierarchowie kościelni (arcybiskup Mordowicz – Janusz Gajos) boją się mediów i w jaki sposób nimi manipulują, aby uniknąć jakichkolwiek zmian w środowisku. Podcinają tym gałąź, na której bardzo wygodnie siedzą.

Świetna gra wszystkich aktorów dodaje filmowi autentyzmu i powoduje, że widz bardzo osobiście odbiera przedstawioną fabułę.

Film jest wstrząsającym obrazem Kościoła katolickiego jako bezwzględnej, bezkarnej korporacji niszczącej wszystkich, którzy jej się sprzeciwią.

Mądrzy i wrażliwi księża odchodzą z Kościoła, obnażając mechanizm jego działania. Ile lat upłynie zanim coś się tam zmieni? Zawsze przecież znajdą się w nim tacy, którzy mają za nic uczciwość, moralność i dobro bliźniego. Tylko wierni mogą wymusić zmiany w tej instytucji. Czy są na to gotowi?

Zdjęcia częściowo kręcono w Czechach, bo w Polsce odbywają się trzy msze dziennie, a tam jedna tygodniowo.

Parafrazując powiedzenie księdza Tischnera („Jeszcze nie widziałem nikogo, kto stracił wiarę, czytając Marksa, za to widziałem wielu, którzy stracili ją przez kontakt z księżmi”), po obejrzeniu filmu „Kler” nikt nie straci wiary, po kontaktach z klerem wielu.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Kot stoi wyżej

O autorce:

 Elżbieta Isakiewicz (z domu Główka)  urodziła się  w 1958 r. w Sopocie. Tam ukończyła liceum ogólnokształcące, a studia polonistyczne w Warszawie. Pracę dziennikarską rozpoczęła w studenckim tygodniku „ITD”. Potem współpracowała z  „Tygodnikiem Solidarność”, „Nowy Świat”, „Gazeta Polska” i „Tygodnik Powszechny” (do 2011 roku). Miłośniczka kotów, Czechowa, dobrego wina i wysokich obcasów. Dotychczas wydała 11 książek. Otrzymała wiele nagród i wyróżnień, m.in. Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2000).
(za „Wikipedią”)

O książce:

„ … żaden z niego celebryta, nie uczęszczał na kursy wizerunku, nie przycina u barbera wąsa, ba, nie ma nawet bankowego konta!”.
 
O istnieniu Elżbiety Isakiewicz dowiedziałam się z facebooka. A gdy okazało się, że jej książkę „Kocio” można zamówić przez Internet i odebrać niedaleko domu, to nie mogłam odmówić sobie tej przyjemności.

Książka podzielona jest na cztery części, są to: „Z harców losu”; „Z dziennika powszedniego”; „Epilog”; „Aneks”. Każda z nich ma swoje rozdziały – opowieści o harcach losu i z dziennika  jest po dziewiętnaście, w „Epilogu” – dwie, w „Aneksie” – dziewięć. Kolejne rozdziały sa przeplatane krótkimi tekstami zakończonymi frazą: „Kot stoi wyżej” – dodam od siebie, że nawet wtedy, gdy leży. Wiem, bo mieszkałam po czternaście lat z czarnymi kotkami, najpierw z Alodią, a potem z Misią. Powstała dzięki nim moja mała książeczka, zawierająca rymowanki i kolaże pod tytułem: „Do serca przytul kota”.

„Kocio” zawiera oczywiście opowieści nie tylko o kotach, przecież nie żyją na bezludnej wyspie, ale i o ludziach.

Te historie przekazują nam osoby różniące się płcią i  wiekiem. Dziewczynka: „Nic nigdy nie będzie tak bardzo moje jak łaciata kotka, której już nie zobaczę”. Mężczyzna opowiadający  o rannym kocie,  Lusia Żydówka, chłopiec ze Śląska, seniorka idąca na cmentarz obok klasztoru, autorka, mąż kobiety w ciąży, Piotr Wierzbicki.

Dowiadujemy się od autorki, z czego wynika charyzma kota: „… żeby zdobyć władzę, kot nie musi wspinać się po żadnej drabinie”.

Przy okazji Isakiewicz nawiązuje do swoich ulubionych autorów: Czechowa, Dostojewskiego, Gombrowicza, Leśmiana.

W „Epilogu” poznajemy historię góralki Rojówny, kot oczywiście też tam jest.

„Los synów ludzkich jest taki sam jak los zwierząt, jednaki jest los obojga. Jak one umierają, tak umierają tamci. Człowiek nie ma żadnej przewagi nad zwierzęciem”.

„Aneks” nosi podtytuł: „czyli ścinki z notatnika kociej maminki” i zawiera zabawne anegdoty z życia autorki i jej kotki nazwanej Kiler oraz kocura Pershinga.

Styl, jakim posługuje się autorka, wymusza na czytelniku wielkie skupienie, aby nie uronił ani jednej frazy i myśli.

To proste historie opowiedziane w nieprosty sposób przefiltrowany przez wrażliwość, serce i talent autorki.

Polecam do wielokrotnego czytania.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Od biskupa do generała

O autorze:

Romuald Romański skończył studia prawnicze we Wrocławiu, a pracę doktorską obronił w Warszawie. Wykładał w Wyższej Szkole Menadżerskiej w Warszawie. Był autorem dwóch książek z zakresu prawa, wielu popularno – naukowych z zakresu historii i dwóch powieści historycznych. Zmarł 24 marca 2017 roku.

O książce:

„Każdy naród ma swoje tajemnice, historie niewyjaśnione
lub też wyjaśnione częściowo”.
 
Książka zawiera dziesięć opowieści, które są próbą wyjaśnienia zagadki – czasem udaną, czasem nie.

„Każda z nich odegrała znaczącą rolę w naszych dziejach, a w wielu przypadkach skutki są odczuwalne i wspominane do dziś” – pisze autor we wstępie.

Ułożył on te historie chronologicznie zaczynając od 1079 roku, czyli od konfliktu Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem.  Następny esej opowiada o Dymitrze Samozwańcu, przybliżając nam postać nie tylko głównego bohatera, ale i jego rodziny, a także Borysa Godunowa. W kolejnej mamy próbę wyjaśnienia, czy Jan Kazimierz był hiszpańskim szpiegiem. A tekst zatytułowany „Ukraińska Helena” opowiada o Chmielnickim i powodach jego zwrócenia się przeciw Polsce.

Piąta historia przybliża nam postać Jeremiego Wiśniowieckiego, a szósta próbuje wyjaśnić, jak to było z porwaniem króla Stanisława Augusta. Siódma zaś odchodzi od historii Polski, bo dotyczy postaci Napoleona i jego śmierci. Następna wraca do kraju i opowiada o Jakubie Szeli, przywódcy powstania chłopskiego 1846 roku. Poznajemy prawdę o powodach wybuchu tej rewolty.

Potem znów opuszczamy kraj, aby poznać kulisy samobójstwa kochanków w Mayerlingu, o którym cesarz Franciszek Józef  powiedział: „Wszystko jest lepsze od prawdy”. To już dziewiąta zagadka. A dziesiąta jest do dzisiaj niewyjaśniona, a dotyczy zaginięcia lub  morderstwa generała Zagórskiego.

Zaletą książki jest gawędziarski styl z elementami swoistego poczucia humoru i nawiązaniami do naszych czasów, chociaż w niektórych przypadkach autor tak szczegółowo opisuje detale sprawy, że staje się to nużące dla czytelnika.

Książka zawiera czarno-białe fotografie.

Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Buntowniczka

O autorce:

Małgorzata Czyńska urodziła się w 1975 roku. Jest historykiem sztuki i kuratorem wystaw. Także dziennikarką i autorką pięciu książek. Współpracuje z czasopismami o wnętrzach, projektowaniu i modzie oraz publikuje w „Wysokich Obcasach”. Za książkę „Kobro” otrzymała Górnośląską Nagrodę Literacką w 2016 roku.

O książce:

„Poza kilkoma mocnymi epizodami jej biografia wcale nie jest dobrze znana,
a o epizodach wiedzą tylko nieliczni.”.
 
Autorka jako dedykację zacytowała fragment ulotki reklamowej artystycznej grupy „a.r.” („artyści rewolucyjni”) z roku 1931: „każdemu człowiekowi nowoczesnemu poszukującemu wyrazu naszych dni”.

Czy Katarzynie Kobro udało się w swojej twórczości dać wyraz jej dni?

Bo przecież „Bohaterką jest radykalna rzeźbiarka, propagatorka najbardziej nowoczesnych rozwiązań w sztuce”.

Już na pierwszej stronie biografii dowiadujemy się, jakie, według bohaterki, jest zadanie każdej rzeźby. I nie jest to lepienie figurek.

Poznajemy życie Kobro od spotkania z przyszłym mężem w 1916 roku w szpitalu, w Moskwie. Ona jest Rosjanką, on inżynierem i okaleczonym na wojnie Polakiem.
O Rosji – z czasu, gdy tam mieszkała i studiowała Kobro – opowiadają zacytowane  fragmenty książek Katarzyny  Sayn-Wittgenstein „Koniec mojej Rosji. Dziennik 1914-1919” oraz Andy Rottenberg „Sztuka rosyjska – sztuka polska. Wiek XX. Z punktu widzenia polskiego kuratora”.

Książka ta to głównie cytaty, cytaty… cytaty teoretycznych rozważań dotyczących sztuki oraz architektury, co dla czytelnika spoza branży jest dosyć nużące. Czyńska zamieszcza w niej także fragmenty wspomnień córki Kobro, Niki Strzemińskiej „ Sztuka, miłość i nienawiść” oraz wypowiedzi osób, które ją znały.

Życie prywatne Kobro nie było lekkie, łatwe i przyjemne, od teściowej po ślubie usłyszała: „Żebyś tylko dzieci nie miała. Władkiem się opiekuj”. Jakby za poczęcie dziecka odpowiadała tylko kobieta. Dalej ani przed II wojną, ani po nie było lepiej.

Widać, że autorką biografii jest historyk sztuki, bo więcej w niej o artystach i sztuce niż o samej Kobro. A może nie ma zbyt wielu dokumentów, do których można się odwołać? Z bibliografii widać, że autorka sięgnęła do najróżniejszych źródeł. Czytając tę pozycję, miałam jednak wrażenie, że  Strzemiński dominuje zarówno w życiu Kobro, jak i w tej książce.

Jak Kobro wyglądała, pokazują czarno-białe zdjęcia. Na pierwszym z zamieszczonych stoi obok męża Władysława Strzemińskiego, a przy nim Julian Przyboś.

Oprócz prywatnych fotografii są w tej publikacji reprodukcje różnych druków i dokumentów – zgłoszenie na wystawę, numery czasopisma „Praesens”, okładka katalogu wystawy czy list Katarzyny Kobro.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Czy ?nie ma? coś zmienia?

O autorze:

Mariusz Szczygieł urodził się 5 września 1966 roku w Złotoryi. W 2000 roku ukończył studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. W początkowej fazie swojej kariery współpracował z pismem „Na przełaj”. W latach 1995-2001 prowadził telewizyjny program „Na każdy temat”. Po zakończeniu współpracy jest reportażystą w dużym stopniu ukierunkowanym na Czechy. Pracuje jako dziennikarz i reporter  „Gazety Wyborczej”, wykładowca reportażu w Instytucie  Dziennikarstwa UW. W 2014 roku założył wydawnictwo „Dowody na Istnienie” w ramach Fundacji Instytut Reportażu. Jest laureatem Europejskiej Nagrody Książkowej. Wydał m.in.: „Gottland”, „Zrób sobie raj”, „Projekt prawda”, „Nie ma”.

O książce:

W tej książce nic nie jest zmyślone.
Gdybym zmyślał byłaby o wiele ciekawsza.

Mariusz Szczygieł
 
Każdy pisarz, jeśli mu zależy, aby książka była kupowana i czytana, bierze udział w akcji promocyjnej. Spotkania, czy to w mediach, czy w trakcie targów książki prowadzą dziennikarze. Sposobem na zainteresowanie potencjalnych czytelników jest sensacja. Cóż takiego sensacyjnego jest w książce „Nie ma”? Oczywiście postać braci Kaczyńskich, choć ani jeden tekst nie jest im poświęcony. Ale tak się złożyło, że historia życia sióstr bliźniaczek  jednojajowych (to ważne) splotła się z tymi panami. W jaki sposób, to już przeczytacie sami. Dziennikarka na spotkaniu we Wrocławiu zapytała, czy w książce zamieścił wszystko, czego się o nich dowiedział. Szczygieł odpowiedział, że nie. I dodał, na podstawie losów sióstr Woźnickich, że po ludzku bardzo współczuje Jarosławowie Kaczyńskiemu.

„…śmierć jednego z bliźniaków nie jest śmiercią tylko jego. Jest też śmiercią tego, który zostaje. On żyje, ale jak cień”.

Także w trakcie spotkań autor mówi, że w wyrażeniu „nie ma”, słowo „ma” stanowi 40 procent. Czyli nie jest tak, że wszystkiego nie mamy. Coś nam zawsze pozostaje. Najlepszym przykładem jest czeska poetka, która nie pisała, bo nie wierzyła w swój talent, dopiero śmierć męża spowodowała chęć czy przymus pisania. Czy księgowa, która wszystkie zdarzenia swego niełatwego życia zapisuje w Excelu – sukcesy, porażki, zdarzenia duże i małe.

„Jest pewien typ ludzi, którzy muszą się nauczyć pewnej sztuki…. Muszą nauczyć się cieszyć drobiazgami”.

Bohaterowie tej książki są bardzo różni – molestowana córka, mężczyzna czekający na koniec świata, malarz, ukraiński żołnierz, który „zapisał się na wojnę”, transseksualista, rzeźbiarz, właścicielka dziwnego domu w Pradze, sklep z rzeczami po umarłych.

Najbardziej wstrząsający jest tekst „Śliczny i posłuszny”, o kompletnym braku uczuć wyższych i inteligencji emocjonalnej.

Oczywiście wzruszył mnie bardzo tekst o kocie, który według mnie ma ten klimat, co wiersz Szymborskiej na podobny temat.

Według Mariusza Szczygła: „Reportaż to nieumiejętność przeżycia własnego doświadczenia egzystencjalnego za pomocą fikcji”. Ale nie podchodźcie na spotkaniach do niego mówiąc „Miałam/em ciekawe życie”. Aby się Wami zainteresował, to zdanie musi go porwać, chwycić za gardło, a może rozbawić.

Na koniec Szczygieł wyjawia, co napisałby światu przed śmiercią? A Wy?

Polecam.


[Dedykację na egzemplarzu swojej książki autor wpisał po otrzymaniu ode mnie w prezencie zrobionej specjalnie dla niego zakładki z kolażem].

IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Fantastyczne życie Lema

O autorze:

Wojciech Orliński urodził się 2 stycznia 1969 roku w Warszawie. Ukończył chemię na uniwersytecie w stolicy. W latach 90. był działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej.  Od 1997 roku pracuje w „Gazecie Wyborczej”. W 2005 roku przebywał na stypendium w Wiedniu. Od 2011 roku jest przewodniczącym NSZZ „Solidarność” w Agora S.A. Jest znawcą twórczości Stanisława Lema. Wydał encyklopedyczny przewodnik po twórczości tego pisarza „Co to są sepulki. Wszystko o Lemie”. Napisał także scenariusz do filmu „Autor Solaris”. I ostatnio biografię „Lem. Życie nie z tej ziemi”. Sam jest autorem powieści fantastycznej „Polska nie istnieje”, a także opowiadań science-fiction. Nie ogranicza się jednak do tej tematyki – napisał dwie książki o amerykańskiej popkulturze. I o skandynawskim twórcy kryminałów oraz bohaterach jego powieści „Sztokholm Stiega Larssona”.

O książce:

Świetna książka! Dowiedziałem się z niej wielu rzeczy o własnym ojcu
Tomasz Lem
 
Nigdy nie wiadomo, czy biografie znanych osób więcej ukrywają, czy odkrywają. Jeśli autor lubi opisywaną postać zapewne nie chce jej skrzywdzić lub obrazić i wtedy książka jest rzetelna, acz z lekka ocenzurowana. Ale w życiu  każdego człowieka są momenty zbyt bolesne, aby o nich opowiadać.

Tak właśnie jest w przypadku Stanisława Lema, którego życie, wydawałoby się, dokładnie poznajemy z autobiografii „Wysoki Zamek”, książki jego syna Tomasza i opublikowanych w książkach wywiadów-rzek Stanisława Beresia i Tomasza Fiałkowskiego.

Lem unikał opowiadania o okresie II wojny i Orliński postanowił sprawdzić dlaczego. Czyli jak wyglądało życie Lema w ogarniętym wojną Lwowie. Jacy byli jego rodzice i dalsza rodzina. Skąd, zarówno jeśli chodzi o nację jak i środowisko, pochodził i jak to wpłynęło na jego losy.

W PRL-u były dwa zakazane tematy: Lwów jako polskie miasto i żydowskie pochodzenie. Dodałabym jeszcze jeden: sowiecka napaść na Polskę 17 września 1939 roku. Wszystkie trzy dotyczyły Lema i jego rodziny.

Autor tropi, bardzo dokładnie, wątki autobiograficzne w książkach bohatera dotyczące tego okresu i traumatycznych przeżyć, o których sam Lem nie mówił, a gdy czasami do nich wracał nie mógł potem spać w nocy.

„Lwów w okresie, w którym Lem ukrywa się na fałszywych papierach, jest miastem grozy. Łapanka grozi każdemu”.
Po tych przeżyciach Lem uważa, że „W najciemniejszym zakątku naszej Galaktyki żyje Ohydek Szalej, który nazywa siebie homo sapiens”.

Opisanie dzieciństwa i życia pisarza w czasie II wojny we Lwowie zajmuje aż 97 stron biografii.

Rozdziały  książki są zatytułowane tak jak kolejne powieści Lema: Wysoki Zamek; Wśród umarłych; Wejście na orbitę; Dialogi; Niezwyciężony.

Orliński bardzo dokładnie, dla mnie czasem aż nazbyt, opisuje życie i twórczość tego pisarza. Jest wielbicielem książek Lema i, moim zdaniem, zabrakło mu dystansu do swego idola.
Autor to tropiciel prowadzący śledztwo, badający najmniejszy ślad, opisujący pisarza w różnych momentach życia. Rejestruje i przedstawia pasję motoryzacyjną i słabość do słodyczy. Jego znajomych i przyjaciół. Gdzie i w jaki sposób pisał swoje książki – podobno tak jak amator nie robił planu powieści, tylko pisał to, co mu w trakcie tworzenia przyszło do głowy.

Dowiadujemy się, jak wyglądały i działały kolejne auta Lema, jego perypetie związane z budową domu, boje z cenzurą i wyjazdy zagraniczne. I o co chodziło w zatargu z pisarzem amerykańskim. Także jakie miał dolegliwości i operacje, gdzie i jak go leczono. Z kim się przyjaźnił, kto bywał w jego domu i do kogo pisał listy .

Gdy Lem chciał, aby cenzura nie zrozumiała treści jego korespondencji, pisał w czterech językach.

Przy okazji jest to, od strony pisarzy, obraz Polski gdzie rządzili, sterowani ze Wschodu, ciemniacy. Lem uważał, że kontakt z przedstawicielami władz PRL-u jest rozmową z pijanym szakalem uzbrojonym w policję polityczną.

Na grobie Lema umieszczono łacińską maksymę: „Zrobiłem, co umiałem. Niech więcej zrobią zdolniejsi”.

Książka zawiera zdjęcia, bibliografię, podziękowania i indeks nazwisk.

Polecam.
 
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.