Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

Rosja oczami Polaka

O autorze:

Wacław Radziwinowicz urodził się w 1953 roku w Olsztynie. Tam ukończył studia z zakresu filologii polskiej. Następnie studiował dziennikarstwo w Warszawie. Od 1992 roku był redaktorem naczelnym regionalnego oddziału „Gazety Wyborczej” w Olsztynie. W 1997 roku został stałym korespondentem tej gazety w Rosji. Został z niej wydalony w grudniu 2015 roku. Napisał i wydał trzy  książki: „Gogol w czasach Google`a. Korespondencje z Rosji 1998 – 2012”, „Soczi. Igrzyska Putina”, „Creme de la Kreml”. Dziennikarz, publicysta, reportażysta.

O książce:

„Magię tego kraju, jego ciepło i ciepło jego ludzi,
dzielnych i bystrych można odszukać.
A wtedy tym bardziej intrygujące staje się pytanie,
czemu ten naród pozwala, by stali nad nim ci,
którzy swoich rodaków gotowi są pędzić przez pola
minowe tak, jakby żadnych min tam nie było”.
 
We wstępie autor opisuje, w jaki sposób powtórzyła się historia jego rodziny. Mianowicie w 1921 roku jego babcia z mężem uciekają z Syberii od bolszewików z kotką Lalą, on sam po latach musi wyjechać z Rosji z żoną i kotką Masią.

Książka zawiera 172  krótkie, najwyżej trzystronicowe felietony. Ich tematy są różne, ale zawsze dotyczą Rosji, jej mieszkańców, a przede wszystkim władzy, której symbolem jest Kreml. Pod każdym jest podana data powstania tekstu.

O czym więc przeczytacie?

O handlu żywym towarem i o członkowozie.

I o milicji: „Na straży prawa i porządku stoi dziś w Rosji więcej mundurowych… niż niegdyś w dwa razy większym ZSRR”.

O historii rozpijania narodu, począwszy od Piotra I.

O armii, którą odziano w mundury zaprojektowane przez znajomego królika i jakie były tego skutki. I dlaczego onuce zniechęcają Zachód od najazdu na Rosję. Oraz do czego służyła duża klamra przy pasku.

Dowiecie się, co to jest GosDura i jaka jest kara za tupanie kotów.

Jak funkcjonuje w obecnej Rosji postać Stalina i dlaczego Rosjanie na potęgę instalują w autach kamery.

Na dziewięciu stronach autor pisze o tym, w jaki sposób powstawały rosyjskie wielkie fortuny.  I jak sobie finansowo radzą ludzie Putina.

I o tym w jaki sposób jest pokazywana w mediach jego osoba. Ja uważam, że się ośmiesza i nie ma poczucia obciachu. Jak wielu polityków zresztą.

O rosyjskiej współczesnej nauce, szkolnictwie średnim i wyższym.

Także o kulturze i sztuce – filmach jakie powstają a jakie powinny być kręcone. Jakie są dzieje najcenniejszych dzieł z Ermitażu.

O kantorach wymiany walut, które kantują ile wlezie.

0 dysydentach, których ulubionym toastem jest: „Wypijmy za sukces naszej beznadziejnej sprawy”.

Większość tekstów tak opisuje Rosję, że aż się nie chce tam jechać. I nie zamierzam.

Znalazłam dwa pozytywy:  pierwszy – w Rosji nigdy nie zabijano kotów pod pretekstem, że to diabelskie zwierzęta, drugi –  zadbane w Moskwie parki z toi-toiami.

Autor objawia poczucie humoru głównie w tytułach rozdziałów:

„Rosja, czyli pieróg z niespodzianką”, „Kiler na majla, czyli tanie dranie po rosyjsku”, „Gertruda, czyli fortepian w krzakach”, „Armia odłowi zboczeńców, czyli politruk i pupa”.

Radziwinowicz próbuje odpowiedzieć na pytanie: : „Co jest takiego magicznego w tym groźnym kraju, że tak się za nim tęskni nawet przez pół wieku?” – jak jego babcia.

Czy mu się to udało – oceńcie sami.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Dwie jędze

O autorze:

Stephen Edwin King urodził się  21 września 1947 w Portland. W przeszłości wydawał książki pod pseudonimem Richard Bachman, raz jako John Swithen. Jego książki rozeszły się w nakładzie przekraczającym 350 milionów egzemplarzy, co czyni go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Studiował na University of Maine. Zanim odniósł sukces jako pisarz pracował jako nauczyciel języka angielskiego w szkole. Jest autorem horrorów, które przeszły do klasyki gatunku, jak np. Lśnienie, Smętarz dla zwierzaków, Miasteczko Salem, Podpalaczka.  Nie ogranicza się jednak do jednego gatunku, czego przykładem są: Cztery pory roku, Zielona mila, Oczy smoka, Bastion oraz 8-tomowy cykl powieści fantastycznych Mroczna Wieża. Jest wielokrotnym zdobywcą Nagród Brama Stokera i British Fantasy Award. W 2003 został odznaczony prestiżowym Medalem za Wybitny Wkład w Literaturę Amerykańską (Medal for Distinguished Contribution to American Letters, DCAL) przez National Book Foundation, a w 2014 – Narodowym Medalem Sztuki. Stephen King ma córkę i dwóch synów, również pisarzy: Owena Kinga oraz Joe Hilla.

O książce:

„Czasem trzeba być bezduszną jędzą, żeby dać sobie radę w życiu.  
Czasami tylko to daje ci siłę…”
 
King jest autorem kojarzonym przede wszystkim z horrorami.  Ale ma w swoim dorobku także powieści psychologiczne i „Dolores Claiborne” jest jedną z nich. W dodatku jest monologiem głównej bohaterki, która opowiada swoje dzieje związane z mężem pijakiem i brutalem oraz wredną pracodawczynią Verą.

Na szczęście dla czytelnika King jest wytrawnym pisarzem i ani przez chwilę nie nudzi. Jego bohaterka jest wyrazistą postacią, nie idealną ale nie potępiamy jej postępowania, wręcz się z nią solidaryzujemy.

Dolores mieszka na wyspie Little Tall, ciężką fizyczną pracą utrzymuje męża i troje dzieci, więc jest udręczona,  zaharowana i wiecznie zmęczona.

O mężu mówi, że: „był cholernym kamieniem młyńskim, który nosiłam u szyi”.

Ale w końcu dostrzega zło, jakie spotyka jej córkę. Zdeterminowana reaguje konsekwentnie i bezlitośnie. Bo czasem trzeba być bezduszną jędzą.

„Największą jędzą jest matka przerażona o swoje potomstwo”.

Bohaterka przez wiele lat pracuje u równie bogatej co podłej Very Donovan, która z biegiem lat staje się coraz bardziej zależna od swojej opiekunki.

Na przykładzie tej postaci autor pokazuje jak może wyglądać starość osoby przyzwyczajonej do stawiania na swoim i jak swoim postępowaniem dręczy wszystkich wokół siebie, dzięki czemu jest coraz bardziej samotna.

To studium osuwania się w stronę śmierci, ze wszystkimi tego skutkami, lękami i fobiami.

Trupy są w tej książce dwa, ale to nie jest kryminał.

To opowieść o dwóch kobietach – bardzo biednej, zaradnej i nieustraszonej oraz bardzo bogatej, wrednej i zajętej tylko sobą.

Właściwie łączy je tylko to, że pozbyły się swojego męża gdy przekroczył granice ich odporności. Pewnie dlatego, że  obie bardzo nie lubiły przegrywać.

„…życie człowieka sprowadza się przede wszystkim do tego, że musi dokonywać  wyborów oraz płacić rachunki, kiedy nadchodzi pora…”.

Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Kto zabił Jensa?

O autorze:

Johan Theorin urodził się w Goteborgu, w 1063 roku. Jest pisarzem i dziennikarzem. Za swoją twórczość otrzymał wiele nagród  m.in. Szwedzkiej Akademii Kryminału za „Zmierzch” i „Szklany Klucz”. W Polsce  Wydawnictwo Czarne wydało w ramach „Serii ze Strachem”: „Zmierzch” ( 2008),  „Nocną zamieć” (2010), „Smugę krwi” (2012) i „Świętego psychola” (2013).

O książce:

„…co się stało we mgle tamtego dnia?”
 
Tytuł „Zmierzch” kojarzy mi się z wampirami. Na szczęście Theorin woli pisać kryminały.

Akcja powieści toczy się na wyspie Olandia, która leży  na Morzu Bałtyckim, położona jest blisko brzegu przy południowo-wschodnim krańcu Szwecji i oddzielona od stałego lądu Cieśniną Kalmarską. Jest drugą co do wielkości (po Gotlandii) wyspą tego kraju.

Akcja zaczyna się od zaginięcia we wrześniu 1972 roku kilkuletniego Jensa Davidssona, syna Julii, która po dwudziestu latach nie może się z tym faktem pogodzić. Utrata dziecka wpłynęła destrukcyjnie na jej życie, kobietą rządzi przebyta trauma. „Czarna dziura rozpaczy, w którą ona wpadała coraz głębiej, nie dbając o życie”.

Bohaterów książka ma kilku, każdy z nich jest dobrze opisaną postacią, wnoszącą coś ważnego  do wyjaśniania sprawy zaginięcia chłopca.

Współcześnie jego dziadek Gerlof, mieszkaniec domu dla seniorów, otrzymuje pocztą dziecięcy sandał. I postanawia wyjaśnić, co naprawdę stało się z wnukiem. Dzwoni w tej sprawie do córki. Ta przyjeżdża i zamieszkuje w Stanvik, w pustym rodzinnym domu.

Widać, że pisarz zna i rozumie osoby w zaawansowanym wieku, bardzo przekonująco opisuje kłopoty Gerlofa ze zdrowiem, głównie z poruszaniem się.

„W końcu gdy człowiek jest już dosyć stary, tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby znaleźć się w spokojnym, swojskim miejscu, w towarzystwie ludzi, których się lubi”.

Mimo to senior wplątuje się w wyjaśnianie kto zabił jego przyjaciela, bo życie w domu opieki jest nudne. Zawodowo Gerlof był marynarzem i przewoził ze Smalandii na Olandię drewno, a w czasie II wojny pracował jako pilot.

Julia jest pielęgniarką na ortopedii ale ma depresję, za dużo pije i często jest na zwolnieniu lekarskim.

Oprócz nich ważną postacią powieści jest Nils Kant, najlepiej czujący się na wrzosowisku (opis tej krainy niektórych znuży, a innych zachwyci), gdzie codziennie poluje na zające, a nawet na… ludzi. Jego życie poznajemy dzięki wielu retrospekcjom. I nie jest to postać pozytywna. Przypisuje się mu bowiem śmierć brata, niemieckich żołnierzy, policjanta. Także podpalenie łodzi.

„Człowiek, który na Olandii z czasem stanie się przyczyną wielkiego smutku i strachu…”.

Akcja przenosi się wraz z Nilsem z Olandii na Smalandię, a potem na Kostarykę, przedstawiając różne okresy jego życia.

Mamy też śmierć kamieniarza Ernesta.

Zagadek jest kilka – jak i czy zginął Jens. Kto zabił Ernesta, a kto przysłał sandał? Czy Nils Kant naprawdę nie żyje? Kto zabrał zakopane na alvarecie klejnoty? I jaką tajemnicę kryje pewne zdjęcie.

Wyjaśnia się to dopiero pod koniec książki.

Autor i tłumacz nie wyjaśniają jednak, co to jest „snus” zostawiony w pustym domu rodziny Kant. Otóż snus to popularna w Szwecji, Finlandii i w Norwegii używka, sporządzana na bazie tytoniu. Postacią przypomina sprzedawaną w Polsce tabakę, jednak w odróżnieniu od niej zażywana jest doustnie, przez umieszczenie jej za dolną lub górną wargą, skąd następuje wchłanianie nikotyny.

Polecam książkę, a nie używkę.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Zginął w pośpiechu

O autorce:

Dorota Karaś jest dziennikarką gdańskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z „Wysokimi Obcasami” i „Dużym Formatem”. Jest autorką książki „Szafa, czajnik, obwodnica. Rozmowy z obcokrajowcami”.

O książce:

„…ja nie mogę nigdzie zagrzać miejsca. Jestem ciągle w podróży,
większość czasu spędzam w pociągu
”.
 
Jest powiedzenie, że wybrańcy bogów umierają młodo. Tak było ze Zbigniewem Cybulskim, nazywanym polskim Jamsem Deanem. Obaj zginęli młodo i tragicznie, jeden za szybko jechał, drugi za późno wskoczył do pociągu.

Tak też autorka zatytułowała pierwszy rozdział swojej książki – „Pociąg”. Nie opisuje w nim wypadku na dworcu, jak to naprawdę było  dowiemy się dopiero od naocznego świadka, na końcu książki. 

Aktor żył w PRL-u i ta rzeczywistość miała ogromny wpływ nie tylko na życie, ale i na pogrzeby obywateli. A Cybulski miał aż dwa.

Rozdziały noszą, bardzo dobrze wybrane, tytuły filmów, w których grał bohater. Nie zawsze  te najważniejsze. W drugim, nazwanym „Milczenie”, poznajemy losy rodziny aktora. Przemilczane w jego oficjalnych biografiach (bo PRL) i przez niego samego. Czytamy: „…wojna zniszczyła Zbigniewa: poharatała rodzinę, zabrała miejsce, w którym się urodził, zostawiła niegojącą się ranę”.

Następne rozdziały to „Koniec nocy”, „Trzy starty”, „Pokolenie”, „Cała naprzód”, ”Niewinni czarodzieje”, „Popiół i diament”, „Kochać”, „Giuseppe w Warszawie”, „Ich dzień powszedni”, „Rozwodów nie będzie”, „Salto”, „Pociąg” (II). Pod każdym z tytułów jest krótki fragment listu od wielbicieli. Nie ma w nich tylko wyrazów uznania, ale są też prośby: o zdjęcie, autograf, o radę jak zostać aktorką,  nawet o pieniądze.

Autorka relacjonuje życie Cybulskiego chronologicznie, opierając się na dokumentach, wywiadach, rozmowach z rodziną, znajomymi, aktorami, którzy z nim występowali.

Życie aktora można podzielić na kilka okresów, ale dla miłośnika jego talentu dwa są najważniejsze: gdański i warszawski. Jawią się w nich dwa zupełnie odmienne oblicza Cybulskiego.

W czasie pobytu w Gdańsku jest bardzo twórczy i to na kilku polach – pisze teksty, scenariusze, organizuje przedstawienia, jest reżyserem, konferansjerem, występuje jako aktor. Jest zorganizowany i punktualny. Zupełne przeciwieństwo Zbyszka (jak go wszyscy nazywali) z okresu warszawskiego.

Z książki dowiecie się, dlaczego tak się stało i co wpłynęło na zmianę osobowości aktora. Jakie miał fobie, natręctwa, kompleksy i życie prywatne, małżeństwo, trudności lokalowe i jak spisywał się w roli ojca.  Oraz jak to wpłynęło na życie oraz charakter syna Maćka. „Kiedy wychodził i zamykał za sobą drzwi, zapominał, że ma dom…on się w domu po prostu źle czuł”.

Przeczytamy o ciągłym borykaniu się z brakiem pieniędzy. O jego „odpowiedzialności za Rzeszowskie i Kieleckie”. O tym, że chciał, aby wszyscy go kochali. Czym były „zastrzyki optymizmu” i dlaczego na grobie położono mu budzik.

Mówił o sobie: „Jestem nastrojowcem. Czasami interesuje mnie miłość dwojga ludzi, czasem planeta Mars, kiedy indziej kulawy pies czy też to, że w ogrodzie botanicznym przemarzły kaktusy”.

Książkę kończą wspomnienia różnych osób, które opowiadają swoje ostatnie z aktorem spotkanie oraz „Kalendarium życia i twórczości”.

O staranności wydawcy świadczy dodanie indeksu osób i spisu źródeł ilustracji.

Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Owce i ludzie

O autorce:

Leonie Swann (pseudonim) urodziła się w 1975 roku w Dachau lub w Monachium. Studiowała filozofię, psychologię i literaturę angielską w Monachium. Mieszka w Berlinie.

O książce:

Kiedy prawda wychodzi na jaw, ludzie mówią, że to sprawiedliwość”.
 
Nie pierwszy raz pisarz czyni zwierzęta bohaterami swej powieści. Zrobił to już Orwell w „Folwarku zwierzęcym” i Adams w „Wodnikowym wzgórzu”.  A   Lilian J. Braun w serii książek „Kot, który…”.

Akcja „Sprawiedliwości owiec” toczy się latem na pastwisku (tłumacz używa słowa „pasionek”) nad morzem w Irlandii i w miasteczku Glennkill.

Swann widocznie lubi zwierzęta, stosuje więc antropomorfizację. Przypisuje im ludzkie zdolności i emocje – „wszystkie trzęsły się ze strachu i łudziły nadzieją”.

Stado składające się z dziewiętnastu zwierząt zostaje nam, wraz z charakterystyką postaci, przedstawione na początku jako „dramatis oves”.

Każda owca  ma w stadzie swoją rolę: Panna Maple jest najmądrzejsza, Sir Ritchfield to bystrooki przewodnik stada, Biały Wieloryb ma świetną pamięć, Zora nie ma lęku wysokości i tak dalej.

Nie bez powodu czytelnikowi Panna Maple kojarzy się z bohaterką powieści Agaty Christie, choć jej imię pochodzi od tego, że lubi zlizywać z kromki pasterza syrop klonowy, a to języku angielskim jest „maple syrup”.

Nie brakuje też inspektora Holmesa, ale ten nie jest tak inteligentny jak bohater powieści Artura Conan Doyla, ma najgorszą wykrywalność przestępstw w hrabstwie.

Treścią powieści jest próba wykrycia przez stado zabójcy ich pasterza George`a. Owce rozumieją ludzką mowę i nawet wyprawiają się do miasteczka, aby podsłuchiwać rozmowy jego mieszkańców. Ale sposób ich myślenia jest prosty i naiwny, dlatego wielu zachowań ludzkich nie rozumieją. Nie lubią pastora i rzeźnika, który śmierdzi śmiercią, Świętoszki Beth, pasterza Gabriela i wiecznie pijanego Toma.

W Glennkill odbywa się konkurs na najmądrzejszą owcę. Przeczytajcie,  do czego te biedne zwierzęta są wtedy zmuszane.

Nastrój książki tworzą niebanalne opisy przyrody. Oto przykład: „Tuż obok przeleciał biały motyl, mleczny tancerz, kawałek niesionego przez wiatr jedwabiu”.

Według owiec „Sprawiedliwość jest wtedy … kiedy możesz biegać i paść się, gdzie chcesz. Kiedy możesz walczyć o swoje. Kiedy nikt ci niczego nie kradnie i nie zabrania iść własną drogą”.

„Małe zagadki rozwiązują się same. Jedna po drugiej, jak otwierające się pączki”.

Poza owcami i ludźmi raz tylko pojawia się w książce Biały Kot, para kotów w zalotach i pies Tess oraz ptak.

Po przeczytaniu książki podejrzewam, że marzeniem autorki jest wielopoziomowe porozumienie całej przyrody: ludzi, zwierząt i roślin. Moim też.

Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Wietnam z bliska

O autorze:

Andrzej Meller urodził się 28 marca 1976 roku w Warszawie. Dziennikarz, reportażysta, podróżnik. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Był korespondentem wojennym w Afganistanie, Gruzji, na Sri lance i w Libii. Oprócz „Czołem, nie ma hien” opublikował jeszcze dwie książki: „Miraż. Trzy lata w Azji”, „Zenga, zenga, czyli jak szczury zjadły króla Afryki”.

O książce:

Jak opisać ten wietnamski patchwork. Jak poznać kraj i jego mieszkańców bez znajomości języka?”.
 
„Jedna połowa świata nie wie, jak żyje druga” i tę lukę poznawczą autor próbuje wypełnić, opowiadając o kraju, który miał nieszczęście być najpierw podbity i wykorzystywany przez Chiny, potem Francuzów, a na koniec niszczony napalmem w czasie długoletniej wojny przez Amerykanów.

Komunistyczna północ zwyciężyła kapitalistyczne południe tego kraju i to, co z tego wynikło, Meller opisuje, ukazując dobre i złe strony obecnej sytuacji. Robi to, relacjonując własne podróże po Wietnamie i opowiadając o losach jego  mieszkańców. Nie skupia się tylko na tubylcach, bo przebywa tam wiele osób z innych krajów.

„Mui Ne stało się posowieckim kurortem… można spotkać … Ukraińców, Uzbeków, Kazachów, Buriatów”. Rosjanie prowadzą tam swoje małe biznesy: aptekę, wędzarnię, piekarnię. Wietnamczyk „Mistrz Le” pomaga autorowi w wielu sytuacjach, jest rusycystą, tłumaczem nie tylko języka, ale również tradycji, obyczajów i mentalności rdzennych mieszkańców.

W tej  książce znajdziecie odpowiedzi na takie m.in. pytania:
Co palą Wietnamczycy?
Dlaczego azjatycki poranek zaczyna się znacznie wcześniej niż europejski?
Jaką funkcję pełni kapelusz z liści palmowych – oprócz tej oczywistej?
Kto króluje tam w dyskotekach?
Kto jest dla Wietnamu największym zagrożeniem?
Z czego składa się wietnamski samogon?
Ile tuneli zbudowano w czasie wojny z Amerykanami?
 
A te wszystkie wiadomości są usystematyzowane w rozdziały, czasem zabawnie zatytułowane, jak np.: „Born In CCCP”, „Dom ludzi zagubionych”, „Piekło w raju”, „Polscy nomadzi kajta”, „Napoleon Wschodu”. Każdy rozdział ma podtytuł, który jest przysłowiem lub mądrością ludową, taką jak ta oto: „Jeśli za często wychodzisz nocą na pewno spotkasz duchy”.

Z tej książki dowiedziałam się wielu nowych, ciekawych rzeczy, np. tego, że w Hanoi jest „Świątynia Literatury” najstarszy i najpiękniejszy zespół architektoniczny stolicy. Założono ją w 1070 roku. Przez siedem wieków za wysokimi murami znajdowało się centrum szkolnictwa wyższego, gdzie kształcono urzędników państwowych.

Rubaszne poczucie humoru autora nadaje niekiedy łotrzykowski wdzięk tej książce.

Znajdziecie w niej mapę kraju, zdjęcia i ilustracje wykonane przez żonę autora.

A na koniec cytat, który jest smutnym, niestety, podsumowaniem: „Komuniści wyprali mózgi społeczeństwa. … 70% Wietnamczyków żyje na wsi, napycha się ryżem i wierzy telewizji, bo nie ma innego źródła informacji”.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Co kochamy

O autorce:

Gabrielle Zevin urodziła się 24 października w Nowym Jorku. Ukończyła studia z literatury angielskiej i amerykańskiej na Harvardzie. Jest autorką powieści dla młodzieży i dorosłych oraz scenariusza filmu „Rozmowy z innymi kobietami”. Mieszka w Los Angeles.

O książce:

„Żaden człowiek nie jest wyspą. Każda książka jest wszechświatem”.
 
Motto powieści brzmi:
chodź, kochanie
miłujmy się
zanim ślad po nas zniknie
Dżalaluddin Rumi (perski poeta z XII wieku)

Polski tytuł „Między książkami” zachęca miłośników czytania do sięgnięcia po tę pozycję. I nie zawiodą się, bo większa część akcji toczy się w niedużej księgarni na Alice Island.

Jej właścicielem i jedynym pracownikiem jest trzydziestodziewięcioletni Ajay Fikry. Smutek po śmierci ciężarnej żony zagłusza alkoholem, jest zgorzkniały i nieprzyjemny w kontaktach. O tym na własnej skórze przekonuje się agentka wydawnictwa Pterodactyl Press Amelia Loman, mieszkająca poza wyspą z kotem Błotosmętkiem.

Na wyspie Ajay nie ma konkurencji, lecz ledwie zarabia na swoje utrzymanie. Jego szwagierka Ismay jest żoną znanego pisarza i nie jest to udany związek. „Życie go nauczyło, że są to [pisarze] zarośnięci narcyzowie, ludzie niepoważni i na ogół nieznośni”. No to sobie już wyobrażam, co myśli o pisarkach.

Do tych nieprzyjemnych faktów autorka dołącza zaginięcie bardzo cennej książki, która miała być zabezpieczeniem dla Ajaya na starość. No i pewnego wieczoru w piątek Fikry zastaje w księgarni dwuletnią dziewczynkę Maję. Decyduje się nią zająć, a potem adoptować. Pomocą w opiece i wychowaniu dziecka są informacje z Googli, na szczęście Maja jest bystra ponad swój wiek.

Dzieciństwo spędza w księgarni, bawiąc się z dziećmi, które przychodzą z ciekawskimi rodzicami. Jej przemyślenia są gorzko-zabawne, np.: „Całe życie człowieka zależy od tego, gdzie go zostawią”.

Ajay najbardziej ceni opowiadania i dlatego każdy rozdział książki jest poprzedzony krótkim streszczeniem ulubionych tekstów dedykowanych Mai. „Powieści bez wątpienia mają swój urok, lecz w uniwersum prozy nie ma nic elegantszego nad opowiadania”. Przybrany ojciec na koniec przekazuje córce: „Jesteśmy tym, co kochamy”.

W księgarni powstał policyjny klub książki i zabawna jest refleksja jego organizatora: „Wiele lat w roli organizatora… nauczyło komendanta, że najważniejszą rzeczą, ważniejszą nawet od omawianego tytułu, jest poczęstunek”.

Ta ksiązka jest  opowieścią o potrzebie miłości zarówno do ludzi i literatury. Także o śmieci, nieudanych związkach, chorobie. Na szczęście autorce nie brak poczucia humoru, które jednak daje o sobie znać rzadko.

Na koniec: „Czytamy, bo chcemy czuć, że nie jesteśmy sami. Czytamy, bo jesteśmy sami. Czytając, nie jesteśmy sami”.
Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Simona ? mistrz tajemnicy

O autorce:

Anna Kamińska ukończyła studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Jest dziennikarką i wydawcą telewizyjnym. Publikowała m.in. w pismach: Wysokie Obcasy, Zwierciadło, Sukces i Pani. Napisała książki: „Odnalezieni. Prawdziwe historie adoptowanych” (2010 rok), biografie: Wandy Rutkiewicz pt. „Wanda” (2017) i Simony Kossak „Simona” (2015) za którą dostała nominację do Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego. Takąż nominację autorka otrzymała za „Białowieża szeptem. Historie z Puszczy Białowieskiej” (2017).

O książce:

„W świecie zwierząt znalazła akceptację, której nie otrzymała od najbliższych”.
 
Kamińska na zakończenie opowieści o Simonie Kossak umieszcza swój list do nieżyjącej już bohaterki, gdzie czytamy: „Interesowała mnie Pani droga do puszczy i życie, które doprowadziło Panią na Dziedzinkę, bardziej niż Pani jako przyrodnik i Pani zasługi dla puszczy…”.

Z opowieści znajomych, współpracowników, rodziny i z różnych dokumentów poznajemy  życie i otoczenie oraz warunki, w jakich żyła Simona Kossak od dzieciństwa aż po odejście. Rodzinę bohaterki, z pozoru szczęśliwą, bo obdarzoną talentami. Pradziadek Juliusz, dziadek Wojciech, ojciec Jerzy – to słynni malarze. Ciotki Maria Jasnorzewska-Pawlikowska i Magdalena Samozwaniec – to pisarki.

Gdy Simona miała się urodzić, czekano na chłopca, który powinien był kontynuować tradycję malarską. Jakież było rozczarowanie ojca, gdy urodziła mu się trzecia córka ochrzczona jako Gabriela Simona. To rozczarowanie spotęgował fakt, że dziecko nie miało ani talentu malarskiego, ani (tak się przez wiele lat wydawało) pisarskiego.

Kamińska opisuje Kossakówkę – dom rodzinny w którym Simona zawsze źle się czuła nie lubiąc nawet Krakowa. „Córkom nie wolno było nic albo prawie nic. Miały być tylko dobrze wychowanie i dobrze się uczyć”. Jak je karano – dowiecie się z książki. Przez cale życie uciekała przed tym wszystkim. Nie od razu znalazła swoje powołanie i sposób na życie.

Autorka przedstawia te zmagania i doświadczenia – zarówno szkolne jak i w czasie studiów. Poznajemy więc jak się uczyła, jakie miała stopnie i na jaki temat pisała pracę magisterską, a potem doktorat i habilitację.

Jest też anegdota o prezerwatywach z czasu badań nad komunikacją wśród ryb. Może dlatego wybrała ten temat, bo w domu słyszała przez całe dzieciństwo „Dzieci i ryby głosu nie mają”.

Poznajemy też tło historyczne  (m.in. czasy II wojny w Krakowie) i dowiadujemy się, czym były „nocniki”. A także ceny niektórych artykułów żywnościowych w czasach, gdy Simona zaczęła pracować i zarabiać. I tak (rozbawił mnie ten szczegół) – pół litra koniaku radzieckiego kosztowało 130 złotych. Ale nie ma w tej książce mowy o panującym wtedy systemie politycznym i o tym, czy wpływał na życie bohaterki.

Potwierdzanie  swojej wartości, udowadnianie, że jednak ma talent, trwało u Simony przez całe życie. I bardzo utrudniało kontakty z innymi osobami.

Poznajemy też sprawy osobiste bohaterki, jej nieformalny i niełatwy, ale 35 lat trwający związek z artystą plastykiem i fotografem przyrody Lechem Wilczkiem.

A że miała duszę hipiski, nie zważała na to, jak się ubiera i co je. Bo zwierzęta i przyroda były dla niej ważniejsze niż ona sama i ludzie.

„W świecie zwierząt znalazła akceptację, której nie otrzymała od najbliższych”. Najbliższe jej zwierzęta to były między innymi: dzika locha, kruk, osioł i sarny, którymi się opiekowała w specjalnej zagrodzie i o nich napisała pracę doktorską, a potem habilitacyjną.

Z biografii dowiecie się też, dlaczego została pochowana w Porytem, a nie w rodzinnym Krakowie.

Całość jest przygotowana porządnie. Są przypisy, informacje o autorach i źródłach fotografii (czarno – białych) oraz dokumentów, indeks nazwisk, podziękowania i spis treści.„Kierowałam się zasadą potrójnego potwierdzania informac ji i pisałam o tym, co zawierają dokumenty przechowywane w zbiorach archiwalnych urzędów, szkół i innych instytucji” napisała w końcowym rozdziale „O książce” Anna Kamińska.

Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Simona o przyrodzie

O autorce:

Simona Kossak urodziła się 30 maja 1943 roku w Krakowie. Ukończyła Wydział Biologii i Nauk o Ziemi, specjalizacja – psychologia zwierząt, na Uniwersytecie Jagiellońskim.  Profesor nauk leśnych. Ponad 30 lat mieszkała w Białowieży. Była popularyzatorką ochrony przyrody i ekologii. Napisała kilkaset artykułów, kręciła filmy przyrodnicze. Od 2001 była autorką codziennych audycji  pt.: „Dlaczego w trawie piszczy” w Radiu Białystok i innych regionalnych oddziałach Polskiego Radia. Radio Gdańsk za popularyzowanie wiedzy przyrodniczej na antenie radiowej przyznało jej nagrodę „Osobowość Radiowa Roku 2003”. Napisała „Sagę Puszczy Białowieskiej” wydaną w 2001 roku. Zmarła 15 marca 2007 roku w Białymstoku.

O książce:

„Wiele złego we wszystkich epokach czynią niedouczeni medycy”.
 
Publikacja zawiera 82 teksty. Ułożono je alfabetycznie, przeplatając zioła ze zwierzętami, jak to w przyrodzie bywa. Zbiór zaczyna babka wąskolistna, a kończy żurawina. Znajdziemy w nim między innymi: borsuka, chmiel, dzięcioła, fiołki, jelenie, krety, paprocie, rysie, wilki i żmije. Książka jest ilustrowana – zawiera dwa zdjęcia autorki i czarno-białe ilustracje (przy każdym tekście) ze zbiorów Cyfrowej Biblioteki Narodowej „Polony”.

Poznajemy więc dokładny wygląd rośliny, jej pochodzenie, historię, dowiadujemy się, na jakiej glebie występuje i jakie ma zastosowanie w medycynie tradycyjnej. Autorka sięga do literatury fachowej z poprzednich epok, a nawet do literatury pięknej. Cytuje różne źródła, książki np. „Zielnik ekonomiczno-techniczny”. Podaje przepisy jak stosować niektóre z opisanych roślin. Ostrzega m.in. przed  robieniem nalewek i win z czarnego bzu, bo powodują zatrucia pokarmowe. Za to bardzo dobre są powidła z owoców tej rośliny.

Nie ma dobrego zdania o współczesnych politykach: „W dawnych czasach – rzecz dziwna – władcy bywali mędrcami”.

Także o biologach: „… dziś do chwastów zaliczono większość najcudowniejszych ziół” i tępi się je chemicznie np. babkę wąskolistną.

Podoba mi się jej konkluzja: „A może by tak tereny przeznaczone pod budowę fabryk leków obsiać bukwicą – ile pigułek i zastrzyków mogłoby zastąpić jedno małe ziele”.

Także opisy zwierząt pełne są ciekawostek. Pewien naukowiec powiedział o dzięciołach: „Aż przykro patrzeć, jak się nie lubią”.

Czy wiecie jak rozmawiają dzikie gęsi w locie? I wśród jakich zwierząt panuje kanibalizm? Jakie naprawdę są kukułki? Autorka wie i dzieli się z nami tą wiedzą.

Na początku rozdziału o nietoperzach Kossak cytuje wiersz swojej ciotki Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej „Ja byłem ssakiem, a chciałem latać”.

Poznajemy przy okazji historię literatury medycznej poczynając od kanonika wrocławskiego i krakowskiego Jana Stanko, którego  najwybitniejszym dziełem jest wydany w 1472 roku „Antibolomenum Benedicti Parthi”, czyli kompendium sztuki medycznej, praktyk leczniczych i aptekarskich oraz ogromna encyklopedia minerałów, roślin. Maciej z Miechowa napisał  poradnik medyczny „Conservatio sanitatis” wydany w 1522 roku.  Zawarł  w nim m.in. wskazania dotyczące leczenia chorób zębów i jamy ustnej. A w XVIII w. ksiądz Krzysztof Kluk napisał  trzytomowy „Dykcyonarz roślinny”, w którym opisał 1536 gatunków roślin krajowych i zagranicznych.

Książkę Simony Kossak polecam.


Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.

Węgierskie kobiety

O autorce:

Magda Szabó urodziła się 5 października w Debreczynie. Tam też studiowała. Potem była nauczycielką w żeńskiej szkole. W latach 1945- 49  pracowała w Ministerstwie Religii i Edukacji. Zadebiutowała w 1947 roku tomikiem poezji . W 1949 roku wydała „Powrót do ludzi”, za który otrzymała Nagrodę Baumgartena, co spowodowało aresztowanie i zwolnienie z pracy w ministerstwie. W latach 1949 – 1958 miała zakaz publikowania. Pracowała wtedy jako nauczycielka. Swoją pierwszą powieść „Fresk” napisała w 1958 r. Najbardziej znana jest natomiast „Tajemnica Abigeil” (1970) na podstawie której nakręcono serial. „Zamknięte drzwi”  wydała  w 1987 roku.  W 2012 na podstawie tej powieści Istvan Szabó nakręcił film z Hellen Mirren w roli głównej. Zmarła w roku 2007.

O książce:

: „… obie mamy takie przeklęte charaktery, bo obie jesteśmy z tych samych stron”.
 
Polski tytuł książki brzmi „Zamknięte drzwi”, natomiast węgierski po prostu „Drzwi”.
I słusznie, bo drzwi mogą być zamknięte, szeroko otwarte lub tylko uchylone.

Te drzwi symbolizują dwie skrajne postawy głównych bohaterek powieści (pisarki – alter ego Magdy Szabo) i jej pomocy domowej Emerenc, która jest także dozorczynią.

Drzwi są otwarte u pisarki, w życie której wchodzi wysoka, koścista i już niemłoda obca kobieta, „… odważna, cudownie, niegodziwie mądra i wyjątkowo bezczelna”. Drzwi tej kobiety są zamknięte, a z biegiem czasu ledwo uchylone.

Książka opowiada o ścieraniu się kultury/inteligencji z naturą/doświadczeniem życiowym.

Obie panie pochodzą z tych samych stron, obie mają silne charaktery.

Jednak dozorczyni jest jak dziecko – dla niej wszystko ma tylko dwie barwy - jest czarne lub białe. I tylko to, co ona uważa za dobre i słuszne, ma rację bytu. Widzę w tym brak inteligencji emocjonalnej.

Pisarka dopuszcza różne odcienie szarości, bo rozumie, że życie i ludzie są bardziej skomplikowani. Jest bardziej tolerancyjna. Choć nie zawsze starcza jej inteligencji, aby docenić lub choćby zrozumieć  inność swej gospodyni. Z biegiem czasu Emerenc ją tego uczy.

Swoją nieprzejednaną postawą dozorczyni zdominowała pisarkę i  mieszkańców dzielnicy Budapesztu, w której mieszkała. Doskonale nimi manipulowała, lubiąc poczucie władzy,  ale także była pomocna na przykład w chorobie, „nie mogąc pomóc, nie widziała sensu swojego istnienia”.

Nie umiała brać. Jakby uważała, że nic się jej od innych nie należy, albo że nikt nie jest godzien, aby ją obdarowywać.

To powieść o niełatwej przeszłości i miłości do ludzi i zwierząt. Także o tym, że upieranie się przy swoim zdaniu może prowadzić do fatalnych skutków.

A wszystko na tle historii Węgier od początku XX wieku do jego lat sześćdziesiątych.

Książka jest świetnie napisana i przetłumaczona. Bardzo polecam.


OD REDAKCJI
Irena Brojek razem  tekstem o książce Magdy Szabó przysłała nam artykuł zawierający kilka refleksji o nagrodzonym w Cannes polskim filmie „Zimna wojna”. Można go przeczytać TUTAJ >>.
 
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.