Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

Mroczny Wrocław

O autorze:
Marek Krajewski urodził się w 1966 roku we Wrocławiu. Jego rodzina pochodzi z okolic Lwowa. Z wykształcenia jest filologiem klasycznym i doktorem nauk humanistycznych. Pracował jako wykładowca na Uniwersytecie Wrocławskim. Od 2007 roku zawodowo zajmuje się pisaniem książek. Jego twórczość można podzielić na cykle: 11 książek o Eberhardzie Mocku (z akcją w Breslau), 9 o Edwardzie Popielskim (z akcją we Lwowie); dwie, z cyklu o Jarosławie Paterze, napisał wspólnie z Mariuszem Czubajem. Otrzymał wiele nagród, m.in. w 2005 roku „Paszport Polityki”.  W 2015 został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
 

O książce:

„Kto walczy z potworami, ten niechaj baczy,
by przy tym samemu nie stać się potworem”.
 Fryderyk Nietzsche
 

Gdy wydawano książki Krajewskiego, przeczytałam kolejne cztery i przerażona powiększającą się tam ilością brutalności i przemocy powiedziałam sobie: nigdy więcej. Ale niedawno, w kiosku na Karłowicach zobaczyłam „W otchłani mroku” za 10 złotych. Książka Krajewskiego w tej cenie? W twardej okładce? Biorę!

I nie żałuję! Nie dlatego, że opisuje powojenny czas mojego miasta, bo ten poznałam już z książki Jacka Inglota „Wypędzony”. I bardzo nie dlatego, że autor (zainspirowany filmem „Róża”) opisuje bestialstwo Armii Czerwonej.

W tej książce prawie nie ma, oprócz głównego bohatera, detektywa Popielskiego i jego kuzynki, pozytywnych postaci. Zarówno Polacy, jak Rosjanie i mieszkający jeszcze we Wrocławiu Niemcy, to kanalie. Gwałciciele, mordercy, złodzieje dóbr materialnych i intelektualnych, alkoholicy, narkomani, paserzy, mizogini, współpracownicy UB i NKWD – istna parada zakazanych typów.

Oczywiście autor nie żałuje czytelnikom opisów różnych okropności, nie tylko postaci, ale i ruin, gdzie mieszczą się szczury i ludzkie szumowiny. Jest też parę tortur – bo dlaczego nie, to przecież znak firmowy autora.

I byłaby to dla mnie okropna lektura, gdyby nie to, że spora część akcji toczy się na moim Osiedlu, czyli Ołbinie. Popielski (60 lat, łysy, byczy kark, pseudonim „Cyklop”) mieszka na ulicy Grunwaldzkiej i był na pogrzebie jednej z ofiar na cmentarzu przy ulicy Bujwida,  a tam mieści się grób moich krewnych. Spotyka się z rosyjskim kapitanem na ulicy Galla Anonima, gdzie przez kilkanaście lat pracowałam w bibliotece. Często chodzi piechotą z Karłowic do domu przez ulicę św. Wojciecha (teraz nazywa się kard. S. Wyszyńskiego), na której mieszkam od wielu lat.

W dodatku jubiler przy ulicy Szczytnickiej ma kota (dla mnie jako miłośniczki kotów ma to znaczenie…).

Czytelnika mogą znużyć rozważania i polemiki filozoficzne dwóch nauczycieli  którzy spierają się o to, czy świat dąży do dobra, czy do zła. A wy jak sądzicie – do czego?
Książka ma dwie narracje, autora i detektywa, oraz kilka płaszczyzn czasowych. Rozdziały to daty. Zaczyna się od 1991, przez 2012, 1989, 1946, 1989, 2012, i znów 1991.
Zawiera posłowie i aneksy składające się ze słowniczka nie używanych dzisiaj nazw miejsc i tak np. Mosty Warszawskie były po wojnie Mostem Katowickim oraz słowniczka wyrażeń i zwrotów dialektycznych i obcojęzycznych (dużo łaciny).

„Historia człowieka to dzieje walki dobra ze złem”. Widzimy kto wygrywa.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Pigułki bez recepty

O autorze:
Alosza Awdiejew urodził się 18 lipca 1940 roku w Woroszyłowsku. Z wykształcenia jest filologiem i muzykiem. Do Polski przyjechał w 1967 roku. Obywatelstwo uzyskał dopiero w 1993 roku. Od 2005 roku jest profesorem nauk humanistycznych. Opublikował (oprócz prac naukowych) wspomnienia pt.: „Polak z wyboru” (patrz >>).

O książce:

„Drodzy Czytelniczki i Czytelnicy!
Proszę traktować ten zbiór powiedzonek jako swoją własność”.

„Pigułki” składają się z 18 rozdziałów, poczynając od „Na dobry początek dnia”, przez „Gdy dokucza ci bieda lub bogactwo” i „O sprawach łóżkowych”, do „Na koniec dnia, by zasnąć z uśmiechem na ustach”.
 
Jednak w swoich wspomnieniach napisał: „Nie mam poczucia humoru. To znaczy mam w tym sensie, że potrafię odróżnić to, co jest śmieszne od tego, co śmieszne nie jest”.
 
Ze wstępu dowiadujemy się, że zachwyciła go umiejętność wyrażania przez niektórych Polaków myśli w sposób skrótowy i rozmaite zabawy językowe. Zaczął więc zbierać wypowiedzi, według niego śmieszne, zabawne, które są językowymi wynalazkami i mają na celu rozbawienie odbiorców. Przeglądał różne zbiory aforyzmów i powiedzonek w języku angielskim i francuskim. Spisywał także te usłyszane u znajomych.
W pierwszym rozdziale zaleca zażyć pigułkę rozweselającą, taką jak ta na przykład:
 
Prześladują mnie mądre myśli, ale ja jestem szybszy.
 
Rano należy się umyć i ubrać a potem:
 
Trzeba kochać życie i siebie samego
 
oraz mieć dystans do siebie i innych. Ach, jakie to trudne – prawda? To przeczytajcie i zapamiętajcie:
 
Brzydota ma pewną przewagę nad pięknem – nigdy nie przemija.
 
Aby być w dobrej kondycji, trzeba się ruszać, ale według George`a Orwella
 
Sport jest zwykłą wojną bez strzelania.
 
Lekarz Alzheimer w latach 1912-1915 mieszkał i pracował w niemieckim Wrocławiu czyli Breslau.
 
Na grobie Alzheimera należy kłaść niezapominajki.
 
Zróbcie to jeśli będziecie we Frankfurcie nad Menem.
 
Warto też pamiętać, że:
 
Czas leczy, ale nie wszyscy doczekują się wyników.
 
W książce znajdziemy też powiedzonka o alkoholu, mężczyznach i kobietach, kulturze, historii i polityce.
 
Warto chyba kupić kilka egzemplarzy, jeden zostawić sobie a z różnych okazji obdarowywać tą książeczką krewnych i znajomych, aby serwowali sobie zamiast prozacu czy alkoholu.
 
Na koniec:
 
Bóg lubi głupich ludzi – tylu ich stworzył.
 
Śmiech wydłuża życie ale skraca karierę.
 
Szczególnie śmiech z tych trzymających władzę.
 
Jeśli o śmiech idzie to moim ulubionym cytatem jest zdanie z „Czarnego koktajlu” Jonathana Carrolla:
 
Śmiech odkurza znużone półki naszych dni.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Cwana policjantka

O autorze:
Romain Puértolas urodził się w 1975 roku w Montpellier (Francja). Jego ojciec był pułkownikiem armii hiszpańskiej. Autor ma wykształcenie humanistyczne i meteorologiczne. Włada kilkoma językami. Pracował w policji gdzie zajmował się badaniem fałszywych dokumentów nielegalnych imigrantów we Francji. W 2008 roku nagrał 60 filmów demaskujących pracę magów i iluzjonistów, które umieścił na różnych stronach internetowych. Napisał cztery powieści z których najbardziej znana jest „Niezwykła podróż fakira, który został uwięziony w szafie Ikei”. Po jej sukcesie, w 2014 roku porzucił pracę w policji i zajął się tylko pisaniem książek.
 

O książce:

„Literatura … jest życiem, a zbrodnia to jego nieodłączna część”.
.

Akcja powieści toczy się w miasteczku, które wita przyjeżdżającym napisem: „Witajcie! Nowy Jork w stanie Kolorado, 150 mieszkańców, 189 rond.  Po przekroczeniu tej linii brak facebooka”.

Ten brak i związana z tym nuda są powodem kilku morderstw. A przecież miasteczko jest urocze, choć może trochę klaustrofobiczne –wciśnięte między jezioro, las i górę. Piękne okoliczności przyrody nie zachwycają Agathy Crispies, 35-letniej policjantki, Afroamerykanki. Mieszkała bowiem w dużym Nowym Jorku i została za karę zesłana do takiej dziury bez facebooka.  Jej pasją jest czytanie książek i pożeranie pączków z dziurką, czyli donutów, więc jest puszysta. Taki stereotyp – policja i pączki. W dodatku jeździ autem z wielką podobizną donuta na dachu.  Z miłości do książek założyła klub czytelniczy do którego nikt się nie garnie. Pracownicy posterunku z nudów szydełkują, rzucają rzutkami, piłują paznokcie, a ich szef bez przerwy przeciera okulary.

To komedia kryminalna, więc autor rożnie się zabawiał. Na przykład nadając bohaterom zabawne nazwiska – policjantka nazywa się jak płatki śniadaniowe, szeryf jak znany fastfood, lekarz sądowy to Scholl a drwala nazwisko brzmi jak firma wytwarzająca muszle klozetowe.

Trupy, owszem, są, Agatha próbuje rozwikłać zagadkę kto zabił, czyli zadźgał szydełkiem, czy poranił rzutkami.

Przy okazji autor przemyca informacje o panującym w Stanach rasizmie, ksenofobii, działaniach Ku Klux Klanu, nierównym traktowaniu Afroamerykanów przez urzędy czy przemysł filmowy.

Wyśmiewa policjantów, którzy pod kody przestępstw podstawili rodzaj zakupów. Na przykład napad z bronią – to pizza i napój.

Bohaterkę przed śmiercią z nudów ratuje czytanie książek: „Lektura jest chwilą samotności, czasem, który dzielimy wyłącznie z bohaterami, opowieścią, która staje się nasza”.
Nie zabrakło też w powieści kota, którego już nie ma, ale trochę jest. Są też radioaktywne wiewiórki, na które urządza się coroczne polowanie. Radioaktywne niby z powodu Czernobyla – ale gdzie Rzym, a gdzie Krym?

A to wszystko z nudów, wysoki sądzie. To wszystko z nudów.

Polecam tę książkę.

 
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Mazurki na Wielkanoc

O autorce:
Lucyna Ćwierczakiewiczowa (z domu Bachman) urodziła się 17 X 1826 r. w Warszawie, zmarła 26 II 1901 r. Pochowana jest na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w stolicy. Jej ojciec był prawnikiem. Odebrała domową edukację. Była dwukrotnie zamężna, nie miała dzieci. Jej książka „365 obiadów za 5 złotych”, wydana w 1869 roku, miała potem 20 wydań. W latach 1865–1894 prowadziła dział mody i gospodarstwa domowego w tygodniku „Bluszcz”. Współpracowała też z innymi wydawnictwami.


Zdjęcie opublikowane w czasopiśmie „Biesida Literacka”

Była zwolenniczką emancypacji, propagowała pracę zawodową kobiet. Miała, jak na tamte czasy, postępowe poglądy na temat higieny, czystości i zdrowia. Propagowała zdrową dietę, ruch i gimnastykę. Sama była bardzo otyła. Także skąpa. Napisała 6 książek, które przyniosły jej tak duże pieniądze, że mogła za nie kupić trzy majątki ziemskie. „Książka „365 obiadów” w twardej oprawie kosztowała 1 rubel i 80 kopiejek.

O książce:

W tej niewielkiej książeczce jest czterdzieści przepisów na mazurki. Może to było ulubione ciasto autorki? Wybrałam takie przepisy, które (jeśli się uprzeć)  można i teraz zrealizować.
MAZUREK KRÓLEWSKI
Funt masła (0, 4095 kg) młodego (cokolwiek to znaczy, może chodzi o świeże) utrzeć w donicy. Wbić w to po jednemu 12 żółtek, jeden funt cukru i jeden funt mąki wymieszawszy, kłaść po łyżce za każdem żółtkiem cztery łuty (1 łut – 0, 0128 kg) gorzkich migdałów utłuczonych na masę, wsypać i wiercić tę masę w zimnem miejscu całą godzinę, a uwierciwszy, na blachę wyłożoną papierem, który masłem wysmarować, układać na grubość palca. Piec powinien być taki jak na biszkopty, to jest dobrze, ale nie nazbyt gorący.

PS   Zamiast ucierać w donicy na pewno można zmiksować.
MAZUREK WIKTORIA
Rozciągnąć cienką warstwę ciasta babowego (drożdżowego), gdy ta podrośnie upiec, a potem ułożyć na nią dużo pokrajanych suchych konfitur, dużo krajanych migdałów, rodzynków i cykaty (cykata to kandyzowane wiórki jesiennej marchwi. Kiedyś była bardzo popularna. wykorzystywano ją jako bakalię do pieczenia wielkanocnych bab; zastępowała pomarańcze). Uwiercić, biorąc na jeden zwykły mazurek kwaterkę (0,25 l)  młodego, niesolonego masła, z cukrem i wanilią i tem nałożyć na cal odległości, po kawałku kładąc, cały mazurek, na wierzch zaś  posmarować grubo bardzo tęgą pianą z pięciu białek i pół funta cukru wymieszaną i natychmiast wstawić do gorącego pieca na górną kondygnację, aż nabierze rumianego koloru.
MAZUREK DAKTYLOWY
Utrzeć biały lukier z 6 białek i funta miałkiego cukru pudru, póki zupełnie białe i gęste się nie zrobi, wcisnąć sok z jednej cytryny, wtedy wsypać funt drobno i cienko krajanych migdałów (teraz można kupić płatki migdałowe), troszkę wanilii, której zapach nigdy ciasta nie zepsuje, wymieszać dobrze i układać na opłatki (teraz można na suche wafle), wstawić do pieca miernie gorącego,  żeby tylko wyschło.

PS   W nazwie jest „daktylowy”, a w przepisie ani słowa o daktylach. Sadzę, że można zamiast migdałów dać właśnie daktyle (suszone).
MAZUREK CZEKOLADOWY
Funt cukru, funt czekolady, funt migdałów cienko krajanych (płatki), łyżka mąki pszennej, sześć na pianę ubitych i dwa całe jaja wymieszać  doskonale na salaterce i na opłatki (suche wafle), zlepione razem, na przykład:  cztery, sześć lub ośm ułożone na blasze posypanej mąką lub młodem masłem posmarowanej, układać na pół palca grubości i w ciepły piec na kwadrans wstawić. Taki sam robić można na kruchem cieście zamiast na opłatkach.
MAZUREK MAKOWY
Kwartę osianego (przesianego) maku zagnieść na stolnicy z funtem młodego masła, funtem przesianego przez sito cukru, (sądzę, że cukru pudru), funtem mąki pszennej i dwoma jajkami. Dla nadania ostrzejszego smaku  wsypać pół utartej gałko muszkatołowej. Wymieszawszy to wszystko, układać na opłatki, posmarować żółtkiem i upiec w niezbyt gorącym piecu. Gdyby były suche dodać trochę araku.
FUNT – 0,4095 kg
ŁUT – 0, 0128 kg
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Gdzie diabeł nie może?

O autorce:
Jolanta Maria Kaleta zdała maturę w 1969 roku we Wrocławiu. W 1974 ukończyła studia historyczne na Uniwersytecie Wrocławskim i w tym samym roku rozpoczęła staż w Zakładzie Filozofii Politechniki Wrocławskiej. Następnie pracowała w Muzeum Historycznym i Muzeum Medalierskim. Od 2006 roku nie pracuje zawodowo, bo od 2012 roku skupia się na pisaniu powieści. Napisała m.in. cykl „Wojna i miłość” (3 tomy); poza tym książki: „Pułapka”; „Riese”; Testament templariusza”; „Strażnik Bursztynowej Komnaty”; „Złoto Wrocławia”; „Lawina”. 

O książce:

„Komuniści przywlekli ten bałagan i bylejakość”.

W notce „Od autora” Kaleta informuje czytelnika, że z okna mieszkania obserwowała pożar kościoła św. Elżbiety, a w kilka dni potem do muzeum,  gdzie pracowała, dotarł anonim grożący  podpaleniem ratusza, więc pracownicy musieli pełnić nocne dyżury. I to zainspirowało ją do napisania tej powieści. 

Akcja toczy się w 1976 roku, gdy „Polska rosła w siłę, a Polacy żyli dostatniej” – niestety tylko według zadowolonych z siebie władz. 

Główną bohaterkę wzorowała na sobie samej, więc jest to po części, powieść autobiograficzna. Tak więc Matylda Harycka ma 26 lat, pracuje w Muzeum Historycznym, mieszczącym się w ratuszu na wrocławskim rynku. Pali papierosy, mieszka z babcią i mamą, ubiera się na luzie i nosi ze sobą wielką torbę. 

Przypadkiem znajduje skrytkę w ktorej umieszczono wykaz zaginionych dzieł sztuki. Postanawia odnaleźć obrazy osiemnastowiecznego śląskiego malarza Michaela Willmanna, który mieszkał i tworzył w Lubiążu. A gauleiter Dolnego Śląska Hanke kazał, te prace, pod koniec II wojny, gdzieś ukryć. 

Jeśli przebrniecie przez jedną trzecią książki, to potem akcja nabiera rozpędu. Matylda nie tylko jest upartą poszukiwaczką ale też jest obiektem erotycznych zapędów milicjanta, romansuje z partyjnym bonzą i zakochuje się w koledze po fachu. Ma też ulubione powiedzenie: „w dupę jeża”.  

Przeszkadza jej w zbożnym dziele trzyosobowa szajka złodziei dzieł sztuki, którzy sprzedają je na Zachód za walutę lepszą niż złotówki. Korzystają z tego, że mają dostęp do pożądanych artefaktów, także do akt śledztwa, aby je umorzyć, a także do siły swych pięści. 

Przemieszczamy się wraz z Matyldą do zamku Czocha, wędrujemy po Sudetach, zwiedzamy Wambierzyce i pałac w Karpnikach. 

A to wszystko autorka sowicie okrasza faktami z tego okresu – brak cukru, marzenie Polaków, czyli „maluch”, sklepy „Pewexu” gdzie można było nabyć towary tylko za dolary, wszechobecna cenzura, wtykająca nos we wszystkie teksty, nawet w katalogi wystaw. I tak dalej. 

Wydawnictwo nie przyłożyło się do pracy, bo uważny czytelnik zauważy w tekście błędy literowe, ortograficzne i stylistyczne. I tak jak wspomniałam na początku, przydałby się redaktor, aby trochę skondensować całość.  

Poza tym książkę czyta się z przyjemnością, młody czytelnik pozna realia lat 70. XX wieku, a starszy je sobie przypomni. Mieszczuch w wyobraźni powędruje po górach, a niezwiązani z historią sztuki poznają losy niektórych obrazów. 

IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Po lekturze kryminałów Alka Rogozińskiego: ?Królowa jest tylko jedna?

O autorze:
Aleksander Rogoziński urodził się  w 1973  r. w Warszawie. Jest dziennikarzem, redaktorem, autorem komedii kryminalnych i powieści obyczajowych. Od połowy lat 90. pracował w różnych stacjach radiowych, w latach 2007 – 2020  w dwutygodniku „Party”. Od 2020 roku koncentruje się na pisaniu książek. Debiutował powieścią „Ukochany z piekła rodem” (2015 rok). Napisał też „Jak  cię zabić kochanie?”, „Do trzech razy śmierć”, „Lustereczko, powiedz przecie”, „Zbrodnia w wielkim mieście”. 


1. Zamieszanie na filmowym planie
(
Alek Rogoziński, „Raz, dwa, trzy … giniesz ty”)

„Ktoś, kto wydaje się chodzącym niewiniątkiem,
może okazać się prawdziwym potworem”.

Na początku książki  podano personalia dwudziestu głównych bohaterów i ich dowcipną albo złośliwą charakterystykę. Jedna z tych osób jest kierowniczką castingów, która lubi wyłapywać aktorów także do swoich własnych produkcji, niekoniecznie fabularnych. 

Wykaz to jest dobra koncepcja, bo postaci w powieści jest bez liku. Czytając książkę poczułam się, jakbym była w bardzo ciasnym pokoju bez okien z tłumem różnorodnym płciowo i wiekowo. W dodatku z trupami. Żywi gadają jeden przez drugiego. Trupy leżą i nie wstają do ukłonów. 
 
Widać skutki zainteresowań i trzynastoletniej pracy autora w plotkarskim piśmie, bo wyśmiewa on środowisko filmowo-aktorsko-modelingowo-literacko-dziennikarskie, głównie skupiając się na celebrytach. A to reżyser przynudza na temat swojej nieudanej kariery. A to obsadowa rekruterka zalicza kolejnych kandydatów na amantów lub brutali. A to zamiast scenografii balu przywieziono pal – taki żarcik: pal na bal.  
 
Giną te osoby, które w scenariuszu do kręconego filmu zostały pozbawione życia.  Jest też trup sprzed siedemnastu lat z obecnymi konsekwencjami. Spalony sernik oraz wywiad prowadzony w czasie bolesnego azjatyckiego masażu. Jest podejrzenie, że wykonuje go  Koreanka z północy. Oraz wyścigi karaluchów w szpitalu, noszące miana polityków. 
 
Mamy oczywiście śledczego, przystojniaka wygadanego, molestowanego przez dziennikarzy, albowiem jest taki świetny. 

No i przekazano czytelnikowi męską mądrość życiową: 
„W pewnym wieku trójpak piwa i chipsy są czasem o wiele lepsze od seksu”. 

2. Telewizyjny dom zły
(
Alek Rogoziński, „Dom tajemnic”)

Nic tak dobrze nie działa na rozgłos jak dobry skandal”.

Tym razem grupkę celebrytów autor umieścił w starym tomiszczu, gdzie kreatywni telewizyjni scenografowie umieścili różne urozmaicenia typu: zapadnie, pokój z nieżyczliwymi przeglądającym się w nich lustrami, zabawkami, laserami, kurtynami wodnymi, płomieniami itp. To taki escape house. Uczestnicy programu mają dążyć do wyjścia za pomocą odgadywania kolejnych zagadek. Transmisja idzie na żywo i zabawa byłaby przednia, gdyby nie  śmiertelny wypadek sprzed wielu lat i mściwi odwetowcy, którzy ją psują. Przy okazji autor nie żałuje wbijania szpili pisarzom, piosenkarkom, sportowcom, a przede wszystkim prywatnym stacjom telewizyjnym i ich właścicielom. 
 
Dostało się też rządowemu programowi finansowego wspierania posiadania dzieci w postaci propozycji „Kierpce plus” dla górali, którzy będą nosić stroje ludowe. Najlepiej w dzień i w nocy. Z ciupagą w garści – to już mój pomysł. 

Tym razem poczułam się jakbym była w sporym piekielnym kotle, gdzie diabły z ostrymi widłami walą w łeb każdego wychylającego się. Na szczęście parę postaci przedstawionych z poczuciem humoru ratuje całość. Szczególnie spodobał mi się duet: tubylka Jadwiga z Podlasia i Stefania celowo błąkające się po lesie pod wpływem miejscowego bimbru. I historyjka z węgorzem i kotką, którą opowiada matka Miśki, wielbicielka książki „Klin”. 

Autor, w obu książkach,  nawiązuje do twórczości Joanny Chmielewskiej, niedoścignionej autorki powieści kryminalnych: „Lesio”, „Wszystko czerwone”, „Całe zdanie nieboszczyka”. Ta ostatnia jest moją ulubioną. 

Wniosek: jednak królowa jest tylko jedna. 

IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Poszukiwanie skarbu

O autorze:
Arkadiusz Jankowski urodził się i wychował w Warszawie, ale mieszkał na Śląsku. Zmarł niespodziewanie 6 września 2015 roku. Napisał i opublikował powieść obyczajową z akcją w trakcie powodzi w 1997 roku pt. ?Altana?, która powstała z tęsknoty za jednością w naszym podzielonym społeczeństwie. Została ona wyróżniona w konkursie ?Kolory życia?. Także zbiór opowiadań ?Niekoniecznie serio? i ?Jerzyki? oraz powieść ?Tajemnica niemieckiej papierośnicy?.  

O książce

Kto kopie dołki ? tylko matołki.


Akcja książki toczy się w dwóch, oddalonych od siebie epokach historycznych. Zaczyna się w trakcie II wojny światowej, w kwietniu 1945 roku, sceną rozstrzelania, a potem przenosi się w czasy współczesne. 

Architekt Aleksander Berens ma działkę, na której budowlańcy znajdują dwa szkielety a właściciel papierośnicę. Wyryte są na niej jakieś cyfry, ale nie wiadomo, co oznaczają. W rozwiązywaniu zagadki pomaga koledze dziennikarz śledczy Karol Menc, abnegat i dziwak z chorym kręgosłupem. W dodatku hazardzista. Już go lubię. 

Osobny wątek, zajmujący pokaźną część powieści,  stanowi postać ojca głównego bohatera, który jest wdowcem, chirurgiem na emeryturze, całe życie marzącym o aktorstwie. Jan chodzi na castingi do seriali oraz reklam. W trakcie jednego z nich spotyka Zofię, która też pomaga w rozwiązaniu zagadki. Polega ona na tym, że trzeba odpowiedzieć na pytanie, czyje to były szkielety i dlaczego znaleziono przy nich cenną monetę.  

Postaci drugoplanowe przeszkadzają jak mogą, bo każdy chce dobrać się do domniemanego skarbu. Po drodze mamy napaść na Karola, włamanie i przeszukiwanie mieszkania Aleksandra, jego pazerną ex-żonę, potomków niemieckich żołnierzy, dziki, sikającego na nogawkę psa, śledzenie mafiosów pobierających haracze i wiele innych mniej lub więcej tragicznych albo zabawnych momentów. 

To powieść historyczno-kryminalno-obyczajowa ale z dużą dozą poczucia humoru. Na stronach 86-96 znajdziecie zabawną scenę w szpitalnej rejestracji (długo przed pandemią). W innej części pełen humoru opis castingu oraz niezłą akcję w czasie meczu i próbę odzyskania, zostawionej w sprzedanym aucie, papierośnicy. 

W knajpie zaś barman na widok obu przyjaciół pomyślał, że wyglądają jak mopsy po pogrzebie kumpla wilczura z sąsiedztwa.  

To dobra lektura na długie jesienne, zimowe, a nawet wiosenne wieczory. 

IRENA BROJEK ? Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika Wrocławska, Szkoła Inspekcji Pracy, DzBP we Wrocławiu, Uniwersytet Wrocławski, PWST, RBP i MBP we Wrocławiu). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą ?dress-party?. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Miłość, tęsknota, śmierć

O autorce:
Anna Katarzyna Grochola urodziła się w Krotoszynie 18 lipca 1957 roku. Wychowywała się w Wałbrzychu, Poznaniu i Warszawie. Po ukończeniu liceum ogólnokształcącego uczyła się w szkole medycznej i dla nauczycieli nauczania początkowego. Wykonywała różne zawody, zarówno w kraju jak i za granicą, m.in. była salową, sekretarką, korektorką, dyrektorką składu celnego. Przez parę lat odpowiadała na listy czytelniczek kierowane do dwóch czasopism. Zadebiutowała powieścią ?Przegryźć dżdżownicę?(1997 r.). Popularność przyniosła jej książka ?Nigdy w życiu? i jej kontynuacje. Napisała też autobiografię ?Zielone drzwi?, kryminał  ?Zranić marionetkę?, łącznie 22 książki. Na podstawie ?Nigdy w życiu? powstał  film i serial, według jej scenariuszy. Polecam jej ?Trzepot skrzydeł?.

O książce

Bóg nic nie stworzył bez przyczyny.  
Każde serce ma swoje zadanie.       
Przedwczesne są nasze wnioski.     
Nasze przesłanki naganne.             
 
Emily Dickinson 

?Zjadacz czerni 8? to jedenaście opowiadań. Jednak jeśli ktoś nie lubi krótkich form literackich, niech się nie zraża. Autorka opisała różnych bohaterów, a ja wyobraziłam ich sobie jako postaci rozrzucone na planie miasta.  
 
Warto w trakcie czytania mieć pod ręką kartkę i ołówek, aby zapisywać poszczególne osoby, ich imiona, zawód, miejsce zamieszkania. Jeśli wnikliwie będziemy śledzić akcję okaże się, że są one związane ze sobą w różny sposób. Można by to narysować kolorowymi liniami, grubymi jeśli bohaterowie są sobie bliscy, ale niekoniecznie działa tu pokrewieństwo, cienkimi jeśli to tylko znajomi lub rodzina, w której brak porozumienia, a resztę linią przerywaną.  
 
Często jest to pomieszanie z poplątaniem, bo autorka stosuje mylne tropy, a czasem, według mnie, nawet przegadanie.
 
 Są tu przedstawiciele różnych pokoleń od seniorów, przez młodych, osoby w średnim wieku, aż do dzieci. Dowiemy się, co ich łączy albo co podzieliło. Będziemy niesieni przez emocje, od miłości, przez poczucie winy, współczucie, do irytacji a nawet złości, bo jedna z opowieści jest drastyczna. 
 
Akcja toczy się w różnych miejscach ? w szpitalu, na wygwizdowie, w domu pełnym wspomnień o służącej ? przyjaciółce i jej kotach, w teatrze, hotelu, kwiaciarni, hotelu, w trasie na europejskich drogach.
 
Grochola deklaruje, że jest osobą wierzącą co odnajdziemy także w tej książce. I mam za złe autorce usprawiedliwienie karygodnego postępku, którego skutkiem było samobójstwo młodej kobiety. 
 
Czy ?Miłość ci wszystko wybaczy?? A ukrywanie własnych uczuć i ważnych faktów dobrze wpływa na relacje międzyludzkie? Czy spóźniona skrucha coś zmieni? A poczucie winy poprowadzi w dobrą stronę? Z tymi i innymi pytaniami autorka zostawia czytelnika.

IRENA BROJEK ? Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika Wrocławska, Szkoła Inspekcji Pracy, DzBP we Wrocławiu, Uniwersytet Wrocławski, PWST, RBP i MBP we Wrocławiu). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą ?dress-party?. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Pies w hotelu

O autorce:
Marta Matyszczak urodziła się w Chorzowie. Ukończyła politologię o specjalności dziennikarskiej na Uniwersytecie Śląskim. Jest dziennikarką, autorką scenariuszy, fars teatralnych i gier typu Virtual Reality. Prowadzi Kawiarenkę Kryminalną portal poświęcony literaturze kryminalnej. Napisała cykl ośmiu ?kryminałów pod psem?. Tym psem jest Gucio, kundel przygarnięty ze schroniska.

O książce

Bo gdy otwieram oczy, to kocham to, co widzę.
Miuosh ? ?Piąta strona świata?

Kolejne rozdziały zatytułowane są cytatami z utworów Miuosha (Michał Paweł Borycki) rapera i producenta muzycznego.

I tak rozdział 1. to ?Ciemna zemsta nieba?, 2. ? ?Noże w plecach to moje trofea?. I tak dalej w tym stylu. No tak, przecież to kryminał.

Zaczyna się też okrutnie ? prywatny detektyw Szymon Solański jedzie ze swoim psem do weterynarza na kastrację. Trójnogi Gucio odpłaca się kupą.

Jednak tu sprawca jest znany, odwrotnie niż w przypadku trupa piosenkarki DJ Dzidzi. Jej trup leży z nożem wbitym w plecy na siódmym piętrze hotelu i nasze dzielne organa, idąc po linii najmniejszego oporu, zamykają kogo nie trzeba. Może zabito ją, bo masakrycznie fałszowała?

Żeby było bardziej ponuro, akcja toczy się zimą, tuż przed Bożym Narodzeniem, a więc zawieje i zamiecie utrudniają życie.

W rozwiązywaniu zagadki pomaga, a zarazem przeszkadza, Szymonowi dziennikarka Róża Kwiatkowska, której uroda nie przypomina królowej kwiatów, za to kolce współgrają z charakterem. Róża ma kotkę Brunhildę ? nie lubią się z wzajemnością. Ale matka Róży została przez kicię zaakceptowana.

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie przez Gucia, w trzeciej przez pozostałe osoby. Pies ważniejszy przecież.

Greckim chórem komentującym wydarzenia są dwaj Ślązacy Alojz i Pejter, portierzy teatralni i czytelnicy plotkarskiego portalu.

Każda z postaci, nawet te drugoplanowe, jest wyraziście i często z poczuciem humoru,  opisana przez autorkę. Stworzyła postaci nietuzinkowe, czasem  zabawne, postępujące bezsensownie, niezrozumiale lub  głupio. Niepotrzebne skreślić.

Solański często wyglądał ??jak idź sobie stąd i nie wracaj?, z początku bogaty przeputał pieniądze bo jest hazardzistą. Był kiedyś w Irlandii (miejscowość Galway), nie ma duszy sportowca, kocha Różę, którą odstresowuje wyprowadzanie na spacer psów ze schroniska. Matka Róży, lekarka chirurg, jest menedżerką w tytułowym hotelu. Córka próbuje wyjść za mąż za Łukasza Bóla, ale Szymek robi im wbrew. Goły policjant biegnie wzdłuż torów tramwajowych, a przyglądają się temu Szymon, Gucio i portierzy. Kupa śmiechu.

Treść książki, czyli wyjaśnianie kto zabił, jest zagmatwane przez ilość wątków, postaci i dokładnych opisów miasta. I to nie była dobra koncepcja.

IRENA BROJEK ? Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika Wrocławska, Szkoła Inspekcji Pracy, DzBP we Wrocławiu, Uniwersytet Wrocławski, PWST, RBP i MBP we Wrocławiu). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą ?dress-party?. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Niemka w Nowej Zelandii

O autorce:
Anke Richter to dziennikarka i reporterka. W Niemczech pracowała dla tabloidu, ?Playboya? i w telewizji. Jest korespondentką zagraniczną. Z mężem lekarzem i dwoma synami mieszka w Christchurch, w Nowej Zelandii.

O książce

Obco czujemy się tylko w miejscu nieznanym.

We wstępie autorka informuje, że zdarzenia opisane w książce są prawdziwe, ale zmieniła nazwiska i biografie, aby ustrzec opisane osoby przed niemiłymi skutkami.
Tytuły rozdziałów to fragmenty niemieckich pieśni ludowych lub piosenek żeglarskich.

Mnie okładka odstrasza, a nie zaprasza, a jak działa na Was? Nie dałam się jednak zniechęcić i nie żałuję. O Nowej Zelandii wiedziałam tyle co nic, a po przeczytaniu przyswoiłam trochę informacji. Ważne dla mnie, że autorka często przekazuje je w zabawny sposób. Bo zderzenie osoby urodzonej i wychowanej w Niemczech z Nowozelandczykami, nazywającymi siebie KIWI, czasami jest zabawne, choć niekiedy też wkurzające.

Mąż autorki, lekarz ? urolog, otrzymał propozycję pracy w nowozelandzkim szpitalu. A że byli, całą rodziną, tam wcześniej, a nawet urodził się wtedy ich syn, więc postanowili zaryzykować.

Richter przyznaje, że: ?Od kiedy opuściłam ojczyznę próbuję zmienić wizerunek Niemców w świecie, służąc za przykład?. Wychodzi to różnie, bo Nowa Zelandia to ani taki wspaniały raj, ani nie wszędzie zielony.

No i różnice w mentalności oraz zwyczajach bywają ogromne, dziwne, a nawet wstrząsające. Na przykład mówienie o rzeczach nieprzyjemnych jest tam tak samo potępiane jak kąpiel nago.

?Strata oraz zmiana są od dawien dawna wpisane w życie uchodźcy, tak jak jego wytarta walizka?.

Poznajemy strony pozytywne tego kraju jak ?Skrzyneczki uczciwości?, nieopresyjne szkolnictwo, bezgraniczną uprzejmość i uczynność mieszkańców, egalitaryzm i brak arogancji. A jedną z negatywnych jest fakt, że 80% Kiwi chce mieć prawo do bicia dzieci.

Oprócz rodziny autorki bohaterami książki są sąsiedzi Judy i Nick, którzy nadali swoim dzieciom, jako imiona, nazwy przypraw: Chilli, Kminek, Pieprz. Oraz basistka LGBT, żona piekarza, maoryski nauczyciel kultury tubylców i inni.

Niemcom najtrudniej pozbyć się nawyku krytykowania i korygowania zachowań innych osób. Piekarz z dawnego NRD o nazwisku Olewski tak tym dopiekł sąsiadom, że aż posunęli się do spalenia mu piekarni.

Maoryskie przysłowie głosi: Jeśli możesz, bądź mądrzejszy od innych, ale nie mów im tego?.

W ramach, niemieckiego niestety, poczucia humoru autorka cytuje dowcip ?Dlaczego Kiwi noszą kalosze??. Na szczęście ten rodzaj ?komizmu? nie dominuje w opisach różnych przygód i wydarzeń.

Dowiedziałam się też, że Nowa Zelandia jest dwa razy większa niż Anglia, składa się z dwóch głównych wysp i szeregu mniejszych. Oraz wielu innych faktów przekazanych w przystępny sposób. Polecam.

IRENA BROJEK ? Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika Wrocławska, Szkoła Inspekcji Pracy, DzBP we Wrocławiu, Uniwersytet Wrocławski, PWST, RBP i MBP we Wrocławiu). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą ?dress-party?. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.