Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy
W kolumbijskim mieście Aracataca w 2006 roku odbyło się  referendum, które miało zdecydować o zmianie nazwy miejscowości na Aracataca-Macondo. Z powodu zbyt małej frekwencji okazało się nieważne. Pozostaje jednak świadectwem, że literacka wizja Aracataki, którą Gabriel García Márquez uwiecznił na kartach „Stu lat samotności” jako Macondo, jest jedną z najważniejszych dla tego miasta wartości.

W Aracatace mieszkali dziadkowie pisarza – pułkownik Nicolás Márquez i jego żona Tranquilina Iguarán. On sam mieszkał w ich domu do ósmego roku życia. Dziś mieści się w nim ciekawe Muzeum G.Garcíi Marqueza, wypełnione cytatami z jego dzieł, pełne aluzji do powieści o Macondo i jego mieszkańcach.

Historia arcydzieła miała początek w 1950 r., kiedy Gabo (tak nazywali go domownicy i przyjaciele) przyjechał razem z matką do Aracataki sprzedać dom dziadków. Spacery po „kraju lat dziecinnych” i rozmowy o przeszłości miały potężną moc inspiracji: „Ani moja matka, ani ja nie mogliśmy sobie nawet wyobrazić, że ten trwający zaledwie dwa dni spacer będzie dla mnie tak decydujący, że najdłuższe i najbardziej pracowite życie nie wystarczy mi, abym dokończył tę opowieść. (...) Teraz, mając ponad siedemdziesiąt pięć dobrze odmierzonych lat, wiem, że była to najważniejsza decyzja w mojej karierze pisarskiej” – napisał w autobiografii.

Dziś wycieczka po zamienionym w muzeum domu Nicolása Márqueza i Tranquilliny Iguarán daje okazję zajrzeć do pokoju dziadka, w którym oprócz fotela, biurka i elektrycznego wentylatora, na prawie pustym regale leży jedyna książka – słownik, o którym dziadek powiedział małemu Gabrielowi, kiedy szukali definicji słowa „dromader”: „Ta książka nie tylko wie wszystko, ale jest jedyną, która nigdy się nie myli”. 

W innym pomieszczeniu mieści się Warsztat Dziadka, w którym Nicolás Márquez spędzał długie godziny, robiąc małe złote rybki o szmaragdowych oczach, co w powieści znalazło odbicie w pasjach José Arcadia Buendíi oraz alchemicznym laboratorium Aureliana Buendíi, który na starość wytwarza rybki ze złota.

Obecny w „Stu latach samotności” Korytarz Begonii, który oślepła ciotka Petra rozpoznaje po zapachu, to ozdobiony doniczkami z begoniami chłodny korytarz ze stołem i krzesłami, gdzie kobiety przesiadywały, haftując.

Jest i sypialnia dziadków (pułkownik z wojennego nawyku zawsze chował pod jedną z poduszek rewolwer), jest pokój małego Gabo, a także domowa rupieciarnia, do której wstęp był Gabrielowi zabroniony.

Jest również charakterystyczne dla karaibskich domów patio, pełne kwiatów i drzew owocowych, a w nim dziwne stare drzewo, pod którym łatwo sobie wyobrazić równie zmurszałego, przywiązanego José Arcadię Buendíę, który, uznany za wariata i osamotniony, w ten sposób kończył życie.