Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy
W swoim „Pamiętniku podróżnym” z 1857 r. Cyprian Kamil Norwid opisał – ze swadą i charakterystycznym dla siebie sarkazmem – zabawną scenkę z pseudo-czytelnikiem (analogicznie do pseudokibica), pieczętującym się szlacheckim herbem, którą wywołał fakt posiadania przez poetę biblioteczki podróżnej. Norwid był wyraźnie poruszony spotkaniem takiego okazu „bibliofila”, bo nie tylko narysował go w manuskrypcie, ale zostawił jeszcze kilka innych szkicowych portrecików tej postaci (dziś ma je Biblioteka Narodowa).

Oddajmy zatem głos Poecie (zachowujemy podkreślenia zaznaczone w rękopisie)
Tegoż roku podróżowałem po Polsce - dwóch nas było: ś.p. Władzio Wężyk i ja - mieliśmy z sobą kilkadziesiąt tomów książek, mianowicie historii dotyczących, kronik i pamiętników. Szlachcic jeden, bardzo szanowny obywatel i dobry sąsiad, i dobry patriota, zobaczywszy podróżną biblioteczkę naszą, ruszył głową i mruknął : „To chleba nie daje!..."


(kliknij, żeby powiększyć)

Wszelako jednego razu tenże sam, w żółtym szlafroku, w czapce z guzikiem na szczycie głowy i z fajką na długim przedziurawionym kiju, wchodzi do nas: „Oto (powiada półgębkiem i przez ramię) dajcie mi też jaką książkę z brzega, bo idę spać do ogrodu."

Brałem przeto z brzega książkę i podawałem ostrożnie obywatelowi, tak jako w kwarantannie podaje się z rąk do rąk, ile możności dotknięcia osoby unikając.

I widziałem tylko tył osoby poważnej w szlafroku żółtym popstrzonym w duże kwiaty piwonii – rzecz ta wychodziła z książką w ręku, a po niedługim przeciągu czasu widziałeś tęż samą postać na trawniku snem ujętą.



(kliknij, żeby powiększyć)
Dodajmy, że Norwid chyba zastanawiał się nad tym, czy taka ignorancja może przechodzić z ojca na dzieci, bo tuż pod tymi zapiskami przypomniał inne spotkanie:
– – Wszelako, po wielu i wielu latach spotkałem na ekspozycji w Paryżu potomka owegoż obywatela.

Ten mówił mi o sztukach pięknych różne spostrzeżenia swoje... „Lubię i muzykę! (powiadał mi) Lubię i muzykę, i jak sobie wrócę z pola, a człowiek mi buty ściągnie, to ja sobie lubię tak dumać i nogi moczyć, i słuchać, jak mi żona moja gra na fortepianie Chopina!...

Malaturę (malaturę!...) także lubiłem – nim-em się ożenił!"

Nigdy pojąć nie mogłem, dlaczego malarstwa zaniechał on lubować, odkąd ożenił się – myślę, że to znaczy, iż ideał-wcielony zajął miejsce onej malatury, która pierwej była obywatelowi przyjemną.

Szkoda, że nieboszczyk Fryderyk nie wiedział nic o tym!!
Norwid, który na ignorantów i profanów reagował alergicznie, nie mógł sobie darować, żeby nie skarykaturować owego moczącego nogi pseudo-melomana.


(kliknij, żeby powiększyć)
W galerii poniżej prezentujemy zachowane szkice, przedstawiające owego szlachciurkę, który sypiał z książkami w ogrodzie. (Wszystkie ilustracje pochodzą z zasobów Biblioteki Narodowej Polony).