Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy
Nakładem Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej ukazał się nowy (szósty) tom wierszy Ryszarda Turkiewicza, poety przez całe swoje zawodowe życie związanego z wrocławskimi bibliotekami (tuż przed przejściem na emeryturę był dyrektorem Dzielnicowej Biblioteki Publicznej Wrocław-Fabryczna). O ocenę tej niewielkiej, ale gęstej od znaczeń i refleksji książki poprosiliśmy kolegę z Biblioteki Publicznej m. st. Warszawy – Biblioteki Głównej Województwa Mazowieckiego (zwanej też Biblioteką na Koszykowej), który na co dzień zajmuje się recenzowaniem nowości dla bibliotekarzy z terenu Warszawy i Mazowsza.

 Wszystkich zainteresowanych pozyskaniem tej książki prosimy o indywidualny kontakt mejlowy:
 
„Jak nazwać tych którzy wyszli poza los własny i ludzki
geniusze
szaleńcy
prorocy
 
może tylko poeci”
 
To nie ostatni raz, gdy w swoim nowym tomie Ryszard Turkiewicz z podejrzliwością pisze o poetyckim powołaniu. W „Spowiedzi ostatecznej (literackiej)” powie jeszcze z ujmująco sugestywną autoironią o „grzebaniu w słowach jak w beczce z ogórkami”, sam nazwie się „rzemieślnikiem” i poprosi:
 
„przebacz pisanie
które powinno być tylko jak jeden oddech wśród innych
i tylko dla przyjacielskiego oka”.
 
No dobrze, powie czytelnik, ale jednak tomik (i to nie pierwszy przecież) powstał i został wydrukowany, a autor w innym tekście („Daleki kraj”), wyznaniu wiary w dobro ukryte w słowach zapomnianego języka, „którym posługiwano się nim filozofowie wymyślili zwątpienie”, chwali rzesze tych, którzy w imię tej wiary „straciło życie / rozum / katedrę / dobre pieniądze”, a dla tych, co „nie wierzą”, ma wizję kary:
 
„tych pochłonie piekło
starych gazet i podręczników na przemiał”.
 
To wahanie i niejednoznaczność (bliskie Miłoszowym strofom o wierszach, które „wolno pisać rzadko i niechętnie, / Pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją, / Że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument”) nieprzypadkowo ukryta jest już w poetyckim credo Turkiewicza. Poeta rozciąga przekonanie o dwuznaczności naszego istnienia na całą swoją twórczość, która nieustannie podąża śladem sprzeczności, kontrastów i ukrytych znaczeń, zawsze szukając „ale”, zawsze pytając „co z drugą stroną”.
 
Wystarczy spojrzeć na formę. Ryszard Turkiewicz łączy doświadczenia kilku szkół poetyckich i rozmaite strategie literackie. Wiersz wolny i uważne wsłuchiwanie się w język przeplata się z neoklasycystyczną skłonnością do klarowności myśli i frazy, głębia refleksji i znaczenia rodzące się między słowami z prostotą i komunikatywnością języka, katastroficzne tony kontruje ironiczny humor, bardzo osobiste liryki przeplatają się z poezją obywatelską, konkretny, prawie epicki obraz staje się pożywką dla efektownych, zapadających w pamięć metafor i porównań („Teraz / tego lata / to nieopatrznie przewrócony ul”, „spaw nocy i dnia” – to o poranku).
 
W tomie da się wyróżnić kilka podstawowych wątków. Dwa wiążą się z tytułem.
 
„Gorące chore lato” można odczytać zarówno jako odwołanie do doświadczenia choroby, przez które przeszedł autor, jak i przeczucie kryzysu znanego nam świata.
 
Swoją chorobę przetworzył poeta w serię (nie dominującą w tomie) wierszy szpitalnych, umiejętnie chwytających paradoksy życia w wielkich lecznicach. Doskonałą organizację machiny do leczenia zderzoną z ludzkim strachem, a także trudno dostępne gdzie indziej doświadczenie emocjonalnej solidarności między bliźnimi-chorymi – nawet tymi prawie nieznanymi.
 
„Dla mnie bezimienny
zamiast życiorysu kartka z wykresem temperatury i stolca
wspólne posiłki przez półtorej doby
i już go wiozą gołego ale umytego (…)
 
Kiedy brali zakręt dał mi znak ręką (…)
zostałem z tym gestem na zawsze
 
(...)
 
Zostałem ze szczyptą niewypowiedzianego współczucia (…)
 
jego gest jak drzazga nieusunięta”
 
Teraz o drugim z tropów podsuwanych przez Turkiewicza w tytule, czyli katastrofizmie. Nasz świat z jednej strony podgryza raczej nam wroga, mimo piękna, przyroda (Turkiewicz widzi ją często jako groźny żywioł – np. w wierszu o wielkiej wrocławskiej powodzi czy niejednoznacznym obrazie miasta, już nawet nie ogrodu, ale dżungli, w którym pisze o „agresji zieleni” zamieniającej miasto w turkusowy ocean). Z drugiej atakuje nas konsumpcjonizm czyniący życie coraz bardziej błahym i zabijający piękno czające się w pobliżu, chociażby w opakowaniach po sokach i czekoladkach (tekst temu poświęcony to jeden z przykładów recyklingowej siły poezji potrafiącej zamienić śmieci w świetny wiersz). Ratunek widzi poeta w kulturze, najsilniej reprezentowanej w tym tomie przez literaturę i bibliotekę – autor potrafi przekuć zawodowe doświadczenie bibliotekarza w pojemną metaforę ocalającą i dającą nadzieję siłę słowa pisanego.
 
Ważny element tomu stanowią wiersze właściwe twórcom, których można określić mianem poeta emeritus, a związane z doświadczaniem upływającego czasu. A więc teksty o dzieciństwie, z przejmującym obrazem „drzewa, które kiedyś uschnie” z kraju lat dziecinnych („Chwila anioła”) i wiersze związane ze starością – wspomniana już spowiedź literacka czy przekorny „Na koniec kilka pytań”:
 
„Czy to jest za czy pod?
Może obok? (…)
wchodzi się czy wnika?
(…)
Tam będzie inne życie czy tylko trwanie odrobiny przywleczonego bytu?
(…)
Tu zadaję pytania
 
I tyle ze mnie wam zostanie”.
 
Wielowątkowy tom Turkiewicza uzupełniają jeszcze udane wiersze zainspirowane aktualną sytuacją polityczna (np. „Szarfowi”, „Głos pomników figuralnych”), które dzięki symbolizmowi, ironii i niejednoznaczności wymykają się z kleszczy doraźności i ciążą ku uniwersalizmowi oraz teksty, w których do głosu dochodzi niezwykle ciekawa refleksja na temat genius loci Ziem Odzyskanych.
 
Ta ostatnia najmocniej daje o sobie znać w dwóch wierszach – wspomnianej już „Powodzi” oraz „Tęsknocie za domem złym”. „Powódź”, która jest uniwersalną przypowieścią o solidarności w obliczu niebezpieczeństwa, przynosi także frazy ukazujące skomplikowaną historiozoficzną sytuację Ziem Odzyskanych. Terenów przyłączonych do polskiego interioru po setkach lat, w czasie których ich historia biegła pod zupełnie innym mianownikiem i po 1945 roku rozpaczliwie, jak to czuje poeta, potrzebujących glejtu, że nie są obce:
 
„Duże miasto (oczywiście Wrocław – przyp. J.C.) ma wreszcie swoją wojnę /powstania i męstwo
trwonione na co dzień w pubach i błahych telenowelach
niemiecka spuścizna oswojona i ozłocona
trzeba teraz przed wodą bronić z trudem namulonej zwyczajności
która nagle okazała się cenna”.
 
W „Tęsknocie za domem złym” z kolei tak opisuje tytułowe siedlisko na wybrzeżu:
 
„pobauerowski dom niemieckie mury niemiecka dachówka”.
 
Wprowadza się do niego rodzina zza Buga, wsiąka w otoczenie, kultywując jednak dawne zwyczaje, które niepostrzeżenie zostają uzupełnione nowymi, ale niesie w sobie niepokojącą i zwyczajną zarazem tajemnicę:
 
„Nie jest przykładem
nie jest dobry
odstręcza i przyciąga
to jakaś bajka braci Grimm
która przetrwała nietknięta przez czas pod omszałym dachem”.
 
Pełna zapadających w pamięć fraz, dynamiczna i żywotna dzięki umiejętnie pielęgnowanym sprzecznościom, poezja Turkiewicza ma też tę zaletę, że łączy przyjazną już przy pierwszej lekturze komunikatywność z niespodziankami, które czekają na tych, którzy postanowią zostać z nią dłużej.
 
We wspomnianej już wcześniej literackiej spowiedzi Ryszard Turkiewicz wyznaje:
 
„bezczelnie grzebałem w słowach jak w beczce z ogórkami
i zestawiałem zwykłe z wyrafinowanymi rzeczownikami
czasem dodawałem prozaizmy jak konieczną przyprawę”.
 
Zdradza w ten sposób tajemnicę żywotności i dynamiki swojej poezji, a przy okazji przypomina po raz kolejny, że w gorące lato nic tak nie gasi pragnienia jak lodowata woda z kiszonych ogórków.

Jakub Czarnik
Biblioteka m. st. Warszawy – Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego
RYSZARD TURKIEWICZ (ur. 1 X 1940, Bilcze Złote, woj. tarnopolskie). Absolwent bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Organizator bibliotek publicznych na terenie Wrocławia i województwa wrocławskiego. W latach 1963–2005 związany zawodowo z Wojewódzką i Miejską Biblioteką Publiczną im. Tadeusza Mikulskiego we Wrocławiu oraz Dzielnicową Biblioteką Publiczną Wrocław – Fabryczna. Autor artykułów, felietonów i blogów. Wydał pięć tomików wierszy: On i my ( 1992), Kotlina ( 2004), Przygody trawy (2009), Jaskinia Werteba (2012), Kobiety NN (2015).