Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

Zbliża się 14 lutego, czyli Dzień Zakochanych, o czym informują nas od kilku tygodni witryny sklepów, które pokryły się sercami. Zakochani pospiesznie dokonują zakupów czekoladek, baloników i ogromnych bukietów róż, a reszta społeczeństwa przygląda się temu z obojętnością lub nawet niechęcią. W tym dniu wspominamy Świętego Walentego – patrona nie tylko zakochanych, ale i ludzi ciężko chorych (zwłaszcza umysłowo i epileptyków). Jak co roku, większość par zasiądzie przed ekranem telewizora lub komputera, by obejrzeć komedie romantyczne. Dlatego i ja chciałam Wam zaproponować kilka filmów z tego gatunku, które można wypożyczyć w Fonotece. Od razu uprzedzę tych, którzy w tym momencie porzuciliby dalszą lekturę: na końcu tekstu znajdziecie kilka propozycji całkiem antywalentykowych.

Nie da się ukryć, że swój okres świetności komedia romantyczna przeżywała pod koniec lat 80. i w latach 90. Wystarczy, że wspomnę następujące tytuły: Kiedy Harry poznał Sally (1989, reż. R. Reiner), Pretty Woman (1990, reż. G. Marshall), Dzień Świstaka (1993, reż. H. Ramis), Masz wiadomość (1998, reż. N. Ephron), Notting Hill (1999, reż. R. Michell). Oczywiście na początku XXI wieku też pojawiło się kilka całkiem ciekawych przedstawicieli tego gatunku, np. Dziennik Bridget Jones (2001, reż.S. Maguire) czy wspaniała Amelia (2004, reż. J.P. Jeunet). Jednak współcześnie powstaje niewiele komedii romantycznych, które rzeczywiście zapadają w serce, a przede wszystkim w pamięć. Gatunek ten rządzi się dość specyficznymi zasadami i pewne motywy po prostu muszą się pojawić w filmach tego rodzaju. Sukces komedii romantycznej zależy od tego, jak te stałe elementy zostaną przedstawione. Wszystkie wymienione przeze mnie filmy znajdziecie w zbiorach Fonoteki.

Jedną z moich ulubionych komedii romantycznych jest Masz wiadomość z Meg Ryan i Tomem Hanksem w rolach głównych. Ten duet spotkał się 5 lat wcześniej na planie innej kultowej komedii romantycznej – Bezsenności w Seatlle (1993, reż. N. Ephron), w której główną rolę odgrywały telefony i listy tradycyjne. Jednak koniec XX wieku to era, w której zaczął niepodzielnie rządzić internet, więc główni bohaterowie filmu z 1998 roku wymieniają ze sobą e-maile (dwoje nieznajomych, którzy poznali się w sieci – jak to świetnie pasuje do naszych czasów). Kathleen Kelly (Meg Ryan) jest właścicielką małej Księgarni za Rogiem, którą odziedziczyła po zmarłej mamie. Księgarnia jest znana w całym Nowym Jorku i od 40 lat przychodzą tam rodzice z dziećmi, by zaopatrzyć pociechy w książki. Biznes Kelly nigdy nie był zbyt prężny, ale księgarnia mogła się spokojnie utrzymać na rynku. Wszystko się zmienia, gdy w bliskim sąsiedztwie zostaje otworzona kolejna filia wielkich księgarnio-kawiarni Foxa. Joe Fox (Tom Hanks) to prawdziwy „rekin biznesu”, który doskonale potrafi przyciągnąć do siebie klientów. Bohaterowie w realnym świecie darzą się wzajemną niechęcią, ale w świecie wirtualnym zaczynają żywić do siebie pozytywne uczucia.

Richard Curtis to scenarzysta doskonale znany wielbicielom komedii romantycznych. Spod jego pióra wyszły nie tylko Cztery wesela i pogrzeb, Notting Hill, dwie części Dziennika Bridget Jones (tu Curtis był jednym ze współscenarzystów), lecz również To właśnie miłość (o którym już wspominałam w tekście dotyczącym filmów świątecznych). We wszystkich tych filmach zobaczymy Hugh Granta, który przez wiele lat był obsadzany wyłącznie w roli amanta. W Notting Hill, jednej z najbardziej znanych komedii romantycznych, partneruje Julii Roberts. Anna Scott (J. Roberts) jest rozchwytywaną gwiazdą filmową, a William Thacker (H. Grant) – właścicielem podupadającej księgarni. Spotykają się przypadkowo i oczywiście zakochują. Jest to kolejna wariacja na temat Kopciuszka, choć tutaj role są odwrócone – gwiazda filmowa pełni rolę księcia z bajki, a Grant gra uroczego i niezdarnego Kopciuszka. Produkcja na wskroś brytyjska i kultowa dla gatunku.

Facet na miarę (reż. L. Tirard) to francuska komedia romantyczna z 2016 roku. Opowiada historię prawniczki Diane Duchene (Virginie Efira), która poznaje Alexandre (Jean Dujardin), niezwykle inteligentnego i przystojnego mężczyznę, obdarzonego bardzo niskim wzrostem. W tej produkcji bohaterka musi się zmierzyć z własnymi oczekiwaniami dotyczącymi idealnego partnera, a także uprzedzeniami otoczenia. To bardzo ciepła produkcja prezentująca ciekawe podejście do stereotypów.

Narzeczony mimo woli (reż. A. Fletcher) to film z 2009 roku. W roli głównej występuje Sandra Bullock, która wciela się w Margaret Tate, ostrą i bezkompromisową szefową wydawnictwa. Pracownicy drżą ze strachu na widok Margaret, a jedynym mężczyzną w jej życiu jest jej zestresowany asystent Andrew (Ryan Reynolds). Jak się okazuje, Tate, kobieta wyjątkowo zapracowana, zapomniała uregulować sprawy wizowe i grozi jej deportacja do ojczystej Kanady. By ratować karierę, zmusza swojego asystenta do małżeństwa. Para musi teraz przekonać wszystkich, a zwłaszcza pracownika biura emigracyjnego, że łączy ich prawdziwe uczucie. Wyprawa na Alaskę, do rodziny Andrew, sprawi, że Margaret inaczej spojrzy na swoje życie i na przystojnego asystenta.

Moje wielkie, greckie wesele (reż. J. Zwick) z 2002 roku to opowieść o Touli Portokalos (Nia Vardalos), kobiecie 30-letniej, która, ku zgrozie swojej wielkiej i hałaśliwej rodziny, pozostaje niezamężna. Podczas gdy najbliżsi usiłują znaleźć jej męża, ona zakochuje się w nauczycielu, który wkrótce się jej oświadcza. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że Ian (John Corbett) nie jest Grekiem. Trzeba przyznać, że w tym filmie wątek romantyczny niejako schodzi na drugi plan, znacznie ciekawsze i naprawdę zabawne są relacje i zachowania członków ogromnej rodziny Portokalosów.

Tak jak obiecałam, na końcu parę propozycji dla tych, którzy nie mają ochoty na słodkie komedie. Jakie produkcje są najbardziej antywalentynkowe? Jako pierwsze na myśl przychodzą horrory. Przyznam szczerze, że nie jestem fanką tego typu filmów, ale jeśli chcecie zakosztować odrobinę „krwawej jatki na ekranie”, to proponuję horrory, które trafiły na półki Fonoteki w 2020 roku, m.in. Upiory wojny (2020, reż. E. Bress), Doktor Sen (2019, reż. M. Flanagan) czy To: Rozdział drugi (2019, reż. A. Muschietti).

Nieco lżejsze będą oczywiście filmy akcji – i tu perełka z ostatnich lat, a mianowicie trzy części Johna Wicka. Dzięki tej serii Keanu Reeves przeżywa właśnie renesans swojej kariery. Pierwsza część Johna Wicka (reż. D. Leitch, C. Stahelski) pojawiła się na ekranach kin w 2014 roku. Główny bohater to płatny zabójca na emeryturze, któremu właśnie zmarła ukochana żona. Otrzymuje on od niej ostatni prezent, który ma mu pomóc przeżyć żałobę. Tym podarunkiem okazuje się słodki szczeniaczek. Pech chce, że do domu Wicka włamują się młodzi bandyci, którzy kradną mu samochód i uśmiercają psiaka. Tego John nie może przebaczyć. Na dźwięk jego nazwiska drżą nogi najgorszych gangsterów, a John wyrusza na polowanie. Rozpoczyna się okrutny taniec śmierci. Ostrzegam, to nie jest produkcja dla osób wrażliwych, tutaj nawet ołówek może być śmiercionośną bronią. John Wick już stał się ikoną popkultury, a Keanu Reeves po kilku latach zapomnienia powrócił do łask fanów na całym świecie. Jeśli chcecie w Walentynki poczuć ekstremalne emocje – zapraszam do Fonoteki.

Joanna Chaszczewicz – wrocławianka, absolwentka Uniwersytetu Wroclawskiego (kierunek – antropologia literatury, teatru i filmu). Miłośniczka kina i literatury kryminalnej. Pracuje w Fonotece DBP.