Debiutancka powieść wrocławskiego autora, Konrada Możdżenia, od momentu ukazania się zbiera pochlebne (czasem nawet entuzjastyczne) recenzje. „Chodź ze mną” to powieść grozy, tym ciekawsza dla mieszkańców Wrocławia, że jej akcja przebiega właśnie w naszym mieście. Autor jest wrocławianinem, do tej pory znanym raczej miłośnikom muzyki reggae z koncertów z zespołem Bethel (gra na instrumentach perkusyjych). Tę świetnie przyjętą książkę mamy już, dzięki Wydawnictwu Vesper, w naszych zbiorach i serdecznie ją Państwu polecamy. Zanim jednak będzie ją można wypożyczyć, proponujemy naszym Czytelnikom lekturę „rozmowy” z Autorem (ujęliśmy „rozmowę” w cudzysłów, bo odbyła się za pośrednictwem poczty elektronicznej, co w dobie pandemii jest już powszechną praktyką).
? Któryś z recenzentów napisał, że na kartach Pańskiej powieści Wrocław „żyje, oddycha, a czasem zdarzają się mu inne, bardziej przyziemne reakcje fizjologiczne”. Jaki potencjał dostrzegł Pan w tym mieście, że nie traktuje go Pan jak zwykłe tło akcji?
Rzeczywiście, przypominam sobie taki komentarz. Wydaje mi się, że jest on bardzo trafny, choć oczywiście nie należy traktować go dosłownie. Stwierdzenie, że Wrocław „żyje i oddycha” wynika zapewne z plastyczności moich opisów, do którym mam zamiłowanie. Całe szczęście, redakcja należycie mnie przypilnowała, aby nie było ich za dużo. Niektórym Czytelnikom mogłoby to uprzykrzyć lekturę. Uważam, że obecnie ich ilość jest odpowiednia do tego aby nie nużyć, ale żeby jednocześnie możliwe było zarysowanie miasta, jako czegoś więcej niż tylko i wyłącznie tła wydarzeń. Jestem rodzonym Wrocławianinem. Tutaj dorastałem i gimnastykowałem młodzieńczą wyobraźnię przechadzając się klimatycznymi uliczkami i zaglądając do mrocznych bram śródmiejskich kamienic.
Wrocław żyje swoją piękną ale i przerażającą niekiedy historią. Żyje setkami zmian, które się w nim dokonały na polu społecznym, kulturalnym i politycznym. W końcu Wrocław żyje też napędzany setkami tysięcy istnień. W mojej wyobraźni to piękne miasto jawi się jako olbrzym – kolos oddychający nozdrzami niezliczonych kominów, w którego wielkim ciele dziesiątkami żył płynie Odra. Twierdzę również, że miasto nie jest jedynie prostą sumą fizycznych obiektów: domów, kamienic, świątyń, fabryk… Wrocław ma też swoją duszę. Ma ten subtelny, nieuchwytny element, który świadczy o jego niepowtarzalnym charakterze. Element niewidoczny ale odczuwalny. Jako, że na świecie nie ma ideałów, również i temu miastu zdarzają się „przyziemne procesy fizjologiczne”. Miasto pochłania, trawi i czasem również wydala.
? Wydawca, reklamując książkę, zamiast tradycyjnej noty-jaskółki używa tekstu jakby wyjętego z filozoficznego traktatu czy może eseju, którego sens streszcza się w zdaniu: „Zło jest wieczne i nieśmiertelne. Czasem trwa w uśpieniu przez lata, by w końcu objawić się w najohydniejszej ze swych postaci”. To uśpione zło objawia się w Pańskiej powieści poprzez wspomnienia pewnej historycznej postaci, która swoją zbrodniczą działalność prowadziła w Breslau na przełomie XIX i XX w. Wplótł je Pan we współczesną opowieść o perypetiach właściciela jednej z wrocławskich restauracji i jej pracowników. Czy historia owego „czarnego charakteru” jest owocem Pańskiej wyobraźni?
Autorem zacytowanego fragmentu opisującego fabułę „Chodź ze mną” jestem ja. Sporo czasu zastanawiałem się, w jaki sposób powinienem zareklamować potencjalnym Czytelnikom fabułę mojej debiutanckiej powieści. W końcu stwierdziłem, że postawię nie na opis wydarzeń i skrótowe przedstawienie bohaterów tylko na klimat. Chciałem nim Czytelnika zarazić. Zależało mi na tym, aby biorąc tę książkę do ręki, nie wiedział dokładnie, o czym ona jest. Chciałem Czytelnika zaskoczyć treścią, dając mu na wstępie próbkę nastroju i atmosfery, która sprzyjać będzie lekturze. Czy był to dobry pomysł? Część osób, które przeczytała „Chodź ze mną” była nieco zdziwiona takim rozwiązaniem, ale głosów wyraźnie krytycznych było niewiele. Mam zatem wrażenie, że mój plan, jeśli nie w całości, to powiódł się przynajmniej częściowo.
Historyczna postać, o której mowa w Pańskim pytaniu nie jest wytworem mojej wyobraźni. Świadomie i konsekwentnie unikam teraz podawania jej personaliów, ponieważ część Czytelników może już znać tę personę, przez co podróż przez fabułę mogłaby się stać mniej atrakcyjna i zaskakująca. Nie wątpię, że spora część Wrocławian prędko domyśli się, o kim mowa. Mam jednak szczerą nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Pozwolę sobie zatem wciąż nie zdradzać nazwiska tej nie żyjącej już, na szczęście, osoby.
Jest to postać historyczna, której zbrodnicza działalność stała się niemalże legendą. Pierwszy raz usłyszałem o niej kilka lat temu. Wtedy jeszcze nie marzyłem nawet o tym, że zacznę przygodę z pisaniem. Mimo wszystko gdzieś w odmętach pamięci zapisało się wspomnienie o tej postaci i powróciło do mnie, kiedy tworzyłem pierwotny plan „Chodź ze mną”. Więcej na ten temat nie powiem nic, żeby nie zepsuć końcowego efektu.
? Swojego mejla do mnie zatytułował Pan wymownie „Wrocław miasto grozy”. Jak Pan rozumie to stwierdzenie? Dodam, że recenzenci podkreślają, że po lekturze Pana książki wrocławianie spojrzą na znane im miejsca w mieście zupełnie inaczej...
Przede wszystkim uważam, że Wrocław ma przeogromny potencjał jeśli chodzi o tworzenie nastroju grozy. Składa się na to kilka czynników. Jednym z nich na pewno może być burzliwa i niestety tragiczna historia. Samo oblężenie miasta przemianowanego pod koniec II Wojny Światowej na twierdzę – Festung Breslau, obfitowało w wydarzenia, które swoją makabrą śmiało mogłyby wpisywać się w poetykę horroru. Czasem mam wrażenie, że jakimś nieodkrytym i niezbadanym jeszcze przeze mnie szóstym zmysłem, czuję aurę potworności, która unosi się między ciemnymi uliczkami, pamiętającymi jeszcze tamten okrutny czas. Tu płynnie pojawia się czynnik drugi – architektura. Piekło II Wojny Światowej pochłonęło znaczną większość miejskiej zabudowy, którą teraz możemy już tylko podziwiać na zachowanych zdjęciach lub rycinach. Jednak to, co zostało, wciąż pozwala nam napawać się pięknem i przepychem budynków wznoszonych sto albo i więcej lat temu. Wrocław jest piękny i straszny jednocześnie. Piękny – wielością dostojnych gmachów czy świątyń. Uśmiechający się przęsłami legendarnych w całym kraju mostów, zieleniący się malowniczymi parkami i rozświetlany światłem zabytkowych latarni. Jest jednak i ciemna strona tego miasta. Rozwarte paszcze bram popadających w ruinę kamienic, ślady kul rozrzucone bo szarych murach. Sama świadomość, że podczas obrony Festung Breslau ulice niemal dosłownie spływały potokami krwi, już przyprawia o dreszcz. Parki przeorane lejami po bombach pełne były trupów, dla których brakło już miejsca na cmentarzach. Nie wierzę, że wszystkie szczątki udało się ekshumować i godnie pochować. Myślę o tym zawsze kiedy przechadzam się po Parku Szczytnickim i przechodzę obok placów zabaw. Świadomość, że dzieciaki bawią się w miejscu, które niegdyś mogło być zbiorową mogiłą jest druzgocąca. A ile jeszcze tajemnic skrywa przed nami dno Odry? Tak, moim zdaniem Wrocław śmiało można nazwać „miastem grozy”.
? Po reakcjach czytelników na Pańską debiutancką książkę, można uznać, że już osiągnął Pan duży sukces. Ktoś zupełnie nią zachwycony bał się nawet, czy będzie Pan w stanie napisać coś lepszego. Czy mógłby Pan, jak to się ładnie mówi, uchylić rąbka tajemnicy, czy ma Pan już pomysł na nową powieść, a może już Pan nad nią pracuje?
Odbiór mojej debiutanckiej powieści jest rzeczywiście zadowalający. Chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować wszystkim Czytelnikom, który postanowili dać mi szansę i zapoznać się z moją twórczością. W większości spływają do mnie opinie pozytywne. Są jednak także wypowiedzi krytyczne, za co również dziękuję, ponieważ wiem, nad czym powinienem popracować w przyszłości. Plany są i to bardzo konkretne.
Co ciekawe „Chodź ze mną” jest pierwszą książką, którą wydałem, ale nie pierwszą, którą napisałem. Próbę nawiązania współpracy z wydawnictwem rozpocząłem wysyłając zbiór opowiadań grozy, który napisałem mniej więcej dwa lata temu. Dodam tylko, że tamte opowieści nazwane roboczo „Listy z Miasta Wiatraków” opisują wydarzenia rozgrywające się w miejscowości Śmigiel w Wielkopolsce. To jest miasteczko, w którym urodziła się moja Mama i w którym spędziłem mnóstwo czasu jako dziecko. Ze strony wydawnictwa Vesper padła jednak propozycja, aby zadebiutować powieścią, a nie zbiorem. I tak, powstało „Chodź ze mną”. Zanurzyłem się w mrocznej aurze mojego ukochanego Wrocławia i przystąpiłem do pracy. Plany zatem są takie: kolejną wydaną książką będzie, najprawdopodobniej, wspomniany powyżej zbiór opowiadań. Obecnie jestem w trakcie prac redakcyjnych. Idzie nieźle i bardzo się cieszę, że zarówno sobie, jak i tym tekstom dałem czas na „odpoczynek”. Myślę, że bardzo dobrze nam to zrobi. W międzyczasie rozpocząłem pracę nad książką trzecią, która będzie powieścią i znów powrócimy do Wrocławia. Jest już także pomysł na powieść trzecią (książkę czwartą), której fabuła również osadzona będzie w Stolicy Dolnego Śląska.
Podsumowując, na pewno pojawią się jeszcze dwie powieści wrocławskie i zbiór opowiadań śmigielskich. Co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.
? Życząc spełnienia tych planów, bardzo dziękuję za „rozmowę”.
? Któryś z recenzentów napisał, że na kartach Pańskiej powieści Wrocław „żyje, oddycha, a czasem zdarzają się mu inne, bardziej przyziemne reakcje fizjologiczne”. Jaki potencjał dostrzegł Pan w tym mieście, że nie traktuje go Pan jak zwykłe tło akcji?
Rzeczywiście, przypominam sobie taki komentarz. Wydaje mi się, że jest on bardzo trafny, choć oczywiście nie należy traktować go dosłownie. Stwierdzenie, że Wrocław „żyje i oddycha” wynika zapewne z plastyczności moich opisów, do którym mam zamiłowanie. Całe szczęście, redakcja należycie mnie przypilnowała, aby nie było ich za dużo. Niektórym Czytelnikom mogłoby to uprzykrzyć lekturę. Uważam, że obecnie ich ilość jest odpowiednia do tego aby nie nużyć, ale żeby jednocześnie możliwe było zarysowanie miasta, jako czegoś więcej niż tylko i wyłącznie tła wydarzeń. Jestem rodzonym Wrocławianinem. Tutaj dorastałem i gimnastykowałem młodzieńczą wyobraźnię przechadzając się klimatycznymi uliczkami i zaglądając do mrocznych bram śródmiejskich kamienic.
Wrocław żyje swoją piękną ale i przerażającą niekiedy historią. Żyje setkami zmian, które się w nim dokonały na polu społecznym, kulturalnym i politycznym. W końcu Wrocław żyje też napędzany setkami tysięcy istnień. W mojej wyobraźni to piękne miasto jawi się jako olbrzym – kolos oddychający nozdrzami niezliczonych kominów, w którego wielkim ciele dziesiątkami żył płynie Odra. Twierdzę również, że miasto nie jest jedynie prostą sumą fizycznych obiektów: domów, kamienic, świątyń, fabryk… Wrocław ma też swoją duszę. Ma ten subtelny, nieuchwytny element, który świadczy o jego niepowtarzalnym charakterze. Element niewidoczny ale odczuwalny. Jako, że na świecie nie ma ideałów, również i temu miastu zdarzają się „przyziemne procesy fizjologiczne”. Miasto pochłania, trawi i czasem również wydala.
? Wydawca, reklamując książkę, zamiast tradycyjnej noty-jaskółki używa tekstu jakby wyjętego z filozoficznego traktatu czy może eseju, którego sens streszcza się w zdaniu: „Zło jest wieczne i nieśmiertelne. Czasem trwa w uśpieniu przez lata, by w końcu objawić się w najohydniejszej ze swych postaci”. To uśpione zło objawia się w Pańskiej powieści poprzez wspomnienia pewnej historycznej postaci, która swoją zbrodniczą działalność prowadziła w Breslau na przełomie XIX i XX w. Wplótł je Pan we współczesną opowieść o perypetiach właściciela jednej z wrocławskich restauracji i jej pracowników. Czy historia owego „czarnego charakteru” jest owocem Pańskiej wyobraźni?
Autorem zacytowanego fragmentu opisującego fabułę „Chodź ze mną” jestem ja. Sporo czasu zastanawiałem się, w jaki sposób powinienem zareklamować potencjalnym Czytelnikom fabułę mojej debiutanckiej powieści. W końcu stwierdziłem, że postawię nie na opis wydarzeń i skrótowe przedstawienie bohaterów tylko na klimat. Chciałem nim Czytelnika zarazić. Zależało mi na tym, aby biorąc tę książkę do ręki, nie wiedział dokładnie, o czym ona jest. Chciałem Czytelnika zaskoczyć treścią, dając mu na wstępie próbkę nastroju i atmosfery, która sprzyjać będzie lekturze. Czy był to dobry pomysł? Część osób, które przeczytała „Chodź ze mną” była nieco zdziwiona takim rozwiązaniem, ale głosów wyraźnie krytycznych było niewiele. Mam zatem wrażenie, że mój plan, jeśli nie w całości, to powiódł się przynajmniej częściowo.
Historyczna postać, o której mowa w Pańskim pytaniu nie jest wytworem mojej wyobraźni. Świadomie i konsekwentnie unikam teraz podawania jej personaliów, ponieważ część Czytelników może już znać tę personę, przez co podróż przez fabułę mogłaby się stać mniej atrakcyjna i zaskakująca. Nie wątpię, że spora część Wrocławian prędko domyśli się, o kim mowa. Mam jednak szczerą nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Pozwolę sobie zatem wciąż nie zdradzać nazwiska tej nie żyjącej już, na szczęście, osoby.
Jest to postać historyczna, której zbrodnicza działalność stała się niemalże legendą. Pierwszy raz usłyszałem o niej kilka lat temu. Wtedy jeszcze nie marzyłem nawet o tym, że zacznę przygodę z pisaniem. Mimo wszystko gdzieś w odmętach pamięci zapisało się wspomnienie o tej postaci i powróciło do mnie, kiedy tworzyłem pierwotny plan „Chodź ze mną”. Więcej na ten temat nie powiem nic, żeby nie zepsuć końcowego efektu.
? Swojego mejla do mnie zatytułował Pan wymownie „Wrocław miasto grozy”. Jak Pan rozumie to stwierdzenie? Dodam, że recenzenci podkreślają, że po lekturze Pana książki wrocławianie spojrzą na znane im miejsca w mieście zupełnie inaczej...
Przede wszystkim uważam, że Wrocław ma przeogromny potencjał jeśli chodzi o tworzenie nastroju grozy. Składa się na to kilka czynników. Jednym z nich na pewno może być burzliwa i niestety tragiczna historia. Samo oblężenie miasta przemianowanego pod koniec II Wojny Światowej na twierdzę – Festung Breslau, obfitowało w wydarzenia, które swoją makabrą śmiało mogłyby wpisywać się w poetykę horroru. Czasem mam wrażenie, że jakimś nieodkrytym i niezbadanym jeszcze przeze mnie szóstym zmysłem, czuję aurę potworności, która unosi się między ciemnymi uliczkami, pamiętającymi jeszcze tamten okrutny czas. Tu płynnie pojawia się czynnik drugi – architektura. Piekło II Wojny Światowej pochłonęło znaczną większość miejskiej zabudowy, którą teraz możemy już tylko podziwiać na zachowanych zdjęciach lub rycinach. Jednak to, co zostało, wciąż pozwala nam napawać się pięknem i przepychem budynków wznoszonych sto albo i więcej lat temu. Wrocław jest piękny i straszny jednocześnie. Piękny – wielością dostojnych gmachów czy świątyń. Uśmiechający się przęsłami legendarnych w całym kraju mostów, zieleniący się malowniczymi parkami i rozświetlany światłem zabytkowych latarni. Jest jednak i ciemna strona tego miasta. Rozwarte paszcze bram popadających w ruinę kamienic, ślady kul rozrzucone bo szarych murach. Sama świadomość, że podczas obrony Festung Breslau ulice niemal dosłownie spływały potokami krwi, już przyprawia o dreszcz. Parki przeorane lejami po bombach pełne były trupów, dla których brakło już miejsca na cmentarzach. Nie wierzę, że wszystkie szczątki udało się ekshumować i godnie pochować. Myślę o tym zawsze kiedy przechadzam się po Parku Szczytnickim i przechodzę obok placów zabaw. Świadomość, że dzieciaki bawią się w miejscu, które niegdyś mogło być zbiorową mogiłą jest druzgocąca. A ile jeszcze tajemnic skrywa przed nami dno Odry? Tak, moim zdaniem Wrocław śmiało można nazwać „miastem grozy”.
? Po reakcjach czytelników na Pańską debiutancką książkę, można uznać, że już osiągnął Pan duży sukces. Ktoś zupełnie nią zachwycony bał się nawet, czy będzie Pan w stanie napisać coś lepszego. Czy mógłby Pan, jak to się ładnie mówi, uchylić rąbka tajemnicy, czy ma Pan już pomysł na nową powieść, a może już Pan nad nią pracuje?
Odbiór mojej debiutanckiej powieści jest rzeczywiście zadowalający. Chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować wszystkim Czytelnikom, który postanowili dać mi szansę i zapoznać się z moją twórczością. W większości spływają do mnie opinie pozytywne. Są jednak także wypowiedzi krytyczne, za co również dziękuję, ponieważ wiem, nad czym powinienem popracować w przyszłości. Plany są i to bardzo konkretne.
Co ciekawe „Chodź ze mną” jest pierwszą książką, którą wydałem, ale nie pierwszą, którą napisałem. Próbę nawiązania współpracy z wydawnictwem rozpocząłem wysyłając zbiór opowiadań grozy, który napisałem mniej więcej dwa lata temu. Dodam tylko, że tamte opowieści nazwane roboczo „Listy z Miasta Wiatraków” opisują wydarzenia rozgrywające się w miejscowości Śmigiel w Wielkopolsce. To jest miasteczko, w którym urodziła się moja Mama i w którym spędziłem mnóstwo czasu jako dziecko. Ze strony wydawnictwa Vesper padła jednak propozycja, aby zadebiutować powieścią, a nie zbiorem. I tak, powstało „Chodź ze mną”. Zanurzyłem się w mrocznej aurze mojego ukochanego Wrocławia i przystąpiłem do pracy. Plany zatem są takie: kolejną wydaną książką będzie, najprawdopodobniej, wspomniany powyżej zbiór opowiadań. Obecnie jestem w trakcie prac redakcyjnych. Idzie nieźle i bardzo się cieszę, że zarówno sobie, jak i tym tekstom dałem czas na „odpoczynek”. Myślę, że bardzo dobrze nam to zrobi. W międzyczasie rozpocząłem pracę nad książką trzecią, która będzie powieścią i znów powrócimy do Wrocławia. Jest już także pomysł na powieść trzecią (książkę czwartą), której fabuła również osadzona będzie w Stolicy Dolnego Śląska.
Podsumowując, na pewno pojawią się jeszcze dwie powieści wrocławskie i zbiór opowiadań śmigielskich. Co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.
? Życząc spełnienia tych planów, bardzo dziękuję za „rozmowę”.