Powoli odchodzą wielkie postacie naszej literatury: w kwietniu ubiegłego roku Tadeusz Różewicz, przed kilkunastoma dniami Stanisław Barańczak, 8 stycznia 2015 r.  dowiedzieliśmy się o śmierci Tadeusza Konwickiego, pisarza, scenarzysty i reżysera. Media przypomniały jego wileńskie korzenie, udział w akcji „Burza” i w partyzantce, epizod socrealistyczny, później zaangażowanie po stronie opozycji demokratycznej, znakomite, mądre filmy, w których chodziło o prawdę, a nie tylko o rozrywkę (m.in. „Salto”, „Jak daleko stąd, jak blisko”, „Dolina Issy”, „Lawa”), wreszcie doskonałe powieści, w których pytał o rzeczy najważniejsze, uniwersalne w charakterystyczny dla siebie, ironiczny i często przewrotny sposób oraz do dziś chętnie czytane książki, które sam nazywał „łże-dziennikami”, takie jak „Kalendarz i klepsydra” czy „Nowy Świat i okolice”. Śmierć Tadeusza Konwickiego jest prawdziwie wielką stratą dla polskiej kultury.

Ale pisarze nie umierają tak zupełnie (z czego, jak Horacy, zdają sobie sprawę). Żyją długo jeszcze w swoich dziełach. Dlatego, zostawiąjąc mediom opis życia i dokonań tego świetnego pisarza, my, bibliotekarze, chcielibyśmy Państwu dać znać, że w naszych zbiorach, oprócz dużego zbioru książek Tadeusza Konwickiego, są także publikacje zawierające rozmowy z nim, a w Fonotece wiele jego filmów (i tych, które reżyserował, i tych, do których pisał scenariusze).

Tadeusz Konwicki napisał w „Kalendarzu i klepsydrze”:
„Wymiera pokolenie schorowane na literaturę. Wymierają literaci chorzy na literaturę i znikają w niepamięci czytelnicy chorzy na literaturę. To naprawdę ostatnia pora, żeby spróbować objaśnienia tego krótkiego momentu w niedługich dziejach ludzkości, kiedy literatura przeżywała swój wielki triumf”.

Może to jednak nie ostatnia pora... Ludzi chorych na literaturę jest wciąż jeszcze wielu. I tych, którzy chca ją tworzyć, i tych, którzy jej potrzebują jak wody i chleba, i tak samo ją pochłaniają... I oni będą wracać do książek Tadeusza Konwickiego.
(J.C.)