Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

Czasopisma drugiego obiegu w zbiorach Biblioteki Popularnonaukowej

Czasopisma drugiego obiegu, zwane też m.in. nielegalnymi, bibułami, wydawnictwami niezależnymi czy bezdebitowymi, to prasa, która była wydawana bez zgody Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.  Za początek powstania drugiego obiegu przyjmuje się 1977 r., za koniec natomiast 1989 r. lub 1990 r.  

Czasopisma były tworzone przez małe, kilkuosobowe zaufane zespoły, często w organizacjach opozycyjnych. Pisma wydawały niemal wszystkie grupy zawodowe, ale również studenci i uczniowie. Biura znajdowały się najczęściej w prywatnych mieszkaniach. Informacje zdobywano m.in. z Radia Wolna Europa czy Głosu Ameryki. Pisma drukowano w nielegalnych drukarniach, za granicą lub nawet w zwykłych drukarniach, ale poza oficjalnym obiegiem.

Szacuje się, że w samym Wrocławiu wydawano ponad 1000 tytułów.

W naszych zbiorach znajduje się 126 tytułów, niestety często niekompletnych. Poniżej prezentujemy kilka wybranych.

Biuletyn Dolnośląski

Czasopismo wydawane we Wrocławiu bez przerw w latach 1979?1990, łącznie powstały 84 numery zasadnicze i kilkanaście numerów specjalnych. Poszczególne numery liczyły od kilku do nawet 40 stron.  Pierwsze wydanie ukazało się w nakładzie 500 egzemplarzy, rekordowe ? 10 000 sztuk. Z czasopismem związani byli m.in.: Kornel Morawiecki, Jan Waszkiewicz, Rafał Dutkiewicz, Jacek Fedorowicz, Andrzej Wiszniewski. Osoby ze środowiska ?Biuletynu Dolnośląskiego? włączały się w organizowanie strajków we Wrocławiu.

Czasopismo zawierało rożne rubryki, np. Spojrzenia ? czyli wiadomości z Polski i ze Świata; Historia ? eseje, teksty publicystyczne; Polemiki, opinie. Pisano m.in. o wizycie papieża Jana Pawła II w Polsce, wydarzeniach z Grudnia ?70 czy wydarzeniach II Wojny Światowej.

W naszych zbiorach znajdują się różne numery z lat 1979?1990.

Komunikaty NSZZ Solidarność Uniwersytety Wrocławskiego

Czasopismo akademickie, które ukazywało się nieregularnie w latach 1980?1981 i 1989?1990, łącznie wydano przez ten okres 84 egzemplarze. Liczyło sobie od 2 do 20 stron w formacie A4 lub B5, a nakład wynosił do 3 000 sztuk. Czasopismo wydawane było także jako numery specjalne dotyczące np. sytuacji kobiet czy strajków studenckich.

Tytuł stanowił źródło wiadomości z uczelni, informacji z kraju (w tym innych szkół wyższych), wywiady, felietony, postulaty i oświadczenia, opinie i komentarze. W czasopiśmie drukowano także listy od czytelników (w stałej rubryce), a także twórczość studencką. Za pośrednictwem gazety informowano również o wydarzeniach takich jak np. Impreza choinkowa dla dzieci pracowników.

W naszych zbiorach posiadamy różne numery z lat, w których ukazywało się czasopismo.

Obecność: niezależne pismo literackie

Kwartalnik literacki, który ukazywał się w latach 1983?1988 we Wrocławiu, wydawany przez Inicjatywę Wydawniczą Aspekt. Pismo zawierało różne teksty literackie, przedruki, recenzje, felietony, reportaże, polemiki, a także wywiady. Niską częstotliwość ukazywania się rekompensowała objętość pisma - poszczególne numery miały ok. 120 stron.

Na jego łamach można było znaleźć poezję Stanisława Barańczaka, przeczytać zapis rozmowy z Gustawem Herlingiem-Gruzińskim, jak też innymi pisarzami, ale także działaczami Solidarności. Pismo ułatwiało zapoznanie się z działaniami opozycji, np. ustosunkowanie się do reform jakie proponowały władze.

W zbiorach Biblioteki znajdują się wydania z lat 1984?1988.

Pomarańczowa alternatywa - wszyscy proletariusze bądźcie piękni!

Pomarańczowa Alternatywa była anarchistycznym ruchem polityczno-kulturalnym, który powstał we Wrocławiu w 1981 r. Został założony przez Waldemara Fydrycha. Zajmował się m.in. organizowaniem happeningów czy malowaniem graffiti krasnoludków w miejscach, gdzie znajdowały się hasła antyreżimowe. To od Pomarańczowej Alternatywy rozpoczęło się opanowanie Wrocławia przez rzeźby krasnali. Pierwszy z nich stanął w miejscu happeningów jako pomnik tego ruchu.

Jednym ze znaków rozpoznawczych grupy był surrealizm, który jest mocno widoczny w gazecie studenckiej, którą wydawał Ruch Nowej Kultury (ruch kontrkulturowy działający w latach 1980?1981 na Uniwersytecie Wrocławskim) pt. ?Pomarańczowa Alternatywa?. Na jego łamach poruszane były nie tylko tematy polityczne, ale też takie dotyczące życia studenckiego. Znajdowały się tam wiersze i rymowanki mające skłonić do walki z reżimem władzy. Teksty były utrzymane w tonie ironii oraz groteski.

Pismo miało jedynie dwie strony w formacie A4. Ukazywało się w nakładzie 350?600 egz.

Biblioteka posiada w swoich zbiorach jedynie 5 numerów czasopisma z roku 1981.

Solidarność Walcząca

Czasopismo wydawane w latach 1982?1993 przez organizację o tej samej nazwie założoną przez Kornela Morawieckiego. Pierwszy numer ukazał się 13 czerwca 1982 r., wydawany był przeważnie na 4 stronach formatu A4, a jego nakład sięgał nawet 20 000 egzemplarzy.

Duża część czasopisma była poświęcona celom walki prowadzonej przeciwko komunistom, odwoływano się także do tradycji Polskiego Państwa Podziemnego i dziewiętnastowiecznej irredenty. Czasopismo zawierało opisy demonstracji z różnych części Polski, publikowało krótkie listy od czytelników, wywiady z członkami Solidarności, informacje z Polski i ze Świata, apele i odezwy.

W naszych zbiorach posiadamy wiele egzemplarzy z lat ukazywania się czasopisma.

Szkoła

Czasopismo uczniowskie wydawane we Wrocławiu przez Międzyszkolny Komitet Oporu w latach 1986-1990. Początkowo ukazywało się jako dwutygodnik, następnie jako miesięcznik. Miało mały format i zazwyczaj 8 stron.

Na kartach pisma poruszano tematy związane z różnego rodzaju szkołami średnimi, zamieszczano petycje, wywiady, krótkie opowiadania, informacje o nauczycielach, żądania i postulaty strajkowe. Poruszane były również trudne tematy, takie jak alkoholizm. Pismo zostało urozmaicone różnymi rysunkami.

?Szkoła? miała również wydania specjalne, np. skierowane w szczególności do pierwszoklasistów czy dotyczące projektu zmian szkolnictwa średniego.

W naszych zbiorach znajdują się pojedyncze numery z lat 1987?1989.

Woda na Młyn

Czasopismo wydawane przez NZS Instytutu Nauk Politycznych we Wrocławiu w latach 1980?1981. Wydawane było w formacie A4 liczyło od 8 do 40 stron, w zależności od wydania.  W sumie ukazało się 8 numerów.

Tytuł zawierał teksty dotyczące ważnych wydarzeń związanych z działalnością Niezależnego Zrzeszenia Studentów i ?Solidarności?, np. relacje ze strajków studenckich. Ponadto opisywane były zmiany programu i sposobu prowadzenia zajęć czy doboru przedmiotów. W tekstach można było znaleźć artykuły dotyczące najnowszej historii, przegląd prasy. Nawiązywano również do ważnych dat historycznych, np. powstanie listopadowe. Często wracano do wydarzeń, które miały miejsce w latach wcześniejszych, takich jak Marzec 1968 czy zmiany w środowisku akademickim w 1956 r.: opisywano działania, przywoływano dawne dokumenty. Czasopismo drukowało także ogłoszenia o spotkaniach z ważnymi dla ?Solidarności? osobami, np. Adamem Michnikiem.

Z Dnia na Dzień: serwis informacyjny NSZZ Solidarność

Pismo ukazujące się w latach 1981?1990 we Wrocławiu, początkowo co dwa dni, następnie dwa razy w tygodniu, a w późniejszym czasie kilka razy w miesiącu ? nieregularnie.

Na jego łamach ukazywały się bieżące informacje dotyczące NSZZ Solidarność, np. relacje z obrad, prezentacja sylwetek kandydatów na przewodniczącego związku czy uchwały zjazdu. Można było znaleźć również informacje o regionie, strajkach lub ich odwołaniu, zapis rozmów z różnymi osobami oraz rubrykę ?Z Teleksu?.

Poszczególne numery były zazwyczaj jednokartkowe, czasami zdarzały się wydania składające się z dwóch kartek formatu A4.

W zbiorach Biblioteki znajdują się wydania z lat 1981?1988.

Warto wspomnieć też o tym, że niektóre z czasopism z drugiego obiegu przekształciły się następnie w pisma legalne. Najlepszym przykładem jest ?Czas Kultury?, którego początki sięgają 1985 r. jako wydawnictwa bezdebitowego, a które w 1990 r. zaczęło ukazywać się oficjalnie i jako jedyne tego typu czasopismo istnieje do dziś! Jest to kwartalnik naukowo-kulturalny, na którego łamach można odnaleźć artykuły naukowe, eseje, felietony, prozę i poezję. W zbiorach Biblioteki znajdują się numery wydawane od 1992 r., czyli te z oficjalnego obiegu.

Źródła:

  1. Maria Bosacka, Czasopisma drugiego obiegu w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu, ?Bibliotheca Nostra. Śląski Kwartalnik Naukowy?, 2013, No2(32), s. 64-76.
  2. Hasło: Z Dnia na Dzień, Wikipedia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Z_Dnia_na_Dzie%C5%84
  3. https://culture.pl/pl/artykul/pomaranczowa-alternatywa-w-cytatach-i-wypowiedziach
  4. Agnieszka Jaworska, Pomarańczowa alternatywa w bezdebitowej prasie studenckiej we wspomnieniach i w drukach ulotnych lat osiemdziesiątych XX wieku, Wydawnictwo Adam Marszałek, 2012.
  5. Hasło Biuletyn Dolnośląski, Wikipedia:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Biuletyn_Dolno%C5%9Bl%C4%85ski

Styczeń 2023

Miłość w Auschwitz

O autorce:
Heather Morris urodziła się w Te Awamutu w  Nowej Zelandii. Mieszka w Australii. Pracując w szpitalu Melbourne pisała scenariusze. W 2003 roku spotkała Lale Sokołowa, który przeżył Holocaust i przez trzy lata dwa, trzy razy w tygodniu z nim rozmawiała. Za tę książkę otrzymała „Audie Award for Fiction”.

O książce:

„Przetrwać i dopilnować, aby odpowiedzialni zapłacili za swoje zbrodnie”.

Wiele lat temu, w liceum, byłam na szkolnej wycieczce w obozie Auschwitz. Po powrocie z biblioteki publicznej wypożyczyłam i przeczytałam wszystkie dostępne książki na ten temat. Parę lat później byłam  na spotkaniu autorskim z Czesławem Ostańkowiczem, więźniem Auschwitz, autorem wspomnień z tamtego okresu. Na maturze pisałam pracę na ten temat. Obejrzałam też parę filmów  – zarówno fabularnych („Pasażerka”, „Ostatni etap”), jak i dokumentalnych. Nie można więc powiedzieć, że temat jest mi obcy. Dlatego bardzo byłam ciekawa, czy dowiem się czegoś nowego z nagłośnionej w mediach książki o tatuażyście.

Jest to historia miłości 26-letniego słowackiego Żyda i Słowaczki Gity Furman. On znal kilka języków i miał szczęście, dzięki czemu tatuował numery na rękach więźniów. Ta funkcja niosła ze sobą przywileje – osobny pokój w baraku, większe i lepsze racje żywnościowe, chroniła go też przed selekcjami czy pobiciem dla rozrywki przez nazistowskich oprawców. Zakochany, pomagał przeżyć Gicie, a także jej koleżankom.

Niestety, założenie, aby książka stała się lekcją człowieczeństwa a nie historii zawiodło autorkę na manowce. Potworności obozu są na bardzo dalekim tle, dlatego nie wywołują w czytelniku żadnych emocji. A ich opis sprawia wrażenie, że łatwo tam było żyć i przeżyć. Trochę na zasadzie: jak mały głupi Kazio wyobraża sobie obóz koncentracyjny.

Pierwotnie ta historia miała być scenariuszem, ale pewnie nikt go nie chciał, bo ma złe, bardzo złe dialogi.

Jest to bajka, a nawet bujda, a nie prawda. Przypomina włoski film „Życie jest piękne”, w którym ojciec przebywając z synem w obozie, tłumaczy mu rzeczywistość tak, aby dziecko nie doznało szoku.

Niestety, ta książka to porażka, bo niby oparta na faktach, a kompletnie przekłamana. Bardzo nie polecam.

Polecam za to: Krystyny Żywulskiej „Przeżyłam Oświęcim”,  „Pięć lat kacetu” Stanisława Grzesiuka i „Medaliony” Zofii Nałkowskiej.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Koty prywatnie i naukowo

O autorach:
Susanne Schötz  jest profesorem fonetyki, która od kilku lat prowadzi badania nad sposobem, w jaki koty porozumiewają się z ludźmi. Wykłada na Uniwersytecie w Lund (Szwecja).

Grzegorz J. Korwin-Szymanowski ukończył studia socjologiczne. Od połowy lat 90. pisze artykuły i robi zdjęcia dla kilku pism („Żagle”, „Foto”, „Podróże”, „Le Courrier de Varsovie”) –  głównie o tematyce krajoznawczej i historycznej. Od kilku lat pracuje jako dziennikarz w miesięczniku społecznym Służby Więziennej „Forum Penitencjarne”.  Od 35 lat wiele czasu i energii poświęca żeglarstwu.
 

O książkach:

Koty do nas mruczą, furczą, ćwierkają. A nawet mówią, że tęsknią za miłością.
Sonia Maciuszek, behawiorystka zwierząt domowych

Przedstawiam dwie bardzo różniące się między sobą książki o kotach.

Schötz przeprowadziła serię eksperymentów, dzięki którym wyodrębniła i scharakteryzowała kocie odgłosy za pomocą analizy akustycznej.

„Zwierzęta wydają konkretne dźwięki w zależności od sytuacji, w jakiej się znajdują”.
„Każdy kot ma swój własny tajemniczy język, znany jedynie jego człowiekowi – i to tylko wtedy, gdy człowiek ten słyszy go dostatecznie często”.

Autorka wspomina swoje dzieciństwo i pierwsze kontakty z kotami. Jako dorosła osoba miała pięć kotów i opisuje w jaki sposób badała ich różne odgłosy. Naliczyłam dwanaście. Omawia różnice między językiem ludzi i tych zwierzątek. Podaje, jakie są kody komunikacyjne człowieka i kota. A także w jaki sposób koty porozumiewają się między sobą.

Trudnością jest to, że „Kot nie odzywa się na rozkaz, ani na prośbę więc nie można robić badań w laboratorium”.

Jeśli wam się wydaje, że koty tylko miauczą, to przeczytajcie tę książkę. Niestety zawiera ona bardzo dużo materiału naukowego i to może znużyć czytelnika.
 
Natomiast „Kropka” was nie znuży. Ma wprawdzie 16 rozdziałów, ale tylko 144 strony.

Jest to historia wyrzuconej przez właścicieli malej kotki, która, na szczęście, znalazła dobry dom i opiekunów. Sama Kropka opisuje swoje dzieje.

„Nie wiem skąd się wzięłam. Po prostu jestem i tyle”.

Czterotygodniową kotkę mężczyzna z córeczką wywieźli daleko od domu i postawili na wysokiej gałęzi w cudzym ogrodzie. Dziewczynka pomachała i powiedziała: „Pa, pa, koteczko...”. Pewnie uważali, że świetnie postępują.

Kropka opowiada o rodzinie, która ją przygarnęła. Obrośniętym Zygfrydzie, jego żonie („Pani miała w sobie coś z kota”) i dwóch synach, o warunkach, jakie jej stworzyli. Opisuje  „Dom pod Trzema Sosnami”  i ogród. A także dwa duże i bardzo kudłate psy oraz kotkę, która nie lubiła konkurencji.
Nie brakuje momentów wzruszających ale i zabawnych.

„Tę całą historię, która – przysięgam – zdarzyła się naprawdę, opowiadam ja, Kropka mała koteczka. Opowiedziałam ją memu panu Zygfrydowi… wyszeptałam mu do ucha wszystko to, co się zdarzyło w moim życiu i o czym pamiętalam”.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Artystka ze starego kina

O autorze:
Ryszard Wolański urodził się 25 lipca 1943 roku w Warszawie, zmarł 17 września 2020 r. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w stolicy. Od 1972 roku jako dziennikarz muzyczny był związany z Polskim Radiem, a od 1978 z Telewizją Polską. W 2012 za książkę pt. Eugeniusz Bodo. „Już taki jestem zimny drań” otrzymał wyróżnienie w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku” i nagrodę jury w Konkursie Książka Historyczna Roku.

O książce:

30% wdzięku, 20% słodyczy, 30% uroku, 20% kokieterii.

Wiele przedwojennych filmów mogliśmy poznać dzięki programowi Stanisława Janickiego „W starym kinie”. Występowała w nich także Tola Mankiewiczówna.

Autor książek o Eugeniuszu Bodo i Aleksandrze Żabczyńskim postanowił przybliżyć nam postać tej śpiewaczki i aktorki. Zadanie bardzo ułatwił mu fakt, że bohaterka książki do lat pięćdziesiątych prowadziła pamiętnik, w który wklejała materiały, głównie recenzje, dotyczące jej pracy. A rodzina artystki chętnie go udostępniła.

Ale to także sprawiło, że zdecydowana większość książki to wyliczanki: gdzie i kiedy Mankiewiczówna występowała i co śpiewała. Zupełnie jakby była sprawnym robotem zaprogramowanym na występy. Istny cyborg.

„Ta panna Tola śpiewa sobie przy okienku, o kwiatkach, bratkach, gaju, maju i bzach”.

Nie wiemy prawie nic o jej codziennym życiu, na przykład: co lubiła jeść, czy ubierała się w gotowe rzeczy, czy może miała swoją krawcową, jakie książki lubiła czytać, jak było urządzone jej mieszkanie, kogo lubiła, a kogo nie, z kim się przyjaźniła, gdzie i jak odpoczywała. Zupełnie jakby żyła na innej planecie, a na ziemię tylko schodziła zaśpiewać. No i fotografować się. Stąd wiele zdjęć w tej biografii.

Trochę szczegółów z jej życia prywatnego poznajemy dopiero, poznając ten okres jej biografii, kiedy wyszła za mąż. Ale i tak czuję, jako czytelniczka, niedosyt.

Zabawny jest tylko opis premiery operetki „Bal w Savoyu”, a przecież artystka występowała w kabaretach, a nie na cmentarzach…

Najbardziej interesującą częścią książki są losy wojenne Mankiewiczówny i jej męża. – nareszcie nie ma natłoku cytatów z recenzji, tylko żywe postaci.

Książka zawiera przedmowę w której Bogusław Kaczyński wspomina rozmowę z Mankiewiczówną i prezent jaki od niej potrzymał. 

Biografia ma trzynaście rozdziałów, pierwszy to „20 wiorst od Łomży”, ostatni „Epilog i postscriptum”. Poza tym źródła i indeks nazwisk.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Parapetówka z trupem

O autorce:
Anna Fryczkowska urodziła się w 1968 r. w Warszawie. Ukończyła filologię włoską i scenopisarstwo w PWSTiF w Łodzi. Była tłumaczką, reportażystką, redaktorką. Pisze scenariusze do seriali telewizyjnych. Jest autorką 10 powieści obyczajowych i kryminalnych.  Za swoje powieści otrzymała 4 nagrody.

O książce:

„Kultura od wieków tłumiła agresję w kobietach ale ona jest, buzuje, ciekawe co będzie kiedy się uwolni”.

Tytuł książki nawiązuje do zabawnych przygód „Trzech panów w łódce, nie licząc psa”.  Tu mamy sześć kobiet:
Zuzię – 38-letnią organizatorkę parapetówki w domu mającym 450 m2, leżącym na odludziu,
Bietkę – cwaną celebrytkę, autorkę kryminałów,
Alkę – świetnie zarabiającą w korporacji, po godzinach piszącą kryminały,
Darię – sztywniaczkę aspirującą do roli posłanki,
Hanię – 47-letnią psycholożkę pracującą w parafii,
Ulianę – młodą Ukrainkę sfrustrowaną i zakochaną.

Jest jeszcze ktoś niekontaktowy i nadwrażliwy oraz suczka Maksia.

Pozornie wszystkie sześć kobiet to osoby szczęśliwe, ustawione finansowo i emocjonalnie.  Trupy z ich szaf wypadają powoli, ale konsekwentnie i konkretnie. Mąż jednej z pań zarabia o wiele mniej niż ona. Druga sypia z dziewiętnastoletnim synem przyjaciółki. Trzecia nie może mieć dzieci. Mąż czwartej kocha tylko pieniądze. Piąta doszła do wniosku, że źle wykonuje swój zawód. Szósta boleje, że jest daleko od kraju i rodziny.

Sylwetki kobiet są interesujące bo zróżnicowane, zarówno w warstwie psychologicznej, jak i biograficznej. A w tle mamy poczet facetów – nieodpowiedzialnych, przemocowców, nieudaczników, wyrachowanych manipulantów.

Autorka postawiła bohaterki w typowej, jak na kryminał, sytuacji – dom na odludziu, okolicę zasypało na biało.

Nietypowym zabiegiem jest połączenie narracji jakby dwóch autorek – Fryczkowskiej i Alki, która próbuje dociec kto zabił koleżankę.

Najmniej jest tu klasycznego policyjnego dochodzenia – przesłuchań, przeszukania domu, pobierania odcisków palców. Bo nie o to, według mnie, autorce chodziło, a o przedstawienie różnych losów i postaw kobiet. To książka trochę feministyczna.

Zakończenie zaskakuje i bardzo mi się podoba. Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Kawiarnia pełna zwierzeń

O autorce:
Malwina Ferenz urodziła się i mieszka we Wrocławiu. Pracuje w banku. Ma trzy córki. Mają w domu psa i rybki akwariowe. Od wielu lat interesuje się astronomią i uprawia fotografię mobilną. Swoje zdjęcia magicznego Wrocławia pokazuje na wystawach. Napisała m.in. „Szpital na peryferiach”; „Miłość z odzysku”; „Na miłość boską!”; „Poranki o zapachu kawy”.

O książce:

„Trzeba grać takimi kartami, jakie ma się w rękach”.

Idąc ulicą Ruską we Wrocławiu, parę osób skręca na podwórko i trafia do połączenia pubu z kawiarnią o nazwie „Neon Cafe”. Tłumu tam nie ma, choć to blisko Rynku. Tam „zadyszany, zabiegany, wiecznie spóźniony Wrocław”, a tu cisza, spokój i ktoś, kto chce słuchać.

 Życzliwy i wysoce profesjonalny barman w lot odgaduje, co klient lubi najbardziej. Podaje ulubione danie oraz napój i zamienia się w słuch.

Intymny klimat sprawia, że kawiarnia staje się jakby konfesjonałem, choć właściwie nikt nie czeka na rozgrzeszenie.

Opowieści snuje dziewięćdziesięciolatka Eufrozyna, policjant z komendy przy ulicy Rydygiera, motorniczy Zenon, muzyk Adam i Ukrainka Elena. Panie są seniorkami, panowie w średnim wieku.

Mamy więc opowieść o miłości od pierwszego spojrzenia na zdjęcie z zegarami. O uzależnieniu od hazardu i zgubnych tego skutkach. Ale okazuje się, że czasem nie ma tego złego, co by nas nie nauczyło czegoś dobrego. Bo porządny kopniak od losu pomaga niektórym zrozumieć o co  życiu chodzi. „Pokuta to najlepsze, co może człowieka spotkać”.

Jeden z klientów trafił tutaj, szukając jubilera. Chce kupić żonie prezent, bo po wielu latach zaszła w ciążę. Opowieść jest dość dwuznaczna. Spod zwykłego życia dwojga wyłazi łeb węża kuszącego Ewę, nie tylko jabłkiem, ale i gruszką oraz brzoskwinią.

Autorka zmieściła w dwu historiach sporo tzw. „momentów”, czyli erotyki. Taki teraz mamy literacki klimat.

Jedna opowieść powinna mi się podobać najbardziej, bo jest o kocie, a raczej kotce imieniem Komenda. Narrator stracił żonę, a znalazł zwierzątko i to dało mu chęć do życia. Zresztą nie tylko jemu. Czyli mamy felinoterapię. Niestety, autorka tak bardzo manipuluje uczuciami czytelnika, że opowieść jest łzawa jak z taniego romansidła. Szkoda.

Bohaterowie mieszkają i pracują w różnych miejscach, więc poznajemy osiedla Nadodrze, Popowice, Stare Miasto i budynek Sky Tower.

Między tymi historiami autorka umieszcza swoje rozważania dotyczące Wrocławia, ocenia jego komunikację i zabudowania jednego z osiedli. Opisuje miasto jako żywy ludzki organizm, którego sercem jest rynek. Według niej jest to cielsko przecięte pięcioma rzekami. Nigdy tak o moim mieście nie pomyślałam. Ale gdybym była ptakiem, to kto wie… Jest też w tej książce element magiczny, więc jeśli lubicie  życzliwych ludzi i  przyjazne miejsca, no i realizm magiczny, to polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Spolszczony Rosjanin

O autorze:
Alosza Awdiejew urodził się 18 lipca 1940 roku w Woroszyłowsku. Z wykształcenia muzyk i filolog.

O książce:

„Nie mam poczucia humoru.
To znaczy mam w tym sensie, że potrafię odróżnić to,
co jest śmieszne od tego, co śmieszne nie jest”.

Opublikowanych wspomnień znanych ludzi jest wiele. Sięgnęłam po tę książkę, bo autor wydal mi się bardzo interesującą postacią. To Rosjanin, a od wielu lat mieszka w Polsce. Utytułowany pracownik naukowy z wieloma opublikowanymi pracami, ale też czynny, występujący publicznie artysta.

Po przeczytaniu tych wspomnień wyobraziłam sobie, że autor po śmierci trafił do piekła, gdzie Belzebub w postaci enkawudzisty powiedział:

„Macie tu Awdiejew kartkę i długopis, opiszcie szczegółowo swoje życie. Bardzo dokładnie. Ale bez podważania dawnych sojuszów, obrażania swojej ojczyzny i bez sentymentów. Napiszcie kim byli wasi dziadkowie i rodzice oraz podajcie ich poglądy polityczne. Gdzie spędziliście swoje dzieciństwo i dlaczego w Mołdawii. Jakie szkoły i studia skończyliście. Z kim wasza matka miała drugiego syna i dlaczego wyszła drugi raz za mąż. Jaki był wasz ojczym, gdzie pracował i dlaczego umarł. Kim był wasz brat i co zrobił ze swoim życiem. W jaki sposób wykręciliście się od pójścia do wojska. Dlaczego wyemigrowaliście i czemu akurat do Polski. I nie wmawiajcie nam, że z powodu żony. Gdzie i kogo w swoim życiu spotkaliście, z kim piliście wódkę. Nie piszcie dlaczego – my wiemy. Gdzie pracowaliście w Rosji i w Polsce, i dlaczego właśnie tam. I kto wam dał stypendium. Za jakie zasługi. Kim były wasze żony i dlaczego aż trzy razy żeniliście się. Ile macie dzieci i co teraz robią. Opiszcie swoje badania naukowe i podajcie jakie prace dzięki nim powstały oraz z kim na uczelni współpracowaliście – konkretnie po nazwisku Awdiejew! Nieważne, że nikt nie zrozumie opisów waszych badań. My mamy wielu specjalistów, już oni sobie z tym poradzą.
Wyliczcie dokładnie gdzie byliście za granicą, co tam robiliście i dlaczego. No i skąd wzięliście pieniądze na wybudowanie domu, komu daliście łapówki i w jakiej wysokości. Ile Wam płacą za występy i dlaczego tak dużo. Czy wiecie, że robotnika w Rosji nie stać na swój dom, auto i wyjazdy za granicę?! Co wam się tak bardzo podobało w tej Piwnicy pod Baranami. Jakie barany tam były. Kto je hodował i czy to było legalne. Kto je karmił i strzygł”.

Autor bardzo się starał dobrze wykonać swoją pracę. Ale są w książce fragmenty, przeważnie wyróżnione czerwoną czcionką w których Awdiejew wymyka się poleceniom diabla. Oto niektóre z nich:

„Literatura w Rosji była sumieniem ludzi myślących i gdyby oceniać Rosjan jedynie po tym, co napisali, można by dojść do wniosku, że jest to kraj chodzących aniołów i geniuszy”.

„Rolą błazna jest wyzwalanie od zapętlonego myślenia. Czyli łamania stereotypów”.

„Indywidualizm w Rosji jest tępiony, bo wywołuje dysonans poznawczy, który uderza w wyobrażenie o tym, jakie ma być państwo. Dobra jest władza, która trzyma ludzi za mordę”.

„Prawdziwy humor jest zawsze podszyty smutkiem”.

„Dążę do radości a smutek sam przychodzi”.

Na koniec pozytywnie o nas Polakach, książkę wydano w 2019 roku, więc pisana była o wiele wcześniej:

„Zadziwiające, że Polacy w trudnych chwilach nie tracą poczucia humoru i starają się wzajemnie pocieszyć. Jest to wspaniała cecha narodowa, która wróży dobrą przyszłość temu narodowi, bo humor to najmocniejsza broń przeciw głupocie, najcięższej chorobie w polityce”.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Królowe w historii

O autorce:
Cristina Morato urodziła się w 1961 r. w Barcelonie. Studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Nauk Informacyjnych. Przez wiele lat była reżyserką telewizyjną i reporterką wojenną. W 2000 roku porzuciła to zajęcie, aby podróżować. Od 20 lat jeździ po świecie zwłaszcza po Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji. Pisze o wielkich, choć zapomnianych przez historię podróżniczkach i nietypowe biografie znanych kobiet. Trzy spośród siedmiu jej książek zostały przełożone na język polski: „Królowe Afryki” (2004); „Kobiety niepokorne” (2015);  „Królowe przeklęte” (2014).

O książce:

„Książęta i księżniczki są po prostu niewolnikami swojej pozycji,
nie mogą ulegać skłonnościom serca”.

Autorka wybrała sześć historycznych postaci kobiet i opowiedziała o nich tak, aby uzasadnić, dlaczego uważa je za przeklęte, choć z pozoru prowadziły życie lekkie, łatwe i przyjemne. W tamtych czasach córki „urodziły się, by być posłuszne i w swoim czasie muszą się tego nauczyć”.

Opowiada więc o cesarzowej Sissi, żonie Franciszka Józefa, który niby ją kochał, ale liczył się tylko ze swoją matką i jej był posłuszny. Znalazłam kilka podobieństw w życiorysach Sissi i księżnej Diany – wyszły za mąż bardzo młodo, weszły w obce, nieprzyjazne środowisko, które zamiast im pomóc, wiecznie je krytykowało, mężowie byli emocjonalnie niedojrzali i  – obie były wyższe od swoich mężów.

Dowiedziałam się, że Maria Antonina miała krzywe zęby i zastosowano (już wtedy XVIII wiek) aparat prostujący. Ona też bardzo młodo weszła w obce i niechętne jej środowisko.

Krystyna Wazówna (to XVII wiek – Królowa Krystyna) borykała się ze swoją tożsamością płciową, a „wczesna śmierć ojca i niestabilność emocjonalna matki pozostawiły widoczne ślady w psychice Krystyny”. Przy okazji dowiedziałam się, że nie tylko hitlerowcy rabowali dzieła sztuki w podbitych krajach.

Natomiast Eugenia de Montijo (ostatnia monarchini Francji, żona Napoleona III) urodziła się w XIX wieku. Podobnie jak Sissi dużo podróżowała. Powiedziała: „Gdy miałam dwanaście lat  chciałam być aktorką. Nie miałam szczęścia – zostałam cesarzową”. Żyła bardzo długo, ale niezbyt szczęśliwie. Dlaczego? Przeczytajcie. To akurat mniej znana postać z omawianych.

Królowa Wiktoria wydaje się z nich najszczęśliwsza – kochający mąż, spora gromadka dzieci, długie życie, wpływ na politykę nie tylko swojego kraju. A jednak przeklęta. Z ciekawostek – była przeciwniczką równouprawnienia kobiet i karmienia dzieci piersią.

Aleksandra Romanowa – żona cara Mikołaja II – wydaje się najbardziej pasująca do tytułu książki. Także weszła w obce środowisko, które nie okazało jej wsparcia. Z ciekawostek – paliła francuskie papierosy.

To książka nie tylko o tych kobietach, bo autorka umieszcza je w  konkretnym kontekście politycznym, rodzinnym, majątkowym, obyczajowym. Opisuje zwyczaje panujące na królewskich dworach, stroje bohaterek,  zajęcia i charaktery. Czy można te kobiety uznać za „przeklęte”? Zdecydujcie sami.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Zakurzone barykady

O autorze:
Marcin Wicha urodził się w 1972 roku w Warszawie. Jest grafikiem, dziennikarzem i pisarzem. W 2015 roku opublikował zbiór esejów „Jak przestałem kochać design”. W 2017 roku otrzymał nagrodę Paszport Polityki w kategorii literatura, a w 2019 Literacką Nagrodę Nike i Literacką Nagrodę im. W. Gombrowicza za książkę „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Napisał też 5 książek dla dzieci.

O książce:

„Nie wszystko w życiu da się zamienić na śmieszne historyjki”.

Bezlitośnie niszczymy swoją planetę zaśmiecając ją wyrzucanymi przedmiotami  w pędzie za czymś nowym, niby lepszym. Ci bardziej świadomi biją na alarm i namawiają do ekologicznych i recyklingowych zachowań.

Spadkobiercy mają problem: co zrobić z rzeczami po zmarłych? Mariusz Szczygieł w książce „Nie ma” opisał węgierski sklep z takimi przedmiotami. Na facebooku jest portal: „Uwaga, śmieciarka jedzie” gdzie można wstawić zdjęcia swoich rzeczy do oddania, a także przedmiotów położonych obok różnych śmietników.  

Marcin Wicha napisał tę książkę, porządkując mieszkanie swojej matki.

Składa się ona z kilku części i krótkich, czasem bardzo krótkich rozdziałów. Ma 183 strony, a część pierwsza to „Kuchnia mojej matki”  składająca się z osiemnastu tekstów.
Część 2. ma tytuł: Słownik a część 3 – „Śmiech w odpowiednich momentach”.

To zbiór esejów na różne tematy. Na pierwszy rzut oka jest wspomnieniem, opowieścią o matce autora, która „terroryzowała ludzi mówiąc im prawdę w oczy”. Zawodowo była jednoosobowym komitetem ratowania nieszczęśników rozjechanych przez system edukacji.

Jak na rodzinę inteligencką przystało, w domu było bardzo dużo książek, a współczesny antykwariusz nazwał je makulaturą. Profan jeden.

Autor jest grafikiem, więc na podstawie domowej biblioteki opisuje wygląd książek w latach 40., 50., 60., 70., 80. i 90. XX wieku. Wyjaśnia dlaczego powstała seria „Nike”: „Małe formaty do małych mieszkań”.

W paru miejscach książki poczucie humoru błyska jak niespodziewanie znaleziony brylant w szparze drewnianej podłogi: „Współczesne książki robią się coraz grubsze i coraz lżejsze. Głównie dzięki technologii spulchniania papieru”.

Mamy tu także, modny teraz, wątek kulinarny – matka wycinała i zbierała przepisy kulinarne.

Ale to nie jest tylko wspomnieniowa pozycja o matce i książkach. Zawiera o wiele więcej treści. Jest historią polskiego powojennego pokolenia w dodatku z przeszłością naznaczoną holocaustem, bo obie babcie autora były Żydówkami. Ale o tym się w rodzinie nie mówiło.

Jest o zmaganiu się z peerelowską rzeczywistością, biurokracją, czy niesprawnie działającymi wodociągami. O codziennej gazecie zamieszczającej powieść w odcinkach.
Po próbie wyrejestrowania abonamentu RTV na poczcie napisał:

„…urzędniczki są wieczne. Potężniejsze od premierów, prezydentów i sekretarzy”. Ponieważ ich supermocą jest obojętność”.

Wicha z matką rozmawiał wciąż o polityce i uważa, że jest to nasz odpowiednik angielskiej pogody, czyli ucieczka przed myśleniem o dołującej nas codzienności i chorobach. Pisał to przed koronawirusem. Czy ma rację?

Na koniec: „Nie znikniemy bez śladu”. Zostaną po nas rzeczy – zakurzone barykady.

Polecam.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.

Emocjonalny czworokąt

O autorce:
Sylwia Chwedorczuk jest  badaczką literatury, edytorką i od trzynastu lat pasjonatką korespondencji Anny Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej. Pracę doktorską obroniła w Instytucie Badań Literackich PAN. Publikowała w pismach: „Twóczość” i „Dialog”. Mieszka w Warszawie.

O książce:

„Kowalska czekała na miłość do kobiety przez wiele lat.
Dąbrowska spełniła te oczekiwania”.

Gdy na wiosnę 2020 roku okazało się, że panuje covid19, ksiądz w mojej parafii, na kazaniu powiedział, że to kara za ideologię LGBT. Jeśli coś się mówi publicznie, a nawet prywatnie, warto najpierw zajrzeć do słownika.

Jakby się poczuły pisarki Dąbrowska i Kowalska, słysząc takie słowa?

W tej biografii autorka zastosowała chronologię - opisuje życie Anny Kowalskiej, rodzinę, szkoły do których uczęszczała, studia na uniwersytecie a potem małżeństwo. To, co wpłynęło na życie i charakter bohaterki, na jej rozwój intelektualny i na wieczną niepewność co do swojej wartości. A działo się  to we Lwowie.

Cezurą jest druga wojna światowa. Zarówno polityczną, jak i bardzo osobistą. Bo wtedy zaczyna się bardzo skomplikowane i intensywne uczucie między dwoma pisarkami. Obie były związane z mężczyznami i nie zamierzały ich porzucić. Były biseksualne. Ale nie tylko to utrudniało im życie przez wspólne 22 lata.

W 1946 roku Kowalska napisała do Dąbrowskiej „Nie skarż się na dwoistość uczuć. Najgorzej, gdy nie ma ich wcale”.

Chwedorczuk przeczytała 2400 listów, jakie obie pisarki wymieniły między sobą oraz ich dzienniki. Cytuje ich obszerne fragmenty, które pokazują trudności, zarówno zewnętrzne, jak i emocjonalne z jakimi, przez długie lata, borykały się obie panie. Książka zawiera czarno-białe zdjęcia, a także wykaz tekstów napisanych przez Annę Kowalską, bibliografię, podziękowania i spis ilustracji.

Dla mnie najciekawsza była część wrocławska. Kowalska po wojnie mieszkała na Karłowicach i bardzo intensywnie działała w środowisku literackim. Władze bardzo chciały, aby we Wrocławiu osiedlali się znani pisarze, legitymując tym samym polskość miasta, ale nie pomagały ani finansowo, ani mieszkaniowo. Dlatego literaci w końcu uciekali do Warszawy.  

Na koniec wypowiedź Anny Kowalskiej na zjeździe Związku Literatów Polskich w 1959 roku:

„Każdy dobry rząd winien się starać o to, aby pomagać obywatelom, by byli uczciwi”.
IRENA BROJEK Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: https://kotnagalezi.home.blog.