Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy
Prezentujemy kolejne zdjęcia tablic pamiątkowych nadesłane na nasz konkurs, który wciąż jeszcze trwa (Regulamin konkursu i inne potrzebne informacje >>).
Dziękujemy Czytelnikowi, który nadesłał nam tablice upamiętniającą pobyt Bolesława Prusa w Wiśle. Jak wiadomo, Prus cierpiał na agorafobię i z niechęcią odbywał podróże (pociągiem jeździł z zamkniętymi oczami), wypoczywał niemal wyłącznie w Nałęczowie (raz był w Szczawnicy), odbył tylko jedną podróż zagraniczną. Tym ciekawszy jest ślad pobytu pisarza w Wiśle, gdzie przyjechał na kilka tygodni latem 1900 r. na zaproszenie swojego przyjaciela Juliana Ochorowicza. To postać wybitna i znana – filozof, psycholog i wynalazca, badacz zjawisk mediumicznych. Ponieważ publikowanie prac naukowych nie przynosiło zbyt wielkich dochodów, zaczął budować w Wiśle domki letniskowe z zamiarem wynajmowania ich gościom uzdrowiskowym. Do jednego z takich domów, który na cześć przyjaciela nazwał „Placówką” (od tytułu znanej powieści), zaprosił Prusa z rodziną. Dziś, jak zaświadcza tablica, willa ta już nie istnieje, ale ślad po niej trwa, dzięki pamięci o pobycie wielkiego pisarza.

Relacji samego Prusa z pobytu w Wiśle prawie nie ma. Prawie, bo jest kilka wzmianek w listach do Ochorowicza.

 
„Szląsk w ogóle, a Wisła w szczególności, podobały mi się bardzo. Lecz ponieważ jestem mocno senny (5ta po południu), więc nie rozwodzę się nad zaletami”.

Od żony pisarza, Oktawii, (też list do Ochorowicza) dowiadujemy się nieco więcej:
 
„Jesteśmy już na miejscu, cudowna miejscowość i domek ładny, rozrzewniła mnie nazwa tej pierwszej willi (…). Tylko tacy przyjaciele jak Pan (…) mogli nas tak żegnać i witać! (…) Olesia droga trochę znużyła (…) cała tę podróż odbył z zamkniętymi oczyma, jednak dojechał”.

I jeszcze Prus:
 
„Co do nas – jest nam tu bardzo dobrze. Ja miewam chwilowe rozdrażnienia, ale nie przywiązuję do nich wagi, uważając je za konieczną reakcję chorego i przeniesionego w nowe warunki organizmu”.

Oj! Chyba nie chciał przyjacielowi robić przykrości, bo trochę podkoloryzował (zdawkowość tych relacji też coś znaczy), skoro w liście do Juliana Adolfa Święcickiego, pisanym już z Krakowa donosił: „Z Wisły powszechne niezadowolenie…”, a potem jeszcze: „Pogoda ładna. A sam Nałęczów, na który Pan tak piorunuje, jest weselszy, bardziej ucywilizowany i nawet piękniejszy od Wisły (…).

A w Wiśle o tym pobycie pisarza pamięta się do dziś i chwała Towarzystwu Miłośników Wisły, że tę pamięć utrwala, chociaż mają tam przecież Adama Małysza!
Kolejne dwie tablice – ich zdjęcia nadesłała nam jedna z Czytelniczek – powstały stosunkowo niedawno, bo w 2012 r., kiedy w Gdyni otwarto Aleję Żeglarstwa Polskiego. Zostały wmurowane w falochron przy basenie Zaruskiego. Upamiętniają Władysława Wagnera i Leonida Teligę. Dwóch znakomitych polskich żeglarzy. Śmiałków, którzy podjęli wyzwanie opłynięcia ziemskiego globu na niewielkich jednostkach, drewnianych jachtach żaglowych.

Wagner opłynął świat jeszcze przed II wojną światową (rejs trwał od 1932 do 1939), w kilku etapach, na kilku różnych jachtach i niezupełnie samotnie. Ale i tak był pierwszym Polakiem, który okrążył kulę ziemską na jachcie. Teliga z kolei był pierwszym Polakiem, który rejs jachtem dookoła świata odbył samotnie (1967-69). Swoją łódź nazwał „Opty”. Powie ktoś: „I co to wszystko ma wspólnego z literaturą?”. Otóż ma.

Obaj byli dziennikarzami i pisarzami. Wagner był autorem dwóch wydanych w okresie międzywojennym książek: „Podług słońca i gwiazd” (1934) i „Pokusa horyzontu”(1937; przekład angielski „By the Sun and Stars” ukazał się w 1987). Uprawiał też publicystykę. Teliga był dziennikarzem, pisarzem i tłumaczem Przełożył m.in. powieści Alistaira MacLeana, Arkadija i Borysa Strugackich, Johna Reeda i Bengta Danielssona, który pływał z Heyerdahlem na Kon-Tiki. Napisał też kilka własnych książek (m.in. „Trawlerem do Afryki”, „Na wąskich pokładach”). Swój samotny rejs opisał w niewielkich książeczkach: „Opty – od Gdyni do Fidżi” i „Opty – od Fidżi do Casablanki”. Obie ukazały się w roku śmierci żeglarza, więc obszerniejszą monografię rejsu „Samotny rejs Opty” (1973) przygotował w oparciu o dokumenty (m.in. dziennik) jego brat, Stanisław Teliga.

Dziś książki obu żeglarzy-pisarzy trudno zdobyć, ale może warto spróbować. Zachęcamy do ich przeczytania zwłaszcza tych, których pasjonują wielkie morskie wyzwania!


Dziękuję serdecznie uczestnikom konkursu za ciekawe zdjęcia!