Silniejszy po traumie, czyli recenzja filmu ?Niezwyciężony? (?Stronger?)
Amerykanie posiadają niepowtarzalną umiejętność – nawet najgorszą tragedię potrafią przedstawić tak, jakby mówili o sukcesie. W takiej konwencji opowiedziany został „Niezwyciężony”. To pełna patosu historia dramatu zwieńczonego happy endem. Fabuła filmu oparta jest na kanwie prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w 2013, podczas maratonu w Bostonie. Główny bohater, Jeff Bauman (Jake Gyllenhaal), w wyniku ataku terrorystycznego stracił obie nogi.
„Niezwyciężony” został stworzony ku pokrzepieniu serc. Jednak powrót do zdrowia nie jest łatwy, a trauma związana z wypadkiem – ogromna. Pomimo pozytywnego wydźwięku historia, którą opowiada, jest przejmująco smutna. Niektóre sceny pokazano w bardzo realistyczny sposób. Młody człowiek nie był jedyną ofiarą bomb, które wybuchły podczas biegu. Film jest słodko-gorzki, ponieważ bohater w pewien sposób miał szczęście – przeżył. Troje ludzi poniosło śmierć, a 264 osoby zostały ranne.
Po wypadku Jeff Bauman stał się bohaterem zbiorowej świadomości. Miliony Amerykanów śledziło jego losy i zmagania po utracie nóg. Było to możliwe, ponieważ, jak doskonale zostało pokazane w filmie, media nie odstępowały go na krok i przytłoczyły swoją obecnością. Jednocześnie to ogromne zainteresowanie miało swoje przełożenie na okazywane mężczyźnie i jego rodzinie wsparcie. Na przykład, wracając ze szpitala do domu, bohater zobaczył napis na wiadukcie: „Boston strong, Bauman strong”. Jeff, (a także całe miasto), właśnie dzięki tragedii jest stronger – silniejszy.
W filmie Amerykanie opowiadają swoją bieżącą historię (wspomniany jest również zamach z 11 września 2001 roku na World Trade Center). Odbiór w Polsce może być bardziej spłycony niż w Stanach Zjednoczonych, ponieważ nie będziemy utożsamiać się z Amerykanami i odczuwać aż takiego ładunku emocjonalnego. Nie zmienia to faktu, że „Niezwyciężony” to film przede wszystkim potrzebny. Aby nie dać się zastraszyć. Aby nie pozwolić, żeby terror wygrał.