Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy
24 lutego 2015 r. minęła 130 rocznica urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza. Chciałem z tej okazji zrobić Państwu niespodziankę. Jaką? Już wyjaśniam.

Trzydzieści lat temu, kiedy obchodzono hucznie 100. rocznicę urodzin Witkacego, wałbrzyskie Towarzystwo Przyjaciół Książki, zachęcone wydaniem reprintu „Karaluchów” (można go sobie pobrać tutaj >>), postanowiło przygotować do druku reprint jeszcze jednego arcyrzadkiego druku Witkacowskiego – „Papierka Lakmusowego”. To znaczy, rzadkie były same egzemplarze jednodniówki, bo tekst był publikowany – całość w „Miesięczniku Literackim”, a zawarty w nim „Mani-Fest” w innych miejscach.

Ten „Papierek” to piękna, oparta na pure-nonsensowym dowcipie, kpina z modnych wówczas (lata 20. XX wieku) artystycznych „–izmów”. Witkacy szydził w tej jednodniówce z pozbawionych głębi artystycznej, mnożących się w zastraszającym tempie pseudokierunków w sztuce. Trzeba przyznać, że umiał mieć dystans do własnych dokonań, jako że sam był twórcą teorii Czystej Formy. I oto wraz z przyjaciółmi (do współpracy przy „Papierku” przyznał się Antoni Słonimski) stworzył dla hecy (ale i jako przestrogę) teorię Czystej Blagi, zamieszczając w jednodniówce (ten rodzaj wypowiedzi też był wtedy modny, wystarczy przypomnieć druki futurystów) manifest piurblagistów (pure – fr. czysty, blague – fr. blaga) i wybór ich utworów. Wszystko było znakomicie pomyślaną mistyfikacją.

I tak jak wiele druków ulotnych, zachowało się dosłownie kilka egzemplarzy „Papierka”. To był dobry powód, żeby wydać reprint. No i ta rocznica... Dotarłem wówczas do trzech oryginałów. Nie można było poprzestać na jednym, bo zatarcia druku były w różnych miejscach. Jeden egzemplarz miała biblioteka Instytutu Badań Literackich w Warszawie. Drugi wypożyczyliśmy od znanego witkacologa prof. Lecha Sokoła, a trzeci znalazłem w zbiorach Zofii Fedorowiczowej, znajomej Witkacego, wówczas już w bardzo zaawansowanym wieku. Z p. Fedorowiczową udało mi się  porozmawiać przez telefon. Dziwiła się: „Co wy się tak zajmujecie tym Witkacym?”. Dawała do zrozumienia, że nie jest tego wart, że ona sama ma w swoich zbiorach czyjeś niewydane rękopisy, które należałoby opublikować, a nie jakieś tam wygłupy Witkiewicza...
Oddaliśmy materiał do sfotografowania, drukarze zrobili nam klisze pozytywowe, ale okazało się, że pieniędzy zabraknie i sprawa – jak to się dawniej mówiło – spaliła na panewce...

Chciałem wykorzystać te klisze (przechowuję je do dziś) i przygotować dla Państwa elektroniczny „reprint”, czyli stworzyć plik cyfrowy do pobrania. Kiedy pisałem tekst wprowadzający, trafiłem na publikację, która wywołała we mnie ambiwalnetne odczucia. Z jednej strony, zmartwiłem się, że z rocznicowej niespodzianki nici..., z drugiej narastała we mnie radość... Bo, wyobraźcie sobie Państwo, „Papierek” jest już w sieci. Opublikowała go Biblioteka Narodowa, fotografując swój egzemplarz i udostępniając na platformie Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polony.

Jest tutaj >>!

Teraz każdy, jeśli chce, może go zobaczyć i przeczytać... To wersja tak doskonała, że przy maksymalnym powiększeniu widać nawet strukturę papieru „Papierka”.

To jest wspaniałe! Rzadkie druki – nie tylko piurblagistów — mamy na co dzień i to pod ręką! Chcesz zobaczyć słynny „Nuż w bżuchu”? Proszę bardzo >>. Co tam „Nuż w bżuchu”! Są nawet takie okazy jak „Lejek w Mózgu” (jednodniówka futurystów warszawskich) >>.
Ale co tam druki! Chcesz zobaczyć rękopis Witkacego. Proszę bardzo, oto dramat „Matka” >>.

A innych pisarzy? Tu jest rękopis „Faraona” Bolesława Prusa >>, a tu „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza >>. A Mickiewicz? Jest „Oda do młodości” >>!

Cudowne wirtualne muzeum literackie!
Oto dobrodziejstwo tzw. „otwartych zasobów” bibliotecznych.

O tym, że wiele już jest dostępne w tych zasobach wiedziałem, ale że takie rarissima i drobiazgi jak „Papierek”... I to wszystko jest dostępne dla wszystkich. Żyjemy w niezwykłych czasach...