Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

O autorze:

Carola Dunn urodziła się 14 listopada 1946 roku w Anglii. Twórczość literacką zaczęła od pisania romansów historycznych. Widocznie jednak ten gatunek jej nie wystarczał, bo napisała 21 tomów cyklu  „Kryminalne przypadki Daisy D.”, pozostając przy historycznym tle.

O książce:

„Wygląda na to, że w całym kraju aż roi się od oszukanych mężów
i okłamanych przedsiębiorców, którzy mieli tysiąc powodów,
by zażądać głowy lorda Stephena”.

Pierwszy tom serii nosi tytuł „Śmierć w posiadłości Wentwaterów”. W polskiej edycji na okładce jest siedzący na wannie, czarny kot. Ale w tekście go nie ma, co mnie bardzo rozczarowało.

Akcja powieści toczy się w ciągu tygodnia, zimą 1925 roku. Córka wicehrabiego, dwudziestopięcioletnia błękitnooka Daisy Dalrymple nie chce być zależna od rodziny, a za mąż nie wyszła, bo jej narzeczony zginął w czasie pierwszej wojny. Namolny wielbiciel Philip natomiast niech sobie wielbi inną panią. Wyprowadziła się od matki, postanawiając zarabiać jako dziennikarka. Dostaje zlecenie na napisanie artykułu o posiadłości lorda Wentwater. Dobre pochodzenie umożliwia jej kontakt z wyższymi sferami.

Autorka klasycznie prowadzi akcję – najpierw przedstawia czytelnikowi całą rodzinę – lorda, jego bardzo młodą żonę z tajemnicą, czwórkę dorosłych dzieci, co jedno to mniej udane. Także siostrę, to „Rozłożysta dama w niesprecyzowanym wieku, ubrana w obszerne tweedy i wspaniale perły” z mężem. No i służbę, która nosiła uniformy oraz liberie, pracowała do ósmej wieczór, a nawet do północy, bo jaśniepaństwo mogliby potrzebować pomocy przy zaspokajaniu zachcianek czy wychodzeniu z bardzo wysokich wanien. Dunn opisuje także wnętrze domu, podaje fakty z dziejów rodziny. A potem następuje znalezienie trupa.

Wszyscy ukradkiem cieszą się, że ten łajdak o zimnych oczach zginął, tylko kto jest mordercą? Daisy pomaga policjantowi Alecowi Fletcherowi, a nawet całej rodzinie, bo jest bystra i życzliwa. Policjantów lord nie zaprasza do stołu na wspólny posiłek, bo przecież nie są dżentelmenami. Mogą najwyżej osobno zjeść kanapki o nazwie „rozkosz dżentelmena” z chlebem bez skórki. Ale co to za rozkosz bez skórki? Alec „ani przez chwilę nie wierzył we wrodzoną wyższość arystokracji”. I słusznie.

W tle mamy też kradzież arystokratycznych klejnotów. I odrobinę humoru. Szkoda, że tak mało.

Niestety tłumaczka ma kilka wpadek:
– zamiast „lufka” (do palenia papierosa) podaje słowo obsadka,
– zamiast „trup w szafie” – „kościotrup w szafie”,
– zamiast „macocha” – „przybrana matka”.
No i uwielbiam proste zdania typu: „Kawę oraz alkohole podano i skonsumowano”. A już zupełnie powaliło mnie coś takiego: „Arystokratyczna godność przenikała każdy cal jego wysokiej, wyprostowanej postaci”. No, istna „Trędowata” z której pamiętam: „Rasa szła przed nim i za nim, owijając się wokół jego stóp”.

Można tę książkę przeczytać dla zapewnienia sobie czystej rozrywki. Może w podróży lub u dentysty. Albo czekając na Godota.

IRENA BROJEK
Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.