Język polskiJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk ukraińskiJęzyk niemieckiJęzyk migowy

O autorze:

Tomasz Michniewicz urodził się 31 maja 1982 roku. Jest dziennikarzem - prasa, radio, telewizja), podróżnikiem, reportażystą, organizatorem wypraw. Napisał trzy książki: „Samsara. Na drogach, których nie ma”; „Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów”; „Swoją drogą. Opowieść o trzech podróżach po inne życie”. Jest uzależniony od rywalizacji i adrenaliny. Najlepiej czuje się w dżungli i na pustyni. Przez ostatnie 13 lat odwiedził 52 kraje. Ma 197 centymetrów wzrostu. Więcej informacji na stronie tomekmichniewicz.pl

O książce:

„Z czasem powszednieje wszystko, nawet przygody i silne wrażenia”.

Autor uważa, że wszystko zaczyna się od decyzji. Postanowił, że odbędzie podróże z bliskimi sobie ludźmi, którym dużo zawdzięcza.

Pierwsza - z kolegą, który utonął w nudnym życiu księgowego, choć wcześniej razem podróżowali. Druga - z żoną, miłośniczką teatru i odpoczynku w luksusowych warunkach. I trzecia - z ojcem, wciąż traktującym autora jak niedorostka, którego trzeba pouczać.

Podobno zapytano kiedyś himalaistę dlaczego ciągle wraca w góry. Odpowiedział: „Bo są”. Przypuszczam, że to jeden z powodów licznych podróży autora. Oprócz uzależnienia od rywalizacji i adrenaliny.

Na początek Michniewicz przytacza (czy prawdziwą, nie wiemy) rozmowę z polskim taksówkarzem, który zazdrości pasażerowi przyjemnego życia. I postanawia czytelnikowi udowodnić, że to nieprawda, opisując manipulacje azjatyckiej policji zmuszające turystów do wysokich łapówek. „Azjatyckie szwindle to jest naprawdę koronkowa robota i nigdy, ale to nigdy nie kończą się happy endem”. Po przeczytaniu tej opowieści  już czytelnik wie, że to ciężkie życie, a nie żadna przyjemność, więc zastanawia się: to po co się tam, człowieku, pchasz?

Może po to, abyśmy w wygodnym fotelu mogli poczytać o środkowej Afryce, Pigmejach Baka, życiu w dżungli, gdzie „...człowiek się szybko męczy, denerwuje i boi”. O różnicach w traktowaniu jedzenia „Jedli wszystko, bo w dżungli jedzenie to nie przyjemność, tylko kwestia przeżycia”.

„W Afryce na wysokości równika nieznana jest koncepcja przyszłości. Istnieje tylko dziś”.

Przy okazji poznajemy beznadziejną walkę miejscowych władz z kłusownikami.
Czytamy też o czarach, polskim misjonarzu pomagającym tubylcom, o ich mentalności „Tu nikogo nie zmusisz, aby mu się chciało”.

Druga podróż – z żoną Marianną do Arabii Saudyjskiej. I konfrontacja z informacjami przekazywanymi przez media.

Mam pretensję do autora o brak konsekwencji. Bo z jednej strony stwierdza, że Saudyjki bardzo lubią ubierać się w szaty zakrywające całe ciało, uwięzienie w domach (bo nie mogą prowadzić auta), aprobują ostrą segregację płci, zależność od mężczyzn, bo nie muszą pracować i brać odpowiedzialności za swoje życie, a z drugiej podaje liczne przykłady świadczące, że jest odwrotnie. – „W Arabii Saudyjskiej kobieta na żadnym etapie swojego życia nie jest samodzielna”. – Taka męska logika?

W Arabii Saudyjskiej rozrywka jest zabroniona, jest grzechem w oczach Boga. Nie ma kin, ani teatrów, klubów, warsztatach kulinarnych, nie ma tańca, ani muzyki. Żadnej zabawy. Jak odnalazła się tam żona autora, miłośniczka wolności, wygód i teatru dowiecie się z książki.

Czym można zadowolić i zaimponować ojcu, który zawsze wszystko wie lepiej? Michniewiczowi wydawało się, że podróżą do Nowego Orleanu, bo ojciec jest fanem muzyki, która tam się narodziła. Czy ojciec był wdzięczny i zadowolony? Czy docenił syna? Nie zdradzę.

Na kilku czarnych stronach białym drukiem autor podaje informacje: o sytuacji Pigmejów Baku, o duchach i magii w Afryce równikowej, prawie w Arabii Saudyjskiej oraz małżeństwach i rozwodach tamże.

W książce brakuje mi map zwiedzanych miejsc. Za to zawiera wiele pięknych zdjęć.

Książkę kończy rozdział „Na marginesie”, zawierający drobne informacje tyczące opisywanych miejsc i ludzi, m.in. o kocie misjonarza. I stwierdzenie: „...wszystko od czego uciekasz i czego szukasz i tak zabierasz ze sobą”.

Polecam, bo książka jest napisana z werwą, zawiera wiele celnych obserwacji i interesujących informacji, a nawet trochę poczucia humoru.

IRENA BROJEK
Od urodzenia wrocławianka. Bibliotekarka z bogatą przeszłością (Politechnika, Szkoła Inspekcji Pracy, Dz.B.P., Uniwersytet, PWST, R.B.P, M.B.P.). Pomysłodawczyni i organizatorka kobiecej imprezy pod nazwą „dress-party”. Wykonuje i wystawia kolaże i wyklejanki. Miłośniczka książek, kina, kotów i osób z inteligentnym poczuciem humoru. Prowadzi interesujący blog: http://kotnagalezi1.blox.pl/html.